Wpis z mikrobloga

W totalnie odjechanym pastiszu politcznym z 1997 - Komusutra, którego autor ukrył się pod pseudo Aleksander Olin wśród absurdów takich jak Korwin wysadzający się na mównicy semowej gdy niepodzielną władzę zdobywa komuna, Kwaśniewski jako Prezydent Tysiąclecia, PZPEr czyli Polską Partią Erotyczna, zarodki klonów Lenina pływające w akwarium i ssące krew z ręki dysydentów z Radia Wolna Maryja jest też...

Liroy jako polityk.

A nawet minister infrastruktury, budujący betonowy Giewont.

„Obiecuję wam, że za dziesięć lat pod Giewontem odbędzie się olimpiada” ślubował Aleksander Kwaśniewski w 1996 roku pod Wielką Krokwią podczas Pucharu Świata w lotach narciarskich w Zakopanem.
Wielu wątpiło w prawdomówność pana prezydenta. Zaraz po utworzeniu KPN-u w ideę olimpiady zimowej w Polsce zwątpił nawet sam prezydent. Z jednej strony murem przeciw olimpiadzie w Tatrach stanął ROP (powołany we wrześniu 2004 roku spontaniczny góralski Ruch Ochrony Przyrody), z drugiej strony mur swoim sportowcom postawiła Unia Europejska i Stany Zjednoczone. Chęć udziału w igrzyskach wyraziła tylko Korea Północna, grupa średniej klasy skoczków z Arabii Saudyjskiej oraz stosunkowo mocna ekipa narciarzy z Tanzanii chcących sprawdzić swoje umiejętności w gigancie po trasie innej niż ta wytyczona pomiędzy głazami wulkanicznymi w szczytowych partiach Kilimandżaro. Wydawało się, że obiecanej przez Aleksandra Kwaśniewskiego olimpiady nie ma zrobić ani gdzie, ani dla kogo.
(...) Na szczęście l sierpnia 2005 roku do gabinetu prezydenta Kwaśniewskiego wkroczył Marian Mewa z rulonem mapy Puszczy Kampinoskiej w skali 1:10.000 pod pachą i ze śmiałą ideą w głowie. Szef MZK wskazał palcem położony poza granicą chronionej strefy KPN-u (Kampinoskiego Parku Narodowego) bezleśny obszar klinowato wcinający się w puszczę od północy. 15 sierpnia największe cementownie w kraju - Górażdże, Wierzbica, Ożarów i Strzelce Opolskie pracowały już pełną parą, wyrabiając 250% normy dziennej. Olimpiada miała być pod Giewontem, więc będzie.

- Nie wywołuj wilka z lasu, naprzód z komuną, stary dziadu, jak tu wlazłeś? - ministra budownictwa komunalnego Stefana Liroya nigdy nie opuszczał dobry humor. Stefan Liroy - kielczanin, idol młodzieży, autor między innymi sympatycznego przeboju Scyzoryk, którym wyrył się w 1995 roku w sercach bywalców dyskotek całego kraju, niejednokrotnie w nieformalnych rozmowach z Marianem mawiał, że na ministra zgłosił się „dla jajec”.
Już prowadzone w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych przez koalicję SLD-PSL doświadczenia dowiodły, że najlepiej na stanowisku w danym resorcie sprawdza się człowiek z otwartą głową spoza branży. Każde dziecko słyszało przecież o rewolucyjnych osiągnięciach rolnika Zdzisława Podkańskiego jako ministra kultury. Również dokonania Waldemara Pawlaka, który przejął pałeczkę od Zdzisława Podkańskiego są powszechnie znane - od choćby radykalna reforma tego skostniałego, wyalienowanego z kultury masowej tworu, jakim była Filharmonia Narodowa. Wspólnota KPN-u z tych udanych doświadczeń czerpała pełną garścią. W okresie przejściowym zdarzały się jeszcze wyjątki, w 2004 roku, jak pamiętamy, Zdzisław Podkański, ustępując na Krakowskim Przedmieściu miejsca Waldemarowi Pawlakowi, przeszedł na krótko do resortu rolnictwa, ale już wiosną 2006 roku tę scenę narodowego wyżywienia przejął Kazimierz Dejmek - niezapomniany dyrektor Teatru Narodowego i to właśnie dzięki wprowadzonym przez niego nowym układom choreograficznym ruchu kombajnów udało się podnieść dzienną normę zbioru wieprzaka o 35,7 kwintala z hektara. Oto wymowny dowód, co daje świeże spojrzenie niespecjalisty.
Specjalistyczne studia kształcą sprawnych wykonawców - wyciskają w mózgu ograniczoną sieć ścieżek, którymi myśl może się poruszać, na przykład magister inżynier zna wskaźniki wytrzymałości materiałów, prawa fizyczne rządzące odkształcaniem się stali i w związku z tym magister inżynier jest przekonany, że wie, co jest możliwe, a co nie. I dlatego prawdziwego geniusza i wizjonera, który wymyśli niemożliwe i każe je zrealizować wykształconym w danej dziedzinie specjalistom, takiego twórcy kreatora należy szukać przede wszystkim wśród ludzi aktywnych działających poza tą dziedziną ewentualnie pomiędzy „wywalonymi” studentami danej branży, których mózg zdołał się jeszcze oprzeć procesom deformacji, albo pomiędzy tymi, których duch szybuje daleko wyżej ponad poziomem formalnego wykształcenia. Taki był Liroy - minister podobnie jak Marian Mewa, Dejmek czy Czesław Niemen wzięty do rządu „z ulicy”, a ściślej rzecz ujmując, z ogólnokomunalnego konkursu dla wszystkich chętnych. Liroy, jak to już było wspomniane, wziął udział „dla jajec” i „dla jajec” zwyciężył. Jako minister budownictwa komunalnego stanął przed szansą realizacji swoich niesamowitych pomysłów, które nadesłał na konkurs.
Rekonstrukcja regionalnej drewnianej zabudowy wsi polskiej po uprzednim usunięciu murowanych elementów architektonicznych kontrastujących z naturalnym krajobrazem rolniczym - ten projekt w sierpniu 2006 roku był na półmetku. Natomiast prezent dla rodzimych Kielc -wzniesiona w centrum Wieża Millimetrowa (łac. mille = tysiąc) w kształcie ostrza scyzoryka była już gotowa. Bywalcy komunalnej kawiarenki znajdującej się na wysokości dziewięciuset dziewięćdziesięciu metrów twierdzą, że w pogodne dni z okien „Scyzoryka” widać nie tylko Łysą Górę, ale i Tatry odległe o dwieście kilometrów.
Marian Mewa szczerze zaprzyjaźnił się z Liroyem w czasie wspólnej realizacji
kompleksu olimpijskiego. Liroy okazał się niezastąpiony, zwłaszcza w kontaktach z ludźmi tej budowy, kiedy trzeba było przetłumaczyć harmonogram robót z inżynierskiego żargonu na ludzki język robotników. Właśnie dzięki temu osobistemu zaangażowaniu Liroya ta sztandarowa inwestycja realnego komunizmu, trzykrotnie przewyższająca skalą kairskie piramidy, realizowana była w tempie o 1000% wyższym od tego, jakie uzyskiwali faraonowie egipscy, stosując niewolniczy ucisk.

#wybory #liroy #fantastyka
  • 2