Wpis z mikrobloga

No halo Mireczky i Mirabelky. ()

Dla zainteresowanych jak się zaczęła moja historia polecam pierwszy wpis z tagu pierwszy wpis #jwsiezmienia.

Na wstępie chciałbym przeprosić, że nie odzywałem się tyle czasu względem moich założeń. Od dzisiaj postaram się aby wpisy ukazywały się dwa razy w tygodniu (niedziela/soboa oraz środa/czwartek). A więc... Co zmieniło się w moim życiu od 1 kwietnia?

Akt 1.

Palenie.

Jakie zmiany zauważyłem?

Jestem wolny od 14 dni. Miła odmiana po ponad 11 latach palenia. W teorii nie wypaliłem 280 petów i "zaoszczędziłem" 189pln. Tja... Z tą kasą to musze w końcu zacząc te pieniądze wrzucać do słoika czy coś bo moje konto nie zauwazyło różnicy xD W skrócie? Przestałem śmierdzieć fajami. Skóra, włosy, ciuchy mają wreszcie normalny zapach. Znikają zażółcenia na kciuki i palcu wskazującym na prawej dłoni. Przebarwienia na zębach są mniej intensywne. Przestałem kaszleć po przebudzeniu. Niestety ciągle mam napady kaszlu (raz-dwa) w ciągu dnia (aczkolwiek o wiele rzadziej i lżejsze). Lżej mi się oddycha. Płuca nie kłują mnie tak często i odnoszę wrażenie jakbym pełniej oddychał. Pozbyłem się problemu z nieświeżym oddechem, typowym dla wieloletnich palących. Nie spodziewałem się, że zniknie tak szybko. Skóra delikatnie poprawiła swój koloryt. Węch? Póki co nie czuję różnicy. Tak szczerze to się zawiodłem w tej kwestii bo liczyłem, że będę mógł się cieszyć lepszym węchem szybciej. Smak? Tutaj jest dość spora poprawa. W zasadzie zauważyłem ją dopiero w drugim tygodniu. Jestem o wiele bardziej wrażliwszy na sól. Autentycznie przeszkadza mi większa ilość soli. Staje się to o tyle problematyczne, że muszę nauczyć się doprawiania gotowych potraw oraz tego co przyrządzam na nowo. Jest to zmiana mocno na plus, której się nie spodziewałem. Dopiero teraz widzę jak dużo soli używałem.


Jak się czułem podczas rzucania?

Hmm... Głód nikotynowy? Czymżesz to jest? Nic takiego mi nie towarzyszyło. Nie miałem ochoty palić samego fajka, brakowało mi odruchu, czynności. Przez pierwsze 3-4 dni było dość dziwnie. Lekka frustracja i poddenerwowanie. To co na plus to to, że po raz pierwszy nie dorobiłem się zapalenia zatok i spojówek podczas oczyszczania organizmu z tego syfu. Przez pierwszy tydzień nie wiedziałem co robić z rękoma. Często łapałem długie zawiechy (serio, czasami po 3-4h) i totalnie nic nie robiłem. Patrzyłem bezmyślnie na monitor, przez okno, wpatrywałem się w ścianę. Totalna pustka, zero myśli. Wychodziłem na balkon na ok. 30min-1h dziennie, głównie wieczorami i nocą. Zaciągałem się głęboko powietrzem i starałem się spowalniać tętno. Efekt? Pomagało na rozdrażnienia lub czas "nie mam co zrobić ze sobą, z rękoma". Do tej pory zdarza mi się wychodzić na balkon i posiedzieć w ciszy. Nie brakuje mi palenia. Ciężko jest odzwyczaić organizm od tego, że cały wieczór i noc przebywa w zamknięciu bez tych 3-5 minut na dymka.

Aaa! Jak rzuciłem? Ot tak, po prostu. Wypaliłem przed spaniem faja i wszystko. Stwierdziłem, że więcej nie zapale. Ot, cała filozofia.

W ciągu "rzucania" przeczytałem również książkę Allena Carra "Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie". Czytałem ją dość powoli (po 5-10 stron dziennie) przez większość czasu bo jest po prostu tragicznie napisana. Pióro jest fatalne i w ogóle mi nie podchodzi. Pomijając cały bullshit i ogólną otoczke (która ma utwierdzać czytelnika jaki Carr jest zajebisty a jego technika skuteczna) to content zawarty w książce jest jak najbardziej. Około 70% informacji znałem z doświadczenia (kilkukrotne próby zerwania z nałogiem) + własnych przemyśleń i analiz. Pozostała część jak najbardziej przydatna. Mimo wszystko, książka będzie pomocna dla zaślepionych palaczy, którzy nie lubią wyciągać wniosków z własnego nieszczęścia. Moją ocenę owej książki możesz przeczytać tutaj tutaj. W skrócie, wycinając marketingowy bullshit Allen dobrze gada.


Akt 2

Dieta, aktywność fizyczna, zdrowy tryb życia, wygląd.

Dieta:

Waga przed zaczęciem diety: 90.4kg
Waga po tygodniu: 88.8

Tak jak postanowiłem wcześniej oraz pisałem 1 kwietnia, od 07.04.2015 postanowiłem jeść mniej. Filozofii w tym nie ma. Na MFP mam ustawioną stratę -1kg na tydzień. Moje makrosy przedstawiają się następująco: 1500 kcal/188 C/50 F/ 75 P (błonnik oraz cukier pomijam we wpisie bo to raczej mało istotna sprawa). Z MFP mam sprzężone endo, które nalicza moją aktywność fizyczną (którą, póki co, jest chodzenie, lol) więc dodatkowe kcal wpadają prawie każdego dnia. Powrót do diety i używania MFP cholernie mnie cieszy. Już wcześniej miałem styczność z MFP i tym trybem. Bardzo mi tego brakowało. Jeden z najlepszych okresów w życiu pod względem samopoczucia. Jedynym problemem są głupie nawyki i przyzwyczajenia. Każdy z 2-3 posiłków wynosi minimum 700kcal. Na chwile obecną moimi ulubieńcami są: pieczywo wasa sport (dla osoby uzależnionej od śniadań typu kilogram buły na dzieńdobry jest to idealny start), bekon wędzony (genialne, smaczne, lekkie) oraz kiełki rzodkiewki. Z dań "gotowych" to brokuł gotowany na parze z jajkami na twardo i sosem jogurtowo-czosnkowym. Ah no i nie mogę zapominać o kaczce. Pierś kaczki ftw. Lekka i w pytę białka! :) Ogółem jest ok. Tak doskwiera mi co jakiś czas głód bo mimo wszystko skok z 3k-5k kcal posiłków na 1500 (w porywach do 2k) cholernie boli. No ale cóż... Warto poświęcić kilka tygodni wyrzeczeń dla większego dobra.

Starałem się pić 3-3.5 litry napojów dziennie. Raz wychodziło, raz nie. Od 13 kwietnia rzuciłem herbate w cholere i pije tylko i wyłącznie wodę (2x 1.5L po 300ml ea.). Jako mało przypomnienie używam aplikacji water your body. Fakt, jest irytująca bo potrafi mi świergolić co 1h żebym pochłonął kolejną porcję wody. Nie oznacza to, że wyzbywam się herbaty i kawy w 100%. Ot po prostu postaram się aby były to chwile wyjątkowe i spędzone w miłej atmosferze z różowym czy znajomymi. Za część pieniędzy, które uda się odłożyć z palenia, kupie jakąś zajebistą gatunkowo herbate oraz kawe.

Aktywność fizyczna... Humm... Tragedia. Kondycja jest równa 0. Brak jakiegokolwiek ruchu + wieloletnie palenie doprowadziły do tragedii. Moją aktywnością fizyczną jest póki co chodzenie/szybki marsz. W tym tygodniu przechodziłem ok. 18,38km (oczywiście z włączonym endo nie wliczając codziennego latania za sprawami doczesnymi to tu, to tam). Wczoraj zebrałem się w sobie (+ rusz dupsko leniwy #!$%@? i daj z siebie więcej) i zrobiłem swój rekord: 6.78km w 1h03m23s, lel (tja, w jeden dzień zrobiłem ponad 1/3 tego co w cały tydzień :(). No ale każdy od czegoś zaczynał więc jestem pozytywnie nastawiony do dalszej walki :) Fakt, łydy bolą ale ciesze się, że mimo wszystko to zrobiłem (tja + pogoda po wuju bo lekki deszcz, dość silny wiatr i jakieś 5 stopni na zewnątrz). W tym tygodniu zamierzam podwoić dystans + pobić ustanowiony wczoraj rekord.

Ćwiczenia... Ot to jest dopiero ciekawe bo startuje... Dzisiaj, tjaa. Jest już dosyć późno i włącza się niechciej ale zrobię. Jeszcze nie wiem w 100% co ale poćwiczę. Póki co: kalistenika. Względem ćwiczeń więcej pojawi się w niedzielnym wpisie :)

Miałem zrobić badania krwi w tym tygodniu ale trzyma mnie dalej przeziębienie. Fakt, już mniej ale nie chce "fałszować" wyników. Może pod koniec tygodnia będę czuć się na tyle dobrze żeby pójść i pobrać krew :)

W kwestii wyglądu... Od poniedziałku zacząłem korzystać z wybielającej pasty, którą już kiedyś stosowałem. Fakt, widać niewielką poprawę wraz z rzuceniem palenia ale to dalej za mało. W tym miesiącu lub na początku kolejnego mam w planach odwiedzić dentystę co by dowiedzieć się jak mocno zaniedbałem swoje uzębienie. Robiłem zdjęcia swojej paszczy 1'szego kwietnia i troszeczkę cykam tej wizyty. Pobawiłem się też stylizacją włosów i doszedłem do wniosku, że przyda się zmienić fryzurę. Do obecnej nic nie mam ale pomyślałem "chłopie, korzystaj póki masz włosy xDD". No. Plus jest taki, że nie muszę bawić się w hodowanie włosów tylko mogę iść na żywioł do fryzjera (na chwile obecną boki krótko, góra długo, coś a la uppercut - nie mylić z undercut'em xD). Zacząłem też przykładać większą uwagę do nawilżania twarzy 2-3 razy dziennie + krem na fioletowe "wory" pod oczami. Najbardziej #!$%@?ą mnie kaszaki. No tak jak nie mam syfów na twarzy tak #!$%@?ś tu kaszaczek, jebs tam. Nie mam bladego pojęcia co z tym gównem zrobić.

Akt 3

Słabości, lenistwo, zle cechy.

Tutaj bardziej w skrócie opiszę bo ciężko pisać pasjonująco o sprzątaniu i tym podobnych. Powoli zaczynam przyzwyczajać się do ogarniania swojego legowiska. Staram się zmywać armię kubków i talerzy co 2 dni. Wiem, że z czasem wejdzie w nawyk. Ogólne sprzątanie typu odkurzanie, kurze, pranie, prasowanie. Humm, no 2 pierwsze tak raz na tydzień. W planach mam robić to raz na półtora tygodnia/dwa razy na tydzień (częściej ale mniej roboty). Pranie i prasowanie, no tragos. Tak jak w praniu wielkiej filozofii nie ma i nie mam problemu z jego wstawieniem i rozwieszeniem tak z zebraniem i uprasowaniem a i owszem. Z tym totalnie nic nie zrobiłem. Pranie jak wisiało, tak wisi od półtora tygodnia prawie w całym domu + na dwóch fotelach bo już nie było miejsca na kaloryferach i suszarce. Fakt, poprasowałem w ciągu dwóch tygodni raz. LEEEEL. Nad tym muszę popracować koniecznie.

Klnięcie, o to jest dość ciekawa sprawa. Z jednej strony udaje mi się trzymać to na wodzy a z drugiej czasami leci tak jak było. Staram się z tym walczyć. Fakt, w planach nie miałem wytępienia tego do zera aaale może w przyszłości, czemuby nie. Jest ciężko ale walczę.

Hoho, kolejny pkt. na liście to #nofapchallenge. Tu poległem praktycznie przez całe dwa tygodnie. Max. to był dzień-dwa i powtórne szaleństwo. Ale! Od 12 kwietnia nie było nic. Ergo liczę na to, że uda się wytrzymać conajmniej miesiąc/dwa. Trochu smutam w środeczku bo miałobyć to jedno z głównych i najtwardszych postanowień ale gdzieś się zawsze podłamywałem. Mimo wszystko, wiem, że teraz mi się uda! :)

Akt 4

Pielęgnacja zainteresowań i "tworzenie nowych"

Ayee, ogółem to jest temat rzeka i wiadomo, że nie da się tu pisać non stop Bóg wie czego. Wiadomo, święta to gotowanie, pieczenie, smażenie. W tym roku profesjonalnie spieprzyłem sernik z rosą, nie było na nim rosy oraz zaaaawodowo przesoliłem biały barszcz :( 9/10 za pozostałem moje twory bo wyszło przednio (karpatka, babka piaskowa, indyk, schab oraz pasztet. Obecnie uczę się przyprawiania od zera. Po rzuceniu palenia mam problem z ilością soli więc póki co moją "pielęgnacją" jest odpowiednie przyprawianie. Oprócz tego nauczyłem się wreszcie jak zrobić zajebistą pierś z kaczki + coś a la dressing żurawinowy. Wyszło w pytę. Wberw pozorom, czytanie o zdrowym trybie życia, modzie, stylu życia, trendach etc. jest swego rodzaju pasją. Pora się do niej zastosować. Przez poprzedni tydzień przeczytałem dość sporo artykułow z ww. oraz miałem przyjemność długo rozmawiać z znajomą, która zajmuje się profesjonalnym krawiectwem męskim. Zaczynam rozmyślać nad delikatnym zmodyfikowaniu jednej z moich szaf. Muszę dobrze obmyślić projekt coby nie wyszła z tego jakaś tragedia.

Względem czytania, czytałem dość sporo artykułów ale to do czytania nie wliczam. Jedyną książką, którą przeczytałem w ciągu dwóch tygodni to "Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie" Allena Carra. Jutro zamierzam rozpocząć Siłę nawyku, którą polecili @D3lt4 oraz @kierowca_Ikarusa oraz w tym tygodniu powoli wrócić do Metro 2034 bo nie skończyłem czytać w tamtym roku. To co zostało mi z rzeczy koniecznych to stworzenie top100 i top 1k książek. Dodałem też kilka ciekawostek m.in. z dziedziny szyfrowania oraz znaleziska na temat różnic pomiędzy pisownią brytyjską a amerykańską oraz krótkie protipy od COOPH z gościnnym udziałem Steve'a McCurry'ego.


Języki obce, humm... Z angielskim zrobiłem niestety niewiele. Ot rzeczy typu ciekawostki, rozmowy etc. Nic nie ruszyłem w kwestii gramatyki i CAE,CPE. Mam do siebie o to pretensje ale wiem, że nie mogę zrobić wszystkiego na raz. W tej kwestii będę musiał wyznaczyć sobie konkretne dni bo w inny sposób, niż systematyczną pracą, nie da się dobrze podejść do ww. egzaminów.

Zacząłem lekcję hiszpańskiego z duolingo w poniedziałek. Cóż więcej mogę w tej kwestii powiedzieć?


Zobaczymy co będzie dalej.

Hiszpański jest 4fun (jako ten trzeci język) a na poważnie poszukuje szkoły lub nauczyciela chińskiego i kantońskiego. Póki co marne rezultaty ale to jest ten drugi, obok angielskiego, język którym chciałbym bardzo płynnie operować.

Akt 5

#wiara #chrzescijanstwo #katolicyzm

Humm... Nie wiem w zasadzie czy mogę zaliczyć tutaj cokolwiek jako postęp. W Wielką Sobotę poszedłem do spowiedzi tak trochu na #!$%@?. Zero przygotowania, zero pomyślunku. W rozmowie z kapłanem usłyszałem żeby kolejna spowiedź była poparta przygotowaniem i była "lepsza". No cóż... Tak sobie mijały radośnie dni (m.in. Wielkanoc - zero przemyśleń na ten temat), aż do niedzieli 12 kwietnia. Wiadomo, Niedziela Miłosierdzia Bożego, odpust. No ok. Ale... Wymagany stan łaski uświęcającej etc. Dobra. Co to była za pokuta? No clue. Jak zwykle zapomniałem. Zapominam notorycznie od kilku lat. W ramach "zadośćuczynienia" odmówiłem Tajemnice Bolesne oraz przygotowałem się do spowiedzi (przez cały dzień myślałem o tym dość chaotycznie ale podczas przygotowania byłem o dziwo dość spokojny). Cyk, myk no to lecimy na mszę. Spóźniłem się standardowo (not my fault! Tym razem autobus się spóźnił prawie 5 minut) i miałęm udać się do spowiedzi. Cóż nie udało się (zbyt późno zauważyłem gdzie spowiadają + kolejka ludzi uniemożliwiła wyspowiadanie się). Pomyślałem, w sumie taki zły nie byłem przez ten tydzień więc przystąpiłem do Komunii normalnie. Po mszy zostałem i wyspowiadałem się ponownie iii mimo moich najszczerszych chęci, w trakcie spowiedzi, starszawy ksiądz po prostu mi spowiedź skończył, dał rozgrzeszenie i sobie poszedł... Trochę mnie to zszokowało bo w sumie dopiero co zacząłem się spowiadać. No ale trudno. Po mszy było spotkanie z Anią Golędzinowską, która dawała swoje świadectwo. Jej historię, w skrócie, słyszałem kilka miesięcy temu od znajomej więc nie było to jakoś wielce pasjonujące. Ot, bardziej dające do myślenia i skłaniające do refleksji.

Coś nad czym zamierzam popracować to chodzenie wcześniej spać. Fajnie jest jak siedzimy na nocnej i radośnie się smyramy po pleckach ale potrzebuje więcej snu. Już wiem, że dzisiaj to położę bo muszę poćwiczyć ale w nadchodzących tygodniach postaram się zniwelować ten problem. Przyda się to w każdym aspekcie moich zmian.

#jwsiezmienia

Taguje również #motywacja i #mirkomotywuje bo nóż widelec, ktoś wstanie z kolan. Uważam, że każda próba, energia i czas poświęcona na zmiany jest czymś co może odmienić życie drugiej osoby.

Stay strong Mireczky i do soboty/niedzieli!
Pobierz jaywalker - No halo Mireczky i Mirabelky. (。◕‿‿◕。)

Dla zainteresowanych jak się za...
źródło: comment_qQi2t0HTEIK1gSKxO5z0nRiO84Huj1hC.jpg
  • 14
@jaywalker: Cześć.
Trzymam za ciebie kciuki. W sumie jestem w podobnej sytuacji, bo część z tych rzeczy sam chciałbym osiągnąć. Sam powoli staram się zmieniać, ale zauważyłem jedno, co u ciebie mocno mnie zdziwiło... Łatwiej jest pracować nad jedną, czy dwiema rzeczami. Nie masz wrażenia, że za dużo na siebie wziąłeś? Może stąd niepowodzenie w nofap, czy kościele, czy z językami obcymi? Ja bym się obawiał tego, że postanowiłem np uczyć
@marthamaurice: o ile dobrze pamiętam to chodziło o etherway'a, który trzyma hajs na oddzielnym koncie :) Obecnie jestem w trakcie rozmyślania nad zmianą banku (od czerwca alior zmienia opłaty) więc jeszcze się wstrzymam bo muszę wyszukać gdzie się ulokować ze swoją małą fortuną :) Jakieś 3 miesiące temu przedłużyłem z nimi umowę, o ja głupi ( ͡° ʖ̯ ͡°) Co do siłowni to chce się zmierzyć z
@jaywalker: Ja poszedłem do spowiedzi pierwszy raz od 2 lat przed wielką sobotą bodajże i jakoś lepiej się poczułem ogólnie, może to efekt placebo, ale wierzę w boga, ale jakoś ciężko mi jest uczęszczać do kościoła. Ogólnie propsuje motyw który piszesz, oby tak dalej, fajnie jest obserwować jak ktoś brnie ku dobremu.
@contraband: hej! :) Serdecznie dziękuje Mireczku za trzymanie kciuków! Doskonale wiem, że wziąłem na siebie dość sporo rzeczy iii fakt, bywa ciężko bo wewnętrzny leń chciałby się obijać przez większość czasu. Doszedłem do wniosku, że jak zmieniać to wszystko. Zbyt długo zaniedbywałem siebie i swoje życie. Często obiecywałem sobie różne rzeczy, a to jutro a to kiedyśtam. To czego jeszcze muszę się nauczyć to planowania swoich działań. Z dobrym planem wszystko
@contraband: i jak zwykle wysłałem a nie dokończyłem, aj. Nie obwiniaj się jeżeli coś zawalisz lub nie zrealizujesz jednego z kilku punktów. Liczy się to, że spróbowałeś! Wykonałeś te same punkty wcześniej a teraz nie dałeś rady? Dalej osiągnąłeś sukces bo coś zrobiłeś :) Vide punkt 23. w odpowiedzi @eris23 (**ogromne dzięki eri~ za tego tip'a bo motzno zmienił postrzeganie rzeczywistości! :)) na mój pierwszy wpis do tagu. A za obserwowanie,
@dawidrayan: W kwestii wiary to ciężko mi mówić. Wydaje mi się, że jeżeli spowiedź była dobra i "skuteczna" to nie jest to efekt placebo. To chyba właśnie ma tak działać jeżeli wszystko dobrze funkcjonuje. Nie wiem na ile to pomoże ale w wolnej chwili polecam posłuchać konferencji OP. Szustaka. Na YT jest dość sporo contentu z różnych konferencji (w większości kilka części bo są one kilkugodzinne). Ewentualnie rzuć okiem tutaj i
@dadas: Dzięki Mireczku za pozytywny feedback i za trzymanie kciuków! Nalatałem się dzisiaj po sklepach z swoim różowym paskiem więc już niechciej mi się załącza (( ͡° ʖ̯ ͡°)) ale chrzanić go i po 20/21 wybywam pochodzić + ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, mam ochotę poprasować więc za jakiś czas będzie solidnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

O MFP (myfitnesspal.com) można by mówić dużo (+
@jaywalker: Dobrze, że się odezwałeś, już się martwiłem jak Ci idzie! :)

Co to MFP?
Węch? Może głupie pytanie, ale próbowałeś go używać? Ja bardzo często się łapię na "zapominaniu" o węchu. Używam gdy przy jedzeniu, albo sprawdzam, czy się gaz nie ulatnia, no i gdy ktoś mi zwróci uwagę "ty patrz jak tu ładnie pachnie" wtedy zdziwienie, o faktycznie! (a sam bym nie zauważył :P)

Nie rozumiem w ogóle tej
@eris23: Hej! :)

MFP opisywałem we wpisie nad Twoim :)

Z węchem to cholera wie... Aczkolwiek może to kwestia tego, że ciągle jestem przeziębiony/podziębiony i borykam się z armią smarków ( ͡; ʖ̯ ͡;) Najgorsze jest to, że przyjdzie maj/czerwiec a później lipiec/sierpień i będę przez 2x2tygodnie zdychać od pyłków ( ͡; ʖ̯ ͡;)

Z herbaty zszedłem z dwóch powodów. Teina odkłada się w nerkach