Wpis z mikrobloga

Ustawiłem sobie jako dzwonek w telefonie piosenkę zespołu Krzysztof Krawczyk pod tytułem „Parostatkiem w piękny rejs”, usiadłem na parapecie w kuchni i czekam. Mijają dni, miesiące, mija rok. W końcu telefon dzwoni. Czekam do refrenu i odbieram. To mój znajomy And, laureat ogólnopolskiego konkursu poetyckiego „O Złotą Wieżę Piastowską”.
- Tu i tu - mówi.
- OK - odpowiadam.
- O tej i o tej.
- W porządku.
Odkładam telefon, biorę do ręki palto, kapelusz i wychodzę.

Spotykam się z Andem przed bramą zoo. Ma w ręku zielony balonik na sznurku. Pytam, po co mu ten artefakt.
- A, bo ja wiem? - odpowiada. - Może kiedyś się przyda.
Idziemy nad Wisłę. Po drodze spotykamy rudego Antka, co mu kiedyś na Szmulkach cegłą w cyferblat rzucili i teraz bez zębów chodzi. Pyta, czy chcemy siuwaksu zakupić.
- Nie - odpowiadam.
- Chcemy - mówi And i wyciąga pięćdziesiąt złotych.
Antek daje mu siuwaks, pluje na chodnik i pyta, po co ten balon.
- A, bo ja wiem? - uśmiecha się And. - Może kiedyś się przyda.
Antek też się uśmiecha, chociaż zwykle tego nie robi. Rozstajemy się w pocałunkach i idziemy dalej.

Siadamy na plaży, zdejmujemy buty i patrzymy na rzekę. Zielony balonik unosi się na wietrze, przywiązany do butelki po piwie.
- Spójrz, jak płynie ta #!$%@? woda - mówi And.
- No, widzę - odpowiadam.
Mój znajomy poeta wyjmuje z kieszeni siuwaks, usypuje trochę na bibułę i kręci papierosa, a resztę zawija w sreberko i chowa. Zapala i podaje mi, ale odmawiam. Nie potrzebuję tego. Jak byłem mały, wpadłem do garnka z kapustą.
- Wiesz, że nikt nie wie, kto wymyślił hydrant, bo patent na hydrant spłonął w pożarze? - mówi And.
- Nie, And - odpowiadam. - Nigdy tego nie wiedziałem.
- To już wiesz.

Odwracam głowę i widzę, jak po plaży zapychają w naszą stronę dwaj policjanci. Nie wyglądają na zadowolonych ze swojego życia i obowiązków, jakie stawia przed nimi służba mundurowa. Spoglądam na Anda, a on wyjmuje z ust papierosa i dyskretnie chowa go pod kamień.
- Dzień dobry, komenda stołeczna policji - mówi do nas jeden z policjantów. Drugi patrzy smutno na rzekę.
- Dzień dobry, Legia Warszawa - odpowiada And.
- Czy posiada pan przy sobie jakiekolwiek przedmioty prawnie zabronione?
- Mam tylko mój talent.
- Proszę opróżnić kieszenie.
Patrzę znów na Anda, a on schyla się, podnosi butelkę po piwie i odwiązuje sznurek balonika.
- Po co panu ten balon? - pyta smutny policjant.
- A, bo ja wiem? - odpowiada And - Może kiedyś się przyda.
Po czym wyjmuje z kieszeni zawiniątko z siuwaksem, przywiązuje je do sznurka i puszcza zielony balonik w powietrze. Wieje silny, gorący wiatr, balonik ulatuje wysoko, wznosi się do nieba, między chmury, i powoli znika nam z oczu. Policjanci patrzą za nim z otwartymi ustami, nie wiedząc, co powiedzieć.
- Poezja - odzywa się w końcu jeden z nich.
- Poezja, #!$%@? - zgadza się And.

#truestory
  • 14