Aktywne Wpisy
SzubiDubiDu +944
Dzisiaj jest wreszcie ten dzień kiedy przychodzę do biura, pakuję swoje rzeczy i #!$%@? raz na zawsze.
Nikt nawet nie wie, że rzucam tę robotę. Magia polega na tym, że nie chcieli przez 6 lat dać mi umowy o pracę więc rzucam tą śmieciówkę w trybie natychmiastowym (。◕‿‿◕。)
Nie zamierzam się bawić w pisanie past "jestem jedynym co umie X" chociaż faktem jest że jestem
Nikt nawet nie wie, że rzucam tę robotę. Magia polega na tym, że nie chcieli przez 6 lat dać mi umowy o pracę więc rzucam tą śmieciówkę w trybie natychmiastowym (。◕‿‿◕。)
Nie zamierzam się bawić w pisanie past "jestem jedynym co umie X" chociaż faktem jest że jestem
reddin +774
Białym samochodem jechał prawdopodobnie napruty (z zakazem prowadzenia pojazdów).
Czerwonym, po chodniku. Jechał 4 latek.
Czterolatek poleciał LPR do szpitala w stanie ciężkim, jego rodzice też ucierpieli.
Ten z białego pojechał na krew, bo odmówił badania alkomatem.
#polskiedrogi #samochody #kierowcy #policja
Czerwonym, po chodniku. Jechał 4 latek.
Czterolatek poleciał LPR do szpitala w stanie ciężkim, jego rodzice też ucierpieli.
Ten z białego pojechał na krew, bo odmówił badania alkomatem.
#polskiedrogi #samochody #kierowcy #policja
Jechałem sobie dzisiaj autobusem po prawej stronie Wisły do szpitala w celu zawiezienia skierowania. O ile w kierunku szpitala blues grał zaledwie cichą melodię w tle, bo niewielki odór szczyn (i czegokolwiek co tam mają w siebie wtarte żule) z rzadka przeciskał się do moich nozdrzy. Wiadomo, zdarza się czasami, trudno. Natomiast to co stało się przy powrocie podpada pod zagrożenie bronią biologiczną czy wyciek toksycznych substancji i to #!$%@? z oczyszczalni ścieków. Jak na złość tylko jeden autobus wracał się na lewą stronę Wisły, więc siłą rzeczy nie mogłem zrezygnować zbytnio z tej przygody. Do autobusu weszła ONA. Prastara żul-matrona, do cna #!$%@?.
Nigdy wcześniej nie myślałem, że żywy człowiek mógłby wydawać z siebie taki odór. Bogata mieszanka szczochów, gówna (nie wiadomo czy tylko ludzkiego) i wszystkich innych aromatów, które zawstydziłyby nawet miesięcznego trupa. Jakby mało było tego, że przenikalność tego smrodliwego promieniowania była tak wielka, że nawet kierowca zmarkotniał bo widziałem go w lusterku (a siedział względnie odgrodzony), to matrona zajęła strategiczną pozycję na środku autobusu w celu zwiększenia pola rażenia i przemieszczała się od czasu do czasu w celu polepszenia cyrkulacji powietrza. #!$%@?ła przy tym takie farmazony gadając do siebie, że niebezpieczne byłoby nawet słuchanie tego, bo to podobne do czytania zakazanych ksiąg z powieści Lovecrafta. Widziałem twarze ludzi resztkami sił walczącymi z rzygiem, bo znajdowali się blisko epicentrum tej biologicznej katastrofy. Na szczęście stałem dosyć daleko i jestem względnie odporny na takie rzeczy, ale nadal blues dawał o sobie znać tak mocno, że zachowanie kamiennej twarzy było cholernie trudne.
I wtedy stał się cud. Smród niczym kwas rozpuścił pierwsze lody. Ludzie zjednoczyli się w walce ze wspólnym wrogiem. Widziałem jak jakaś babka w panice oddala się od źródła zarazy już niemal ledwo trzymając się na nogach, zaś inni pasażerowie pomogli jej przejść i osadzić się na względnie bezpiecznej (bo tak naprawdę i tak nie dało się przed tym ukryć) pozycji z dala od zagrożenia. Później powstała współpraca przy otwieraniu okien, bo nie wszyscy pasażerowie do końca zdawali sobie sprawę, że wystarczy nieco mocniej pociągnąć. Ludzie zaczęli ze sobą rozmawiać i snuć filozoficzne dysputy na temat tego jak to jest w ogóle możliwe by taki człowiek jeszcze jakoś żył. Niestety otwarcie okien to nie było coś, co mogło pomóc w tej trudnej sytuacji. Niektórzy zaczęli przystawiać chusteczki do nosów i chyba nawet pożyczali innym, bo niektóre starsze kobity faktycznie wyglądały jakby miały zaraz wyhaftować coś ciekawego na podłodze. Gdy nadzieja umarła, a ludzie pogodzili się z tym, że prawdopodobnie nie dożyją końca tego kursu, matrona opuściła miejsce zbrodni pozostawiając za sobą smród jeszcze przez jeden przystanek.
Jestem pewien, że wielu z tych ludzi zrewidowało swoje odczucia na temat eutanazji po tej jakże edukacyjnej przygodzie.