Wpis z mikrobloga

#oswiadczenie ##!$%@?

Nie chce by traktowane bylo to co napisze jako #buldupy .Moje spostrzezenia w tej kwestii oparte są na pewnych doświadczeniach...

Mam na myśli obcokrajowców w Polsce, a że mieszkam w Warszawie to w tym wypadku o nich wspomne.

Denerwuje, irytuje mnie obnoszenie się ze swoją "obcokrajowością", tzn mówienie donośnym głosem miedzy sobą w trakcie rozmowy (dziwna własciwość - im wiecej polaków w otoczeniu, nawet stojących cicho, tym głośniej ze sobą rozmawiają, dając nam do zrozumienia że cebulaki i tak gówno zrozumieją więc możemy nawet po nich pojechać we własnym języku... Brytyjczycy w UK nie przekrzykują się, Hiszpanie tak samo włosi podobnie... a w warszawie?... w klubie, kinie, uczelni, ulicy, komunikacji miejskiej wygląda to jak otwarty festiwal zajebistości, założe kołnierzyk, #!$%@?ę tęczowy szaliczek, marynarkę z logo Gryffindoru, zarzucę frazeologią z pięknym akcentem w tonacji głosu równemu donośności startującego Boeinga 777 by w ten oto sposób #!$%@?ć swoje ego ponad nieboskłon... Po co to?
  • 2
@Shewie: A ja przyznam szczerze, że jedyni 'obcokrajowcy' jakich zauważyłem w komunikacji miejskiej to Ukrainki, które głośno rozmawiały przez telefon i to był chyba objaw braku kultury, a nie obnoszenia się ze swoją zagranicznością ;)