Wpis z mikrobloga

#heheszki Wczoraj musiałem trochę pojeździć swoim autem po małym miasteczku na prowincji. Ledwo wjechałem w jego granice a ktoś zamrugał mi długimi. Pomyślałem że psy łapią. Jeżdżę, robię swoją robotę, a psów niema. Za chwilę kolejny kierowca mi mruga. Znowu nigdzie nie ma psów. Pomyślałem że pewnie coś nie tak z samochodem. Wysiadam oglądam... nic. Za minutę kolejny kierowca ... i kolejny i kolejny. Zacząłem łapać schizę. ! ! Po godzinie zorientowałem się że ktoś musi mieć w okolicy podobny bolid do mojego, a że jest to auto trochę nieszablonowe to każdy z daleka myślał że byłem jego znajomym.