Wpis z mikrobloga

Miałem dziś kolizję drogową z jakimś #rozowypasek. Skręcałem w prawo, zwolniłem ostrożnie, kierunkowskaz włączony itd. Różowy wjechał w tył mojego auta. Kiedy wyszedłem i grzecznie zapytałem jak załatwiamy sprawę, zaczęła wykrzykiwać, że to moja wina, a ona nie ma czasu i musi jechać. Po delikatnym sprostowaniu jej, że to będzie ucieczka z miejsca zdarzenia, została. Po czym poszła przekonywać pracujących obok drogowców, że to była moja wina ponieważ "nieostrożnie skręcałem i wina zawsze leży po obu stronach", jakby to, że przekona kogoś postronnego do swojej wersji miało coś zmienić. Na dziurę w moim zderzaku i sypiący się lakier powiedziała, że tak musiało być już wcześniej. Przez pierwsze dziesięć minut chciała się ulotnić zostawiając tylko numer telefonu, po czym nagle w ciągu sekundy zmieniła front i wykrzyczała, że mam dzwonić na policję, bo ona żadnego oświadczenia ze mną nie spisze, "no chyba, że ja przyznam się tam, że kolizja była z mojej winy" - super oświadczenie bulwo. Trzy razy zapytałem, czy jest tego pewna, bo znając życie zarobi mandat - "jeszcze zobaczymy, kto zarobi mandat". W czasie oczekiwania na bagiety stwierdziła, że jej jednak się śpieszy, musi już jechać i mam zadzwonić (pół godziny później), że mają nie przyjeżdżać. Chyba w końcu wyczuła, że jednak będzie pszypau. Na pytanie co w takim razie proponuje, dowiedziałem się, że mogę liczyć tylko na to, że zostawi mi numer do siebie i będziemy się zdzwaniać. Kiedy przyjechał w końcu bagietowóz nie odezwałem się słowem czekając na relację różowego. "No bo wie Pan, Panie władzo, TEORETYCZNIE wina jest moja, ponieważ wjechałam temu Panu w tył auta, ale tak naprawdę to wina tego Pana, bo nie zachował ostrożności przy skręcie i za bardzo zwolnił"...



#logikarozowychpaskow at its finest
  • 108
  • Odpowiedz
@MSDOS: Miałem kiedyś podobne zdarzenie. Kobita wjechała mi w prawy bok, jak przejeżdżałem na wprost przez skrzyżowanie. Ja miałem zielone, ona miała zieloną strzałkę. Nie chciała podpisać oświadczenia, nawet próbowałem ją przekonać, bo mi jej szkoda było (jechała gdzieś z dzieckiem) i mnie też się spieszyło - ale bezskutecznie. Zaczęła twierdzić, że to moja wina, więc po prostu wezwałem Policję. W trakcie oczekiwania (zeszło się ok 1,5 h), okazało się, że
  • Odpowiedz
Dobrze, że sprawiedliwości stało się zadość. Ostatnio ludzie na drogach są beznadziejni - wczoraj gość ciężarówką w ogóle nie patrząc w moja stronę wymusił na mnie pierwszeństwo - zdążyłem zahamować, lekki klakson - a widzę, że gość na mnie z japą... Ręce mi opadły, pojechałem dalej.
  • Odpowiedz
@MSDOS: Miałem w życiu trzy drobne kolizje, wszystkie były do siebie bliźniaczo podobne. Miasto, korek, chwila nieuwagi i lekkie dobicie do mojego zderzaka z tyłu. Bez większych strat, "regeneracja" zderzaka i było ok.

1. Wjechał do mnie facet - "sorry, zagapiłem się. zjedźmy na bok, wszystko załatwimy". Bez zbędnego gadania szybko i sprawnie wszystko załatwiliśmy.

2. Druga sytuacja podobna do pierwszej. Też koleś. Też szybko i bez problemów.

3. Kobieta. Pani
  • Odpowiedz
@MSDOS: dlatego różowe nie powinny wychylać się z kuchni, po prostu świat poza nią nie jest dla nich, a gdy mimo to pchają się tam to i tak strzelają sobie w stopę na każdym kroku
  • Odpowiedz
@MSDOS: Trafiłeś na nieźle jebniętego różowego. Niektórzy nie powinni mieć prawa jazdy :/ Ostatnio miałam stłuczkę, tylko to mi koleś wjechał w tył samochodu. Było ślisko, auto przede mną skręcało w lewo i ustępowało pierwszeństwa. Ja ledwo wyhamowałam, ale niestety pan za mną już nie dał rady i bum. Z panem sprawę załatwiliśmy po prostu się dogadując, nikt nie robił kłopotów. Spisaliśmy oświadczenie o winie bez wzywania policji, bo tylko mandat
  • Odpowiedz
@MSDOS: W programach typu Drogowka albo Uwaga Pirat babki nigdy nie potrafią uznać nawet najbardziej oczywistej swojej winy. Często po prostu kłamią przy policjantach na temat wersji wydarzeń. Mężczyźni najczesciej się dogadują, a nawet jak są jakieś wątpliwości, to po decyzji policjanta podają sobie ręce.
  • Odpowiedz