Wpis z mikrobloga

Właśnie pochowałem swojego najlepszego przyjaciela, z którym spędziłem prawie połowę swojego życia. Chyba nigdy nie czułem się tak beznadziejnie. Owczarek podhalański, Cezar. Cały czas wspominam, jak wiozłem go z tatą w małym kartonie od hodowcy. Przez pierwszych kilka miesięcy muslieliśmy zrobić mu zagrodę, by przypadkiem nie uciekł - taki był na początku mały. Później już spokojnie wskakiwał na ramiona, a ważył tyle, że ciężko go było podnieść. Niesamowicie uparty i dumny. Dzielnie pilnował terenu. Przeszedł wiele chorób: dysplazję stawów biodrowych, ektropium, guzy na brzuchu. Wszystko jednak zawsze kończyło się dobrze. Pamiętam jak zdziwiła się pani weterynarz, jak jej powiedziałem, że Cezar biegał wieczorem po operacji mimo, że miał spać do następnego dnia. Przez jakiś czas nie było mnie w domu, wróciłem dopiero wczoraj. Przywitałem się z rodziną, która powiedziała, że pies choruje. Jak do niego poszedłem to od razu zauważyłem, że sprawa jest poważna. Totalnie uszło z niego życie. Jedyne co zrobił to zamerdał ogonem. Weterynarz dał nam dwie strzykawki z antybiotykami, a jedną zaaplikował na miejscu. Skręt żołądka raczej odpadał, bo nie bolało go jego uciskanie. Brzuch wyglądał jak balon z piłki. Nie wiedziałem, co mam robić. Siedziałem z nim, ale byłem totalnie bezsilny. Dziwnie oddychał, zbierało mu się na wymioty, ale bez efektu. Doszedłem do wniosku, że sen mu i mi lepiej zrobi, i kolejnego dnia mu się poprawi - zawsze tak było. Dzisiaj rano dowiedziałem się, że Cezar tej nocy nie przeżył. Miał 8,5 roku. Śmiertelna choroba zaczęła się w poniedziałek. Bardzo kiepski stan w środę - nie miał sił, nic nie jadł i nie pił. Najbardziej boli mnie to, że prawdopodobnie umierał w męczarniach. Z pyska wyciekło mu trochę rzadkiej krwi. Wspólnie wykopaliśmy grób, gdzie oprócz niego, daliśmy jego smycz z lat dziecięcych i kilka gałęzi świerku. Spał pod nimi i z ukrycia obserwował swój teren. Nawet po śmierci wyglądał dumnie i dostojnie.
Zawsze sobie radziłem z emocjami. Nawet w sytuacjach wybitnie stresujących. Teraz nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez niego.
#psy #feels
  • 8
@szajka: nie wiem jak to jest stracić psa, bo mój pierwszy w życiu dalej żyje, choć poniekąd już ją straciłam zostawiając ją z rodzicami, ale niejednego zwierzaka już przeżyłam i to jedne z najbardziej rozdzierających wewnętrznie zdarzeń. Trzymaj się.
@szajka: ja też w tym roku straciłam mojego ukochanego psa :( walczył dzielnie z chorobą, nie było po nim kompletnie nic widać, więc każdy był zdziwiony, że on jest tak chory, ale pewnego dnia opadł z sił :( było to w marcu, a do teraz mam łzy w oczach jak o nim myślę :( trzymaj się!