Aktywne Wpisy
Szarmancki-Los +580
Zawsze jak gram w gierki to robię to jednym schematem, mianowicie być jak najbardziej szlachetny i nie popełniać żadnych przestępstw, o ile to jest niezbędne fabularnie.
Jeśli mogę komuś darować życie to daruję, jak mogę odmówić nagrody za wykonanie zadania to odmówię, nigdy nie kradnę przedmiotów jeśli jest możliwość zdobycia ich w sposób legalny(chociaż wiadomo, zawsze plądruję zwłoki pokonanych przeciwników, nie wiem czy liczy się to jako kradzież).
Nawet jeśli już gram
Jeśli mogę komuś darować życie to daruję, jak mogę odmówić nagrody za wykonanie zadania to odmówię, nigdy nie kradnę przedmiotów jeśli jest możliwość zdobycia ich w sposób legalny(chociaż wiadomo, zawsze plądruję zwłoki pokonanych przeciwników, nie wiem czy liczy się to jako kradzież).
Nawet jeśli już gram
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Siedzę z dziewczyną w pubie, ok 21:30 Ona poszła do toalety. Jakiś koleś siada z impetem na jej krześle, plecami do mnie. Mówię przepraszam to miejsce jest zajęte. Braki reakcji, wiec powtarzam. Nie słyszy,. albo nie chce słyszeć. Dotykam jego ramienia i powtarzam kulturalnie, ze jest zajęte. Nie skończyłem mówić i dostaję 3 gongi na twarz. Zero ostrzeżeń, pyskówki, nic. Ot #!$%@? niespodzianka, praktycznie bez szans na reakcję. Okulary lecą na ziemię, ja chyba też, już nie pamiętam. Krew z nosa i ust. Ja w szoku, reszta ludzi też, nikt nie reaguje, koleś gdzieś chyba znika. otrząsam się, wycieram krew, zbieram okulary, na całe szczęście całe bo było nowe i drogie, ale wtedy tego nie wiedziałem czy szkła nie popękały. Barmanki podbiegają, coś tam wycierają, przepraszają, jakiejkolwiek ochrony brak.
Mija kilka dłuższych chwil, otrząsam się i wychodzę, po kliku chwilach dołącza do mnie dziewczyna. Od barmanki dowiaduję się, że znają kolesia, rzucają ksywą, ale nie wiedzą jak się nazywa. Dzwonię na 997, widzę, że ten typ wychodzi drugim wyjściem. ruszamy za nim. W końcu udaje mi się dodzwonić. Z bocznej uliczki dotarliśmy na płytę Starego Rynku, oczywiście na 997 nie wiedzą, czy mają w pobliżu patrol, słyszę jak się nawzajem pytają i nic nie wiedzą. Sam dostrzegam sukę. Każę dziewczynie czekać i biegnę po policje, bo koleś zaraz ucieknie. Są tak sprytnie ustawieni, że mija dłuższa chwila zanim udaje im się wyjechać. Gdyby dziewczyna się posłuchała i czekała koleś już by dawno uciekł, bo nieźle zasuwał, wyraźnie uciekał.
Dziewczyna idzie kilkadziesiąt metrów za nim i do mnie dzwoni informując gdzie jest, ja cały zesrany, że coś się jej stanie, a policja gramoli się tak, że szybciej byłoby pieszo. Zapada decyzja, że wychodzę z 2 policjantami. Okazuje się, że policjanci w ogóle się nie znają, facet myli zupełnie imię policjantki. Biegnę do dziewczyny, policjanci za mną. Ona wie, ze koleś skręcił w boczną uliczkę, ale nie wiemy gdzie jest. Szybko okazuje się, ze wszedł do piwnicy, gdzie są automaty do gry, siedzi tam z jakimś karkiem, ale był na tyle sprytny, ze widać go z ulicy. Policjanci go spisują, pytają mnie co się stało, później jego. Przyznaje się, ze mnie uderzył bo ponoć kazałem mu #!$%@?ć. Policjanci kilka razy pytają mnie dosyć agresywnie czy chcę zgłaszać sprawę, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie. Tym czy moje okulary są zniszczone w ogóle się nie interesują gdy im o tym mówię. Zgłaszam sprawę. Wysyłają mnie na komisariat policji. Muszę iść tam kilometr pieszo, mimo, że oni też tam pojadą złożyć raport. Po chwili wypuszczają kolesia, który mnie pobił, robią to w taki sposób, ze mijam go w ciemnej uliczce, już bez policji. Super troska o poszkodowanego #!$%@?. Z tego co widziałem to w ogóle go nie przeszukali, o przepytaniu świadków w ogóle nie wspominam. Byli tak zorientowani w terenie, że musiałem im mówić gdzie jesteśmy, gdy dzwonili po sukę, z której wyszli.
Na komisariacie jakaś opryskliwa baba, żadnego dzień dobry słucham, proszę poczekać. Mowie jej po co przyszedłem i znika bez wyjaśnienia. Po kilku minutach pojawia się policjant, który spisuje moje zeznania i daje mi skierowanie na obdukcje.
Następnego dnia rano zamiast do pracy jadę na obdukcję. Mam całą opuchniętą wargę, nos jak bulwa i śliwę pod okiem i lekko nadkruszona jedynkę, odpadł kawałek wielkości ziarenka. Przyjmuje mnie sympatyczna lekarka i wysyła mnie do szpitala na prześwietlenie bo podejrzewa złamanie nosa. tyle, ze w szpitalu, do którego mnie skierowała jest sor, ale nie ma laryngologa. Wysyłają mnie do drugiego. Tam laryngolog będzie o 15, a jest ok 10. Odsyłają mnie do trzeciego, tam na początku robią problemy, ale mnie przyjmują i idzie dosyć sprawnie. Okazuje się, że nos na szczęście nie jest złamany. Płacę 7zł za płytę z rentgenem, wracam do medycyny sądowej, wręczam dokumentację z badania. Oczywiście uszkodzenia są poniżej 7 dni, więc policja sama nie wniesie sprawy. Dowiaduję się, ze nie wystarczyłoby zwykle złamanie nosa, musiałoby być z przemieszczeniem, żeby koleś był ścigany. Z zębem mam sobie iść do stomatologa, żeby spiłował i tyle.
Wracam do pracy w połowie dnia, są na tyle w porządku, że nie robią mi problemów. Staram się pracować, chociaż nie jest to łatwe, ryj boli i nie mogę założyć okularów bo nos jest opuchnięty, a za uchem mam siniaka.
Pytam prawniczki w pracy co mogę zrobić. Słyszę to czego się spodziewałem i o czym wspomniał policjant, który przyjmował mojej zeznanie. Mogę jedynie sam wnieść pozew na drogę cywilną o naruszenie nietykalności cielesnej, ale sam ponoszę wszystkie opłaty, więc ta prawniczka mi odradza bo gówno zdziałam, to nie jest nawet przestępstwo i kolesiowi pewnie nic nie zrobią. Szkoda czasu i nerwów. Mirki spod tagu #prawo zgadzacie się z nią?
Najbardziej #!$%@? mnie to, ze koleś pozostanie bezkarny. Za przejście przez pustą ulicę nie na pasach, albo piwo na ławce dostałbym mandat a on nic. Można komuś przywalić w ryj bez konsekwencji. Żeby on chociaż dostał mandat, albo kilkadziesiąt godzin prac społecznych, ale nie, nic. Przez to, że zgłosiłem sprawę tylko mógł się dokładnie przyjrzeć mi i mojej dziewczynie. On i jego znajomy, bo policji nie przeszkadzało, że jakiś kark się przygląda. Wychodzi na to, ze trzeba było nic nie robić, albo samemu spuścić mu #!$%@?, właściwie to miałem szczęście, ze koleś mi nie dołożył drugi raz gdy mijał mnie w uliczce. Ja #!$%@?, w jakim kraju my żyjemy.
@dondon: nie.
@Spetzanz: Van Gogh
@Novy: jest ściganie gdy lekarz sądowy uzna, że obrażenia trwają dłużej niż 7 dni. W tym wypadku nos musiałby być złamany z przemieszczeniem, tak mi powiedziała lekarka, która mnie badała. Ona z kolei zdziwiła się, że policjanci w ogóle nie
Ponadto sąd może nakazać mu zapłatę ci jakiejś kwoty, albo ewentualnie możesz dochodzić jej w postępowaniu cywilnym.
Wiec osiągniesz podwójny efekt - koleś