Wpis z mikrobloga

@robka1996:
Dzisiejszej nocy miałem normalne sny i jeden świadomy, do którego przeszedłem nawet nie wiem kiedy.
Pierwszy sen:
Zaczęło się od tego, że rodzice pytali mnie, czy idę dzisiaj na mszę. Pytanie miało charakter roszczeniowy. Każdy członek rodziny wie, że jestem osobą niewierzącą, ale zachowują się tak, jak gdyby starali się ten fakt ignorować. Wstydzą się tego, że jestem ateistą, więc z nikim innym z bliższych krewnych o tym nie rozmawiają. Ja jako osoba niestanowcza i niesamodzielna, zgodziłem się pójść na mszę. Pomyślałem sobie, że mogę po prostu wybrać się do klasztornej biblioteki na czas trwania mszy. Jestem już w kościele i nagle dostaję wizji, w której Bóg mówi mi, że mam iść na mszę. Po wizji zmierzam do biblioteki ignorując polecenie Boga. Na drodze spotykam mojego brata, więc dołączam do niego, by nie wzbudzić wątpliwości co do realizacji do mojej obietnicy. Wchodzę z nim do zakrystii przypadkiem, już chcę się wycofać, a tu ksiądz zatrzymuje mnie i każe mi usiąść. Zgromadzona tam młodzież dostaje przydzielone role, które będą odgrywać w trakcie mszy. Niektórzy trzymają tablice z rożnymi słowami, jeszcze inni uczą się ról aktorskich, które mają odgrywać. Ja jako osoba, która nie ma jeszcze pełnić żadnej funkcji, dostaję w końcu od postaci w długiej czarnej szacie polecenie, by w trakcie mszy szeroko się uśmiechać. Daję mu więc próbkę, na co ksiądz każe mi uśmiechać się jeszcze szerzej i szczerzej. Cały sen ma charakter goteskowy.

Następny sen rozpoczyna się od opuszczenia autobusu w pewnej małej wyżynnej jakby bezludnej wiosce. Otoczona jest lasami liściastymi, połacie drzew przecinają drogi polne. Lekka mgła unosi się nad grądami, w oddechu czuć wilgoć. Opuszczam asfalt i zmierzam wgłąb lasu, który powoli zmienia swą konsystencję, nabierając coraz to jaśniejszych odcieni zieleni. Lasy olchowe (czyli bagienne ) zaczynają dominować w widocznym krajobrazie. Mijam parę błotnistych dróg, by znaleźć się na rozległej polanie poprzecinanej płytkimi wodami stojącymi, które z łatwością przeskakuję, przelatując kilka, czasami kilkanaście metrów. Problem natomiast jest taki, że moje loty czasami przekraczają w długości moje przewidywania, których lądowanie z trudem wyhamowuje. Zapach zgnilizny, potem również i ścieków, dobija mi do głowy. Wcześniej gęste zarośla pod twardym gruntem, teraz rzadkie krzewy stojące na mokradłach. Przede mną przestrzeń wypełniona wodą, na horyzoncie z wszystkich stron las. Przez środek zbiornika rozpościera się wał przeciwpowodziowy, pokryty trawą. Przekroczywszy pieszo paręset metrów po wale, po lewej stronie tego wału pojawiają się wielopiętrowe stare rozległe magazyny, zbudowane ze zszarzałej zblakłej blachy. Wał się kończy, wskakuję na budynek, z którego widoczna jest cała infrastruktura magazynów zatopionych w wodzie. Całość przypomina opuszczoną stocznię. Dziwne, przecież znajduję się w środku małopolski. Odzyskuję świadomość we śnie, ale jednak nie mogę robić i tworzyć to co chcę. Nie potrafię latać, nie jestem również silny w rękach. Mimo że nigdy nie miałem problemów w poruszaniu się w powietrzu w swoich świadomych snach, teraz jednak lewitowanie ograniczone jest w długości trwania. Chcąc coś stworzyć wyobraźnią, nie potrafię uzyskać zamierzonych efektów. Zauważam, że łatwiej jest coś "wyczarować", jeżeli stwarzają się te przedmioty za moimi plecami albo też towarzyszą temu procesowi specjalne efekty (jak z filmów fantasy, np. teleporty, z których pojawiają się różne przedmioty)
Dostaję lęku przed ściekową wodą i wiem, że jeżeli w niej wyląduję, to nie mam szans, by wydrapać się z powrotem na wał. Chęć odkrywania nowych terenów wygrywa jednak nad strachem i skaczę w górę zauważając, że nieboskłon ograniczony jest przestrzenią jak z filmu "Truman Show". Chwytam się w powietrzu niewidzialnych lian, przez co ratuję się przed wylądowaniem w wodzie. Sen ogólnie pełen jest wędrówki, odkrywania i niebezpiecznych przeżyć. Woń zgnilizny towarzyszy mi przez cały sen.
W końcowej jego fazie spotykam uroczą kobiecą postać, z którą dzielę się moimi przygodami ze świadomym śnieniem. Opuszczam razem z nią krainę mokradeł i wracam do przystanku, z którego rozpocząłem podróż.

#robka1996ld #ld #swiadomysen #sennik #swiadomesnienie #swiadomesny #oneironautyka