Wpis z mikrobloga

#sny #sen #coolstory
Eeee, śniło mi się, że wróciłem do szkoły, dostałem się do jakiegoś najgorszego liceum w mieście. Spóźniłem się na pierwsze zajęcia bo nie mogłem znaleźć sali, gdy już wszedłem do środka musiałem zająć miejsce w ławce za jakąś kolumną przez co nie widziałem połowy tablicy. To była lekcja matematyki, babka z wyglądu już przypominała straszną sukę, gruba, siwe włosy, wyłupiaste oczy. Nagle wstaje i mówi, że teraz wybierze kogoś na ocenę do tablicy i... pada na mnie. Tylko zamiast dobrze przeczytać moje imię i nazwisko to wywołuję jakąś Joannę, zamiast mnie. W klasie było dwóch moich znajomych (o dziwo znajomi ze studiów, ale byli w tej klasie licealnej) i patrzą się na mnie. Podnoszę się więc i mówię:
-nie Joanna, tylko Mateusz
-a więc chce mi pan powiedzieć, że szkoła się pomyliła
-tak
-to niemożliwe, Joanna do tablicy
-nie pójdę, jestem Mateusz i dopóki nie przeczyta pani tak mojego imienia to się nie ruszę
-Joanna, do tablicy albo będzie jedynka
-#!$%@? no (szepnąłem pod nosem)
Reszta rozpoczęła bekę, większość to typowe karyny i sebixy, zaczynają we mnie rzucać jakimiś rzeczami i wołają do mnie:
-Joasia, do tablicy szmato; Joanna, a może ty całek nie umisz?
Wtedy się #!$%@?łem fest, bo całki bardzo lubiłem. Poczułem jakiś przypływ energii, ścisnąłem pięści, czułem, że mięśnie zwiększają swoją objętość, no normalnie taki SSJ z Dragon Balla, tylko włosy normalne zostały. Jeb, odrzuciłem ławkę na bok, babka w szoku, reszta milczy, ja w ułamku sekundy podlatuję do matematyczki i biję ją po twarzy:
-dalej Joanna, dalej #!$%@?? mówiłem ci grzybie, że jestem Mateusz, a dla przyjaciół Mati
Zanim zmasakrowałem jej twarz udało jej się tylko wydusić żebym przestał:
-Asia, weź przestań no, całek nie potrafisz?
Wtedy wymierzyłem mocnego sierpowego, przez którego odbiła się od tablicy, która spadła. KO. Babka leży, krzyżyki na oczach, klasa milczy. Opanowałem się, wziąłem plecak i poszedłem na dół do sklepiku szkolnego kupić zapiekankę. Od tego czasu wszyscy na wfie wybierali mnie pierwszego do drużyny, nauczyciele już mnie nigdy nie pytali, a dziewczyny na przerwach kłóciły się o to, która będzie mogła jeść ze mną drożdżówki na korytarzu. Matematyczkę wyrzucili ze szkoły, więcej jej nie widziałem. A ja dalej liczyłem sobie całki w zeszycie, tak jak uczył Testoviron.
  • 1