Wpis z mikrobloga

@maciek_gi: Nie mówię o niedoróbkach, tylko o kreacji swojego świata. Buñuel parsknąłby śmiechem, jak by zobaczył zachwyty, że film jest wybitny, bo zgadza się z równaniami fizyki :)
@kapiszon53: Zgadzam się. Film jest GENIALNY.

Chodź trwa ponad 2h, nawet przez chwilę nie poczułem znudzenia. Oglądałem go wręcz z wypiekami na twarzy.
Moim zdaniem powinien być nominowany do Oscara. Taka "Grawitacja", wygląda przy nim jak film klasy B.

Jedyna rysa to pseudo gdybania na temat mocy miłości, ale można to przełknąć, bo nie ma tego zbyt wiele :)
@maciek_gi: Buñuel, w przeciwieństwie do Dukaja czy Nolana, był w przynajmniej jednej dziedzinie w piątce najlepszych na świecie, więc chyba jako poważny głos można byłoby go potraktować. A wynoszenie filmu do rangi arcydzieła dlatego, że jest ładny, bo programiści sprawnie wklepali kod, jest akurat śmieszne.
Jeśli teserakt był stworzony przez ludzi z przyszłości na podstawie informacji, które uzyskali od głównego bohatera z wnętrza czarnej dziury, to w jaki sposób czasoprzestrzeń została zapętlona po raz pierwszy? Jak bohater po raz pierwszy się wysłał w kosmosy? Bo od momentu gdy pętla funkcjonuje już wszystko gra. A jak się zaczęła?


@Khaine: poczytaj o Predestination Paradox.
@kapiszon53: Nie wiem komu odpisac, wiec odpisze Tobie. Istoty 'z przyszlosci' w interstellar nie sa z przyszlosci, nie da to tez ludzie w sensie potomkow linii czasu z filmu. Sa to istoty z piatego wymiaru, dla ktorych czas jak i prawdopodobienstwo zdarzenia sa jak dla nas plaszczyzna. W duzym skrocie sa ta z naszej perspektywy istoty o boskich zdolnosciach, ktore obserwujac wszystkie linie czasu jednoczesnie, zobaczyly jedna, w ktorej ludzkosc umiera
@maciek_gi: Przykro mi, ale fakt, że jest tam ileś milionów głosów, nie czyni tego bardziej obiektywnym rankingiem od innych. Im popularniejsza strona, tym mniejsza szansa, że oceny będą odpowiadały stanowi faktycznemu. Przeciętnemu widzowi albo się nie chce myśleć przy oglądaniu filmu, albo jest za głupi, dlatego szuka akcji, efektów i prostej uczuciowości.

Gdy się widzi Mrocznego Rycerza jako jedno ze szczytowych osiągnięć w historii kina, to trudno się oprzeć przywołaniu słynnego
@Clermont: Każda lista robiona przez jedną osobę, lub przez małą grupę osób ma jedną zasadniczą wadę: jest skażona gustem danej osoby. I jeżeli ten ktoś nie lubi romansów to nie będzie na niej romansów nawet jeżeli są super-duper zajebiste. Jeżeli nie lubi SF to albo SF nie będzie albo będzie go nieproporcjonalnie mało.

Ta lista którą przesłałeś też ma taką skazę - autor nie lubi filmów nowych (może ich po prostu
@maciek_gi: Kino ma ponad 100 lat, filmów też jest 100. Jeśli wziąć pod uwagę, że niektóre muszą swoje "przeleżeć", żeby zostać uznanymi za klasykę, i że w porównaniu z rewolucją z przełomu lat 50. i 60. (Bergman + Fellini + Nowa Fala we Francji) mamy obecnie ogromny zastój, to akurat 7 na ostatnich 15 lat jest odpowiednią reprezentacją.

Jeżeli nie lubi SF to albo SF nie będzie albo będzie go nieproporcjonalnie
@Clermont: Teraz już rozumiem: siedzisz sobie w jaskini z tabliczką 'stare filmy' i tłuczesz laską w podłogę krzycząc że żaden film nakręcony po 1980 nie zasługuje na uwagę. :)

Skoro siedzisz w niszy to ja dziękuję za uwagę, mnie interesuje kino jako całość, a nie jeden konkretny okres czy gatunek.
@Clermont: No nie, moim zdaniem właśnie nie. To Ty wysyłasz listę na której 95% filmów to starocie i że niby niehollywoodzkie (guzik prawda). Często wątpliwej jakości, otoczone nimbem kultu filmy które wszyscy podziwiają, a mało kto widział.

Ile z tych filmów widziałeś?
@maciek_gi: Jakieś 70. Wcale nietrudno je obejrzeć, bo są dość znane, tylko trzeba wystawić nosa poza ofertę Multikina. Kończę dyskusję, bo nie rozumiesz, że kino nie ma trzech lat. Możesz iść powcinać popcorn przy rozbudowanych dziełach Nolana.
@Clermont: Nie tłumacz mi że nietrudno je obejrzeć bo większość z obu list widziałem - wbrew pozorom mocno się one przenikają. Widzę że nawet nie zadałeś sobie trudu przejrzenia tego co wysłałem, tylko bezmyślnie przyklejasz łatkę Hollywoodu (niesłusznie).

Ale robienie z filmów Bunuela i Vertigo opus magnum sztuki filmowej to słaby żart człowieka o wąskich horyzontach. Albo po prostu snoba. :)