Wpis z mikrobloga

#depresja
Natrafiłem na pewien post, który wywarł na mnie ogromne wrażenie, bo tak trafnie opisuje przeżywanie przeze mnie rzeczywistości - sam nie potrafię tak tego opisać. Doszedłem do opisywanego tutaj zanegowania, uważam się za antynatalistę. I to jest zaledwie ta "lekka" depresja, która pozwala na względnie normalne funkcjonowanie, a przynajmniej udawanie. Polecam przeczytać dla osób, które myślą, że "wystarczy wziąść się w garść".

Każdy przeżywa dystymię, jaki i inne choroby, na swój sposób, ale takie stwierdzenie ma taką samą wartość jak to, że “każdy człowiek jest inny”. W rzeczywistości dziewięćdziesiąt parę procent ludzi to ten sam człowiek, kalka, schemat, robot, i tak samo, większość dystymików będzie pisało w takich miejscach jak to tak samo i o tym samym. To i ja napiszę o swojej dystymii, ale może właśnie trochę inaczej.


Dystymia to doświadczenie, które zabiera człowieka na dno egzystencji, podobnie jak Blake’a (Cobaina) w filmie “Last Days”. Na dnie tej studni nic nie ma, siedzisz tam sam i marzysz może o tym, by powrócić na powierzchnię, do ludzi i do twoich zabawek, żeby znów się cieszyć, skakać pajacyki i wylewać wiadra łez na widok zachodu Słońca. Patrzysz na swoich kolegów i koleżanki, a oni wydają się tak kochać życie, wydaje się, że żyją pełnią życia, uśmiech nie znika z ich twarzy nigdy. Czyżbyś był nieprzystosowany?

To dno egzystencji to odcięcie się od tego wszystkiego, do czego się było przywiązanym i co się lubiło. Wszystko nagle traci wartość. bo co ma wartość, gdy nie odczuwa się życia? Samo życie zostaje podważone.

Zaczynasz widzieć z innej perspektywy. Czym było to, co sprawiało ci przyjemność? Co było w tym takiego wspaniałego i dobrego, że zadowalało cię na czas twego życia?

Ktoś nacisnął mały przycisk w twojej głowie, i bodźce już nie działają tak, jak kiedyś, tak, jak u innych ludzi. Względność przyjemności i radości? Co ci dotąd dawało radość? Ile w tym było autentyzmu, a ile ściemniania sobie i innym, że to taaakie prawdziwe i warte przeżywania? Na ile to było karmienie się nawzajem powierzchownością i małymi podnietami, a na ile bycie sobą bez masek “fajności” i “wesołości”? Zastanawiasz się, dlaczego już nie cieszy cię #!$%@? się za sklepem z twoimi kolegami? Może myślisz, że coś z tobą musi być nie tak, skoro nie sprawia ci to frajdy. Może to jakaś wada genetyczna, że jakoś nie czujesz tych alkoholowych uciech pełnych życia i głębokiej więzi przyjaźni stukających się kieliszków?


Iluzje opadają, świadomość się poszerza, a bezsens zaczyna się coraz bardziej uwydatniać. To jak reset odbioru rzeczywistości. W OD-cięciu się od przywiązania do tego wszystkiego wokół ciebie na nowo próbujesz nadać jakoś sens, bo poczucie sensu to zawór bezpieczeństwa, który chroni życie, pozwala przetrwać. W dystymii żadnego sensu NIE DA się znaleźć, nawet Jezusek w postaci opłatka traci swoje właściwości, a śpiewane w kościele anielskie hymny wcale nie zmieniają nastroju wiernego. Totalny reset, a jak się komu uda, do dociera do samego rdzenia wszystkich pytań, czyli “KIM JESTEM?”. Nie, czy jest co po śmierci, albo po co żyć. Pierwszym ze wszystkim pytań jest, kim jestem. Jeśli nie wiesz tego, to po co szukasz odpowiedzi na inne pytania?

W tym bezsensie nagle okazuje się, że odczuwanie rzeczywistości jest czymś względnym, potencjalnie różnym dla każdego osobnika. NAGLE – książki nie mają wartości, spacery wydają się być jedynie nudą, a rozmowy z rówieśnikami tracą wszelki optymizm. Wakacje tu czy zagranicą – czujesz się tak samo. Czy to tylko niedobór serotoniny w twojej główce, czy coś więcej jest na rzeczy? Może to tylko twoja wina, jesteś niepełnosprawny biologicznie, masz braki genetyczne?

Jest jeszcze inna opcja. Zanegowanie słuszności tego, co dokoła. Ich radość nie jest prawdziwa, ich szczęście jest udawane, ich sposób życia nie jest autentyczny. To oni żyją iluzjami, to oni są bezsensowni.

Samoświadomość jest narzędziem poznania i ZROZUMIENIA, po które sięga człowiek, który już nic nie ma, i którego już nic nie cieszy, bo już nic niczemu nie służy, a jutro będzie takie samo, jak dziś i wczoraj, i ostatnie parę lat. Wprowadzanie coraz więcej świadomości w każdą chwilę obserwacji siebie i innych ludzi ujawnia ściemę, powierzchowność żywotów, kruszy iluzje rzekomego szczęścia dokoła, które, okazuje się, chwieje się nierzadko, a podparte jest jedynie uzależnieniem od partnerka/ partnerki i emocjonalnego hałasu wokół.

Dystymia to dystans do rzeczywistości i do emocji. Kto poddany emocjom, ten od nich zależny i tak jego życie płynie, jak one mu będą grały. Dystymik już nie jest zależny od żadnych doznań, bo nawet masturbacja jest już tylko lekkim łaskotaniem skóry i niczym więcej; przestają go pasjonować rozmowy o nowym modelu audicy przy rodzinnym stole, ani nie śmieszy go oklepany żart o rzekomym odchudzaniu się przez ciotkę Krysię.

Komu dane zrozumieć, ten obserwuje, analizuje i myśli, choć ciężko mu to w tym stanie przychodzi. Wnioski z tych rozumowań są takie, że już sam nie wie, czy on już kompletnie zwariował, czy to tym ludziom wszystkim się we łbach poprzewracało.

“Gdybyśmy nie potrafili sięgnąć dna naszego bólu, to kim bylibyśmy, jak nie Maszynami, zakodowanymi na wizję świata zbudowanego z aniołków, mistrzów, ofiar miłości pierwszej i ostatniej, wyznawców bliskości za pieniądze i konsumentów toreb szczęścia z recyklingowego plastiku? ”


“Świadomość teatru życia jest podstawą do jego zmian i Uwolnienia się z presji “jedynej prawdy”.

Teatr Maszyn LOS MACHINOS prowokuje do przemyśleń ludzi, w których tli się jeszcze iskierka przeczucia, że jest “coś więcej” PONAD maszynowymi afektami.

Reszta ludzkości płynie myślowym kanałem ściekowym, wprost w objęcia gównianej przyszłości.”


Cytaty z Los Machinos.
  • 2
@andrzejkwo: ok mogę się tu wypowiedzieć.
Więc tak po pierwsze nie konsultowałem z moim psychiatrą, czy z jakimś psychoterapeutą czy jestem dystymikiem oficjalnie, ale podziało się tak w moim życiu jak tu jest opisane.
Tak więc dystymii nie da się odwrócić? Tzn. to droga w jedną stronę? Z życia pochłaniającego uczucia różnego rodzaju by czuć że się żyje, przechodzi się przez ich totalny brak, a później uczy się je rozróżniać -