Aktywne Wpisy
MG78 +524
Już za dwa tygodnie premiera mojej pierwszej książki, dziś drukarnia potwierdziła wszystkie terminy, jaram się niesamowicie więc czas na małe rozdajo!
Przedmiotem rozdajo jest fizyczny egzemplarz mojej książki Zrozumieć Ramen, nad którą intensywnie pracowałem przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Książkę można zamówić na topgar.pl, jest tam też spis treści i przykładowe strony
Zrozumieć Ramen ma twardą oprawę i 320 stron. Moim celem było stworzenie kompendium o ramenie, które będzie przystępne zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych. Pisząc książkę spędziłem ponad dwa miesiące w Japonii, a w książce oprócz przepisów jest też dużo zdjęć i tematów społeczno-kulturowych związanych z ramenem. Do Japonii chciałbym zresztą niedługo na trochę dłużej wrócić, trzymajcie kciuki aby się udało!
Przedmiotem rozdajo jest fizyczny egzemplarz mojej książki Zrozumieć Ramen, nad którą intensywnie pracowałem przez ostatnie kilkanaście miesięcy. Książkę można zamówić na topgar.pl, jest tam też spis treści i przykładowe strony
Zrozumieć Ramen ma twardą oprawę i 320 stron. Moim celem było stworzenie kompendium o ramenie, które będzie przystępne zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych. Pisząc książkę spędziłem ponad dwa miesiące w Japonii, a w książce oprócz przepisów jest też dużo zdjęć i tematów społeczno-kulturowych związanych z ramenem. Do Japonii chciałbym zresztą niedługo na trochę dłużej wrócić, trzymajcie kciuki aby się udało!
Metylo +50
Lubię iwucia ale w tym fragmencie wypadł jak totalny dzban, który nie ogarnia wyboru przeciętego Kowalskiego pomiędzy wynajmem za 3k (+200zl/rok) albo rata 2.5 k za (nie)wymarzone 40-50m²
#nieruchomosci
#nieruchomosci
Siedzę z dziewczyną w pubie, ok 21:30 Ona poszła do toalety. Jakiś koleś siada z impetem na jej krześle, plecami do mnie. Mówię przepraszam to miejsce jest zajęte. Braki reakcji, wiec powtarzam. Nie słyszy,. albo nie chce słyszeć. Dotykam jego ramienia i powtarzam kulturalnie, ze jest zajęte. Nie skończyłem mówić i dostaję 3 gongi na twarz. Zero ostrzeżeń, pyskówki, nic. Ot w------l niespodzianka, praktycznie bez szans na reakcję. Okulary lecą na ziemię, ja chyba też, już nie pamiętam. Krew z nosa i ust. Ja w szoku, reszta ludzi też, nikt nie reaguje, koleś gdzieś chyba znika. otrząsam się, wycieram krew, zbieram okulary, na całe szczęście całe bo było nowe i drogie, ale wtedy tego nie wiedziałem czy szkła nie popękały. Barmanki podbiegają, coś tam wycierają, przepraszają, jakiejkolwiek ochrony brak.
Mija kilka dłuższych chwil, otrząsam się i wychodzę, po kliku chwilach dołącza do mnie dziewczyna. Od barmanki dowiaduję się, że znają kolesia, rzucają ksywą, ale nie wiedzą jak się nazywa. Dzwonię na 997, widzę, że ten typ wychodzi drugim wyjściem. ruszamy za nim. W końcu udaje mi się dodzwonić. Z bocznej uliczki dotarliśmy na płytę Starego Rynku, oczywiście na 997 nie wiedzą, czy mają w pobliżu patrol, słyszę jak się nawzajem pytają i nic nie wiedzą. Sam dostrzegam sukę. Każę dziewczynie czekać i biegnę po policje, bo koleś zaraz ucieknie. Są tak sprytnie ustawieni, że mija dłuższa chwila zanim udaje im się wyjechać. Gdyby dziewczyna się posłuchała i czekała koleś już by dawno uciekł, bo nieźle zasuwał, wyraźnie uciekał.
Dziewczyna idzie kilkadziesiąt metrów za nim i do mnie dzwoni informując gdzie jest, ja cały zesrany, że coś się jej stanie, a policja gramoli się tak, że szybciej byłoby pieszo. Zapada decyzja, że wychodzę z 2 policjantami. Okazuje się, że policjanci w ogóle się nie znają, facet myli zupełnie imię policjantki. Biegnę do dziewczyny, policjanci za mną. Ona wie, ze koleś skręcił w boczną uliczkę, ale nie wiemy gdzie jest. Szybko okazuje się, ze wszedł do piwnicy, gdzie są automaty do gry, siedzi tam z jakimś karkiem, ale był na tyle sprytny, ze widać go z ulicy. Policjanci go spisują, pytają mnie co się stało, później jego. Przyznaje się, ze mnie uderzył bo ponoć kazałem mu w---------ć. Policjanci kilka razy pytają mnie dosyć agresywnie czy chcę zgłaszać sprawę, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie. Tym czy moje okulary są zniszczone w ogóle się nie interesują gdy im o tym mówię. Zgłaszam sprawę. Wysyłają mnie na komisariat policji. Muszę iść tam kilometr pieszo, mimo, że oni też tam pojadą złożyć raport. Po chwili wypuszczają kolesia, który mnie pobił, robią to w taki sposób, ze mijam go w ciemnej uliczce, już bez policji. Super troska o poszkodowanego k---o. Z tego co widziałem to w ogóle go nie przeszukali, o przepytaniu świadków w ogóle nie wspominam. Byli tak zorientowani w terenie, że musiałem im mówić gdzie jesteśmy, gdy dzwonili po sukę, z której wyszli.
Na komisariacie jakaś opryskliwa baba, żadnego dzień dobry słucham, proszę poczekać. Mowie jej po co przyszedłem i znika bez wyjaśnienia. Po kilku minutach pojawia się policjant, który spisuje moje zeznania i daje mi skierowanie na obdukcje.
Następnego dnia rano zamiast do pracy jadę na obdukcję. Mam całą opuchniętą wargę, nos jak bulwa i śliwę pod okiem i lekko nadkruszona jedynkę, odpadł kawałek wielkości ziarenka. Przyjmuje mnie sympatyczna lekarka i wysyła mnie do szpitala na prześwietlenie bo podejrzewa złamanie nosa. tyle, ze w szpitalu, do którego mnie skierowała jest sor, ale nie ma laryngologa. Wysyłają mnie do drugiego. Tam laryngolog będzie o 15, a jest ok 10. Odsyłają mnie do trzeciego, tam na początku robią problemy, ale mnie przyjmują i idzie dosyć sprawnie. Okazuje się, że nos na szczęście nie jest złamany. Płacę 7zł za płytę z rentgenem, wracam do medycyny sądowej, wręczam dokumentację z badania. Oczywiście uszkodzenia są poniżej 7 dni, więc policja sama nie wniesie sprawy. Dowiaduję się, ze nie wystarczyłoby zwykle złamanie nosa, musiałoby być z przemieszczeniem, żeby koleś był ścigany. Z zębem mam sobie iść do stomatologa, żeby spiłował i tyle.
Wracam do pracy w połowie dnia, są na tyle w porządku, że nie robią mi problemów. Staram się pracować, chociaż nie jest to łatwe, ryj boli i nie mogę założyć okularów bo nos jest opuchnięty, a za uchem mam siniaka.
Pytam prawniczki w pracy co mogę zrobić. Słyszę to czego się spodziewałem i o czym wspomniał policjant, który przyjmował mojej zeznanie. Mogę jedynie sam wnieść pozew na drogę cywilną o naruszenie nietykalności cielesnej, ale sam ponoszę wszystkie opłaty, więc ta prawniczka mi odradza bo g---o zdziałam, to nie jest nawet przestępstwo i kolesiowi pewnie nic nie zrobią. Szkoda czasu i nerwów. Mirki spod tagu #prawo zgadzacie się z nią?
Najbardziej w----i mnie to, ze koleś pozostanie bezkarny. Za przejście przez pustą ulicę nie na pasach, albo p--o na ławce dostałbym mandat a on nic. Można komuś przywalić w ryj bez konsekwencji. Żeby on chociaż dostał mandat, albo kilkadziesiąt godzin prac społecznych, ale nie, nic. Przez to, że zgłosiłem sprawę tylko mógł się dokładnie przyjrzeć mi i mojej dziewczynie. On i jego znajomy, bo policji nie przeszkadzało, że jakiś kark się przygląda. Wychodzi na to, ze trzeba było nic nie robić, albo samemu spuścić mu w------l, właściwie to miałem szczęście, ze koleś mi nie dołożył drugi raz gdy mijał mnie w uliczce. Ja p------e, w jakim kraju my żyjemy.
@Sebeq92: Ty też go wprowadzasz w błąd, zasadniczo są 3 tryby: ściganie z
Wiesz ta policja stała tam głównie po to, żeby dać komuś mandat za picie poza ogródkami piwnymi, lub w wypadku właśnie wybryków chuligańskich. Pytanie co jest bardziej szkodliwe picie piwa na ławce, gdy w ogródku obok robi się to legalnie, czy obijanie komuś mordy bez powodu? Policja potrafiła mnie ścigać i wlepiać mandat, gdy przeszedłem nie na pasach przez zupełnie pustą ulicę, albo gdy piłem p--o idą w tłumie
Do tego jeśli byli to policjanci to wchodzą w grę inne przestępstwa ścigane z oskarżenia publicznego.