Wpis z mikrobloga

Niby Chojniczanka to tylko Chojniczanka, ale nie na takich przeszkodach potrafiła się już Legia wykładać. Dziś tak nie było i mamy już 10. mecz z rzędu bez porażki w Pucharze Polski. 8 z nich Legia rozegrała z drużynami z Ekstraklasy. Czyli, jak widać, da się...

Patrząc na dzisiejszy mecz nie domyśliłbym się, że Chojniczanka zajmuje 16. miejsce w I lidze. Oczywiście różnica w umiejętnościach była widoczna gołym okiem, ale gospodarze nie wyglądali tak źle, jak na drużynę, która na zapleczu była w stanie wygrać w tym sezonie mniej meczów, niż my w Ekstraklasie (a przypomnieć trzeba, że w 13 kolejkach udało się to nam tylko 5 razy...). W zasadzie poza okresem między 23. a 45. minutą potrafiła być nawet dość groźna. 3/4 wyrównanego meczu z takim zespołem... No szału nie ma.

Byłem ciekaw, jakie decyzje personalne podejmie trener Stanisław no i trochę się dowiedzieliśmy. W pucharze szansę dostał Malarz, na lewej obronie Broź, po raz pierwszy wystawił też od początku Vranjesa i Saganowskiego. To znaczące zmiany, zważywszy na to, że do tej pory niechętnie rotował składem. O większości nie można powiedzieć, że jakoś szczególnie do siebie przekonali i tylko potwierdziło się, że mamy żałosną ławkę, która w trudnych momentach raczej nie pomoże. Mimo wszystko trzeba wykorzystywać takie mecze do rotacji, aby nie okazało się, że w kadrze są ludzie będący bez gry od miesięcy. Można oczywiście zastanawiać się nad Piechem czy Bartczakiem, którzy aktualnie chyba wyżej niż gra właśnie w takich meczach nie podskoczą. Ale nie sądzę, żeby miało to jakieś szczególne znaczenie.

Dobrze, że starali się grać w piłkę, lagi było trochę mniej, ale za to niesamowicie irytowały niecelne podania, nawet na kilka metrów. Bardzo dużo było wrzutek, to akurat niezbyt skomplikowane, ale też rzadko wychodziło. Po jednej z nich padł jednak gol, więc może warto to szlifować. Nieźle zagrały boki obrony, zwłaszcza Broź na lewej może być tymczasowym rozwiązaniem do przerwy zimowej (bo kiedyś w końcu chyba sprowadzą jakiegoś lewego obrońcę ( ͡° ͜ʖ ͡°) ). Z Bereszyńskim to samo, co zwykle - w defensywie poprawnie, oprócz jednego poważnego błędu (minięcia się z piłką), ale w grze do przodu brakuje konkretów. Nie mogę tego pojąć, czemu tak długo był, przed przyjściem do Legii, wystawiany z przodu czy na skrzydle. Do walki, biegania, pracy w obronie jest jak znalazł. Jednak asyst (już goli w jakiejś wielkiej liczbie nie wymagam, bez przesady) wciąż brakuje, nawet, jeśli to tylko dodatek do pracy obrońcy. Przyzwoicie w środku Vranjes z Furmanem, słabiej natomiast Jodłowiec (i niestety Pazdan, po wejściu, też nie olśnił). Jeszcze, o dziwo, swoje zrobił Kuchy - niepostrzeżenie nabija sobie liczby i w tej kategorii wypracowuje sobie 2. miejsce, oczywiście za plecami Nikolicia. Jeśli nigdzie się nie pomyliłem, to biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, ma w tym sezonie 11 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (5 goli i 6 asyst), a następni pod tym względem są Prijović, Duda i Guilherme - po 7. Króluje oczywiście Nikolić z 21 punktami.

Reszta niestety na minus. Lewczuk po serii dobrych występów zaliczył dziś dużo wpadek, które przez lepszych rywali zostałyby wykorzystane. O Rzeźniczaku można powiedzieć, że nic nie zawalił, choć widziałem, że niekiedy znów próbował za dużo kombinować... No ale upiekło się. Z graczy ofensywnych strasznie irytował mnie Guilherme. Każde podanie do niego, nawet gdy szła szybka akcja, oznaczało natychmiastowe zwolnienie gry, holowanie piłki, częste straty i rzadko coś pożytecznego. Wyjątek był w jednej z ostatnich akcji, gdzie podał do Dudy, a ten przestrzelił. Udział przy golu na 2:1 wyjątkowo przypadkowy i absurdalny. Słowakowi natomiast trzeba na plus zapisać gola, poza tym po prostu widać, że ma świetne umiejętności, tylko wciąż nie robi z tego użytku. Potrafi idealnie skleić piłkę, niemal w miejscu skręcić przeciwnika, ale równie dobrze jest w stanie w prostej sytuacji podać piłkę na aut albo strzelić na wiwat. Saganowski, choć w meczu 1/16 finału z Górnikiem Łęczna jeszcze dawał radę, dziś ewidentnie nie dojechał i w zasadzie w ogóle nie można było liczyć na utrzymanie przez niego piłki z przodu, o dojściu do sytuacji nie wspominając. Nikolić był dużo bardziej mobilny (co oczywiście nie jest zaskakujące, ani trudne do wykonania przez niego), natomiast tym razem, gdy piłka gdzieś odbijała się od niego w polu karnym, nie wpadała do bramki. Strzały z dystansu też nie siedziały. Nie ma co dramatyzować, zwłaszcza po tak krótkim występie, ale akurat dzisiaj nie zapunktował.

Tu chyba przejdę już do wynurzeń natury bardziej ogólnej. Mianowicie dziś po raz pierwszy od ponad pół roku szansę w pierwszym zespole dostał Malarz i tak jak przed meczem specjalnie mnie to nie grzało, tak teraz zastanawiam się w ogóle nad obsadą pozycji bramkarza u nas w klubie, jak i o atmosferze w szatni (o tym akurat już od dłuższego czasu). Nie robię tego w oparciu tylko o ten jeden mecz, ale sam Arek niejako wywołał temat. Strzał Mikity - no cóż, piłka dziwnie poleciała, generalnie można uznać to za strzał życia tego byłego piłkarza, niemniej ustawienie Malarza było tak dziwne, że jego ruch w stronę środka bramki nie mógł pozwolić na obronę tego uderzenia. To się oczywiście zdarza, ale niemiło jest patrzeć, gdy w takiej sytuacji traci się gola. Poza tym było nawet ok, ze starcia sam na sam z Grzelakiem wyszedł zwycięsko, dobrze wprowadzał piłkę ręką do gry. Obserwuję jednak całą sytuację z bramkarzami i nie wyciągam z niej pozytywnych wniosków. Malarz w zasadzie od początku nie był żadnym konkurentem dla Kuciaka, a gdy dostał kilka szans wiosną, zupełnie ich nie wykorzystał, a każdy pamięta, co wydarzyło się w trakcie meczu z Lechem. Teraz po jednym meczu plecie jakieś androny, że powinien był grać już dużo wcześniej, że nie mógł patrzeć, jak grają inni, a w dodatku od dwóch tygodni jest zachwycony treningami bramkarskimi. Trudno o większy przytyk do byłego głównego trenera, jak i obecnego (a przynajmniej pozostającego wciąż na etacie w klubie) trenera bramkarzy. Niektórzy z Was z pewnością śledzą Twittera i zapewne widzieli kolejne jakieś dziwne zachowania na koncie Malarza związane właśnie z Bergiem. No nie tego oczekiwałem od 35-letniego bramkarza, przychodzącego do nas na końcówkę kariery. Przyszłość też nie wygląda za ciekawie. Kuciak wciąż ma nieprzedłużony kontrakt i od stycznia będzie mógł załatwić sobie nowego pracodawcę w każdej chwili. Boruc może przyjdzie, może nie, a nie jest powiedziane, że na 100% będzie wzmocnieniem pod względem piłkarskim (forma u niego jest mocno chwiejna), nie wiadomo też, jaki wpływ miałby na szatnię. Trzeba się poważnie zastanowić, nad tym, co tu można zrobić. Przyszedł Szumski, od dawna bez gry, i na razie odbudowuje się, ale na poziomie zaledwie III ligi. Z młodych bramkarzy są m.in. Haluch, Leleń i Majecki. W grze widziałem tylko dwóch ostatnich, z Majeckim wiąże się ponoć dość duże nadzieje, ale to dopiero 15-latek (!), więc nawet na przyszły sezon jest dla niego jeszcze za wcześnie. Żaden Drągowski czy inny taki tu nie przyjdzie, bo trzeba by wyłożyć sporo kasy, której przecież nie ma. I tak na pozycji, która była dotąd dobrze obsadzona, możemy nieoczekiwanie mieć spore problemy...

No i chyba nie mniej ważna sprawa z Prijoviciem. Stanisław z pewnością zdaje sobie sprawę, że musi radzić sobie z tą kadrą, którą ma, i do zimy nic się tu nie zmieni. Dlatego decyzja o odsunięciu Szwajcara nie mogła wynikać z jakiejś błahostki, bo jaki on by nie był - ludzi do gry brakuje, i każdy, kto potrafi coś tam kopać, może być potrzebny. Podobno Orlando Sa mu się włączył i jeśli to prawda, to możemy się z jednej rzeczy cieszyć, a z drugiej smucić. Cieszyć, bo takie rzeczy są załatwiane od razu i stanowczo, bez jakichś wojenek podjazdowych, jak u Berga. Reszta dostała wyraźny sygnał, że takie rzeczy nie będą tolerowane (u poprzednika niby też nie były, po czym Sa dostawał szanse, gdy w meczach nie szło - słabo to wyglądało). Problem jest natomiast taki, że choć ściągnęliśmy gościa, który pewnie nawet co nieco potrafi, to jednak ma nierówno pod sufitem i rozwala już i tak słabo funkcjonującą szatnię. Wręcz automatycznie przychodzi myśl, że to mógł być całkiem sensowny powód bardzo wielu zmian klubów w jego karierze. Do tego dochodzi fakt, że zostało na niego wyłożone pół miliona euro i podpisany 4-letni kontrakt. I weź tu się teraz z tego wykaraskaj... Podobno Czerczesow uchodzi za sprawiedliwego trenera i nawet, jeśli wyrzuca kogoś do rezerw (co mu się już nieraz zdarzało), to przy odpowiedniej postawie zawodnika (czyt. skrusze i wzięciu się do pracy) potrafi go przywrócić i normalnie z niego korzystać w meczach. Może i tutaj tak będzie, nikt nie powiedział, że to zesłanie na wieki, ale sytuacja nie wygląda dobrze.

Teraz czeka nas dużo trudniejsze zadanie. Stadion w Gdańsku, podobnie jak i w Poznaniu, nie kojarzy mi się zbyt dobrze. Już zbyt dużo zdążyliśmy ostatnio przegrać na obu tych obiektach. Pożywiom, uwidim, ale dobrych przeczuć nie mam. Oby rychłe łażenie po cmentarzach na początku listopada nie kojarzyło się z grą Legii, czego sobie i Wam serdecznie życzę.

#legia
  • 7
@zero7: Pewnie tak. Tylko że w tej sytuacji, mimo swoich umiejętności, jest mało przydatny. Ofensywny zawodnik, który nie jest w stanie strzelić nawet 5 goli w sezonie, wygląda mało poważnie. Zastanawiam się, czy da się to jeszcze jakkolwiek poprawić, ale skoro nawet Kucharczyk może mieć przyzwoite liczby, to czemu nie Guilherme.
@Kimbaloula: no wlasnie jestem tego samego zdania ze jego gra jest efektowna ale nie efektywna, aktualnie w Legii nie ma takiej typowej 10 co moim zdaniem zaczyna byc coraz bardziej widoczne bo liczenie na powrot formy u Dudy juz troche czasu trwa...
@zero7: Jeśli tej dwójki nie uda się doprowadzić do formy czy polepszyć ich skuteczności, to trzeba będzie koniecznie kogoś znaleźć (po Masłowskim nie spodziewam się już właściwie niczego dobrego). To jest problemem od początku tego roku i musi zostać jakoś rozwiązane. Koncepcja z dwoma napastnikami u Berga była nawet niezła, sam chwaliłem ją po kilku meczach, no ale w obecnych realiach to nie jest wyjście z sytuacji. W zasadzie każdy szanujący