Wpis z mikrobloga

@franzie: Myślę, że to poniekąd skutek tego, że kobiety są tak podatne na krytykę. Jak na moich studiach krytykowaliśmy jakiegoś prowadzącego - to on miał na to #!$%@?, nic nie zmieniał. Jak krytykowaliśmy jakąś prowadzącą - to strasznie się przejmowała, prowadzenie zajęć zaczynało być dla niej stresem i robiła się nie miła.
@franzie: Ameryki nie odkryłaś. Wystarczy, że dostanie taka okresu, menopauzy, albo bolca dawno nie miała, tabliczki czekolady nie zdążyła zjeść, a jest w ciąży i ma ochotę, czy cokolwiek właściwego dla #logikarozowychpaskow i szkoda dyskutować, nawet jak się ma rację. Mnie raz z socjologii właśnie ciężarna #!$%@?ła, bo w humorze nie była. Normalne wykładowczynie, to przeważnie te starsze z mężami i wysokimi tytułami. Ja ostatnio miałem do czynienia z doktorantką, czyli
@franzie: Moim zdaniem to bezsensownie generalizujesz, bo np. ja na razie trafiałem na same sympatyczne i posiadające dużą wiedzę doktorantki. Natomiast co do facetów, to zdarzyło mi się mieć zajęcia z takimi, którzy akceptowali jedną, uznawaną przez siebie prawdę na zasadzie "bo tak".
@franzie: U mnie prawie wszyscy prowadzący, których miałam, byli ok. Zdarzyło się 2 czy 3 wkurzających i to akurat byli faceci :P Kobiety były spoko.
Ale od kiedy sama prowadzę zajęcia, podchodzę do oceny prowadzących z większym dystansem. Jedni maja talent do nauczania inni nie, ale niestety prowadzenie zajęć ze studentami jest obowiązkiem, a nie wyborem ( ͡° ʖ̯ ͡°)