Wpis z mikrobloga

@skywalkergw: Kieeedyś kiedyś dawno temu, jak zaczynałem ze swoim różowym, też jakoś przed świętami, chciałem ją zabrać do kina. Jedyna komedia romantyczna, która wtedy leciała, to właśnie listy do m. Siedzimy, oglądamy, gówno straszne, ale siedzę dzielnie. Po prawie dwóch godzinach kiedy moje męczarnie uznałem za zakończone, wychodzimy z kina, a ona...foch ! I to jaki! Że jak ja ją mogłem zabrać na film o świętach, jak ona świąt nie obchodzi!
@skywalkergw: ja swoją obecną żonę wziąłem na pierwszej randce w kinie na "Nocny pociąg z mięsem" :D Nie wiem co mi wtedy #!$%@?ło, ale poskutkowało! Do dziś to wspomina z uśmiechem na twarzy.

W życiu nie dałbym się na mówić na takie gówno jak "Listy do M." czy inny szajs. To już lepiej za kase na bilety kupić fajne jedzonko i obejrzeć coś w domu.
A do kina iść na film,