Wpis z mikrobloga

Huah, ledwo wyszedłem z filmówkowej sali egzaminacyjnej, ale stoję w korku, więc mogę na spokojnie wszystko opisać.


Zacznijmy jednak od momentu złożenia papierów na PWSFTViT, moim zadaniem było skompletowanie teczki, w skład której wchodziły: CV, opis prób twórczych, trochę papierków do rejestracji,10 minut portfolio, 3 minutowy film na temat "zdarzenie, osoba, miejsce, które miało wpływ na mnie". Udało mi się to zrobić wręcz rzutem na taśmę - całość wysłałem ostatniego możliwego dnia, na godzinę przed zamknięciem poczty.

Co tam włożyłem? Główny film, to 3 minutowa podróż do Rezerwatu Guoin w Kanadzie, gdzie pierwszy raz łowiłem ryby, pokazałem przyrodę oraz to jak wygladała cała droga. W portfolio umieściłem dwa ćwiczenia montażowe - przejście po tajemniczej sali (jedna scena, 20 ujęć z jednej kamery), spot wyborczy dla kolegi w szkole (film, który był bardzo wychwalany wsród wszystkich ludzi w szkole i poza nią, nakręciła mnie do tego, żeby rozwijać się w tym kierunku), film na konkurs Philipsa (łamanie praw fizyki - w tym przypadku kromka chleba, która spada na suchą stronę, nie na masło) i jeszcze jeden zapełniacz.

Nadszedł dzień "sądu" - głównym zadaniem pierwszego etapu jest po prostu przedstawienie siebie i swoich filmów. Wygląda to tak, że są 4 sale z komisjami, każda po 7 kandydatów. Komisja najpierw sama ogląda wszystkie materiały, przegląda życiorys i opis prób twórczych. Zajmuje im to jakieś 20-30 minut. Następnie jesteś wołany na rozmowę, ktora rownież trwa mniej więcej tyle czasu.
Ja byłem 4 na liście, więc spodziewałem się szybkiego załatwienia sprawy, no i się przeliczyłem. Czas się dłużył niemiłosiernie, w dodatku komisja pozwoliła jednej osobie wejść przed nami. Już była tylko jedna osoba przede mną, aż tu nagle panowie stwierdzili, że idą na pół godziny przerwy...

Problem w tym, że wrócili półtorej godziny później. Przez ten czas poznałem kilku ciekawych ludzi, większość aplikowała któryś już raz, pojawiali się też maturzyści jak ja - większość poddenerwowana, obawiająca się haków itd.

W końcu przyszedł czas na mnie - szybkie przywitanie z członkami komisji i widzę, że to nie będzie łatwa rozmowa. Jeden z członków to znany polski montażysta, który kleił m.in. Idę, Pokłosie, Jesteś Bogiem, dotarło to do mnie dość szybko i od razu lekko się spiąłem. Rozmowa zaczęła się od bardzo dziwnego pytania - co tak dużo w tym roku robiłeś - tutaj byłeś kelnerem, w tym samym czasie robisz studium filmowe w Poznaniu, a jeszcze matura była w międzyczasie. "Jak ty na to znalazłeś czas, po co pracowałeś jako kelner?" Odpowiedziałem, że potrzebowałem pieniędzy na wyjazdy do Poznania, poza tym samo studium też kosztuje, a sytuacja finansowa rodziny nie pozwala na to, żeby ktoś mi to finansował. Podsumowałem, że to był rok na wariackich papierach, ale ostatecznie wyrobiłem się ze wszystkim. Zapytano mnie o to czy aplikuje na inne studia jeszcze - odpowiedziałem, że moim głównym celem była filmówka, ale awaryjnie składam papiery na Politechnikę Wrocławską.

No i tutaj pojawia się pierwszy atak wymierzony w mój film główny - nie pasował im sposób narracji, a dokładnie ułożenie tego wszystkiego w formę przejazdu od punktu A do B. Co do narracji samej przyznałem rację, że przy planowaniu koncept nie był do końca właściwy (co zauważyłem po kilku dniach od wysłania teczki), ale sam przejazd ma swój sens, bo to jest dokument podróżniczy. Zadano mi kilka pytań jeszcze odnośnie tego filmu i generalnie nie przybrałem postawy zdecydowanej defensywnej, bo o tych mankamentach wiedziałem i nie czułem sensu szukania w tym większej logiki - po prostu mówiłem, że np. w tym miejscu wykracza rzecz poza założenie, ale reszta jest w porządku.

Przeszliśmy do pytania o to, czy w takim razie oglądam dokumentalne filmy, powiedziałem, że tak, i że ostatnio spodobał mi się "Poste Rentrante" (dokument od makulatury, poprzez bycie listem bez adresata, do makulatury), opisałem co zwróciło na mnie uwagę i dlaczego podoba mi się taka forma. Zapytano mnie, czy znam inne filmy tego twórcy - podałem tytuł, ale nie znałem dokładnie tego filmu, więc bardzo ogólnikowo powiedziałem na jego temat.

Poproszono mnie o wymienienie jakiś filmów fabularnych, które lubię - podałem Foresta Gumpa, uzasadniłem oraz powiedziałem, że lubię te oparte na książkach, które wczesniej przeczytałem. Jako przykład podałem to, że z niecierpliwością czekam na adaptację "Marsjanina" Andy Weira i powiedziałem o tym, że wczoraj właśnie wyszedł zwiastun. Dyskutowałem na temat aktualnego trendu w trailerach, że na tacy wykładają całą fabułę, że w tym przypadku nie spodobało mi się ukazanie wszystkich najważniejszych zwrotów akcji.

W takim razie poszło również o polskie filmy fabularne - mocno się speszyłem, bo mało tego oglądam. Stwierdziłem, że głównie dokumenty i produkcje nowych mediów jak internet. Egzaminatorzy podsunęli mi Miasto 44. No to powiedziałem, że podobają mi się sceny walki, że są nowatorskie podejścia w niektórych momentach. No i skrytykowałem ścieżkę dźwiękową, nadmierne efekty specjalne itp.

Na sam koniec panowie zapytali mnie o ten film z przejściem po tajemniczym pokoju, co to było. Wytłumaczyłem, że pierwotnie to było ćwiczenie montażowe, któremu z czasem dorobiłem otoczkę tajemniczości. Zapytali również o brak dźwięku w zapychaczu - był to klip do przedstawienia "lata dwudzieste lata trzydzieste", gdzie dźwięk podglądaliśmy na żywo.

Jak się oceniam - średnio, chyba niepotrzebnie dałem im jeździć po swoich tworach, powinienem bardziej tego bronić. W dodatku zagmatwanie przy tym fabularnym, polskim filmie. Nie wiem też kompletnie w jakim znaczeniu był wypowiedziany ten tekst, że "dużo rzeczy robiłem w tym roku, jak ja na nie znajduje czas" - czy było to pozytywne, że walczę o doskonalenie pasji, czy negatywne, że zbyt dużo czasu poświęcałem innym zajęciom niż przygotowanie do filmówki.

#filmy #oswiadczenie #szkolafilmowa #lodz
Wołam:

  • 48
  • Odpowiedz
@janeeyrie: bo ludzie dostają się dopiero za którymś razem, albo szykują się całymi latami. U nas była dziewczyna świeżo po maturze, która ma duże szanse się dostać, w wieku 18 lat kilka nagród grand prix w Gdyni itd. Ciężko będzie mi - szarakowi się tam dostać.
  • Odpowiedz
@Nicy: jutub to był jakiś pomysł, gimbazjalne marzenie, którego nie zrealizowałem po swojej myśli. Filmy jakie wystawiłem na filmówkę nie mają z nim związku (no poza kromką). Tworzenie materiałów na YT dużo mnie nauczyło montażu, wiele razy siedziałem nad prostymi filmami po kilka godzin.
  • Odpowiedz
@Reeposter: E tam, każdy ma takie same szanse, jak zdawałam na studia, to startowało 25 osób na miejsce, byłam przekonana, że nie mam szans, bo tu sami ludzie po olimpiadach itp. a dostałam się bez większych problemów. Trzeba po prostu bardzo chcieć i mieć trochę szczęścia. :) Dlatego powodzenia!
Co do tej reżyserii, z tego co w każdym razie mówili moi znajomi wynikało, że to co piszesz to po pierwsze,
  • Odpowiedz
@janeeyrie: możliwe, dlatego mam nadzieję, że sam początek rozmowy był pozytywny (że jestem osobą pracowitą, która potrafi pogodzić klasę maturalną, 400km dojazdy na studium w Poznaniu, pracę i przygotowywanie się na filmówkę), a nie negatywny, że tak mało czasu miałem na filmówkę
  • Odpowiedz
@Reeposter: Chcesz otworzyc studio postprodukcyjne, a idziesz na montaż? Co chcesz dokladnie pozniej robic?

@epll: Papier w Lodzkiej filmowki akurat mu pomoze jesli bedzie chcial pracowac jako montazysta. Chociaz i tak istotna jest jakosc i koneksje ktore wyrabia sie pozniej samemu.
  • Odpowiedz
@Reeposter: powodzenia i wołaj:) montaż jest specyficzny, bo - w przeciwieństwie do innych kierunków - częściej przyjmują ludzi po maturze, więc masz spore szanse :) ale raczej porzuć premiera i zacznij ogarniać avida, bo na nim będziesz się uczył w szkole.
  • Odpowiedz