Wpis z mikrobloga

tldr: byłem w urzędach załatwić kilka spraw w ostatnim tygodniu

#oswiadczenie #gorzkiezale #polska #urzedasstory

Ostatni tydzień spędziłem w urzędach, a że nie często do nich chodzę to oczywiście zderzyłem się z szarą rzeczywistością rodem z PRL-u. W pierwszej kolejności ZUS, potem US, a na koniec wydział komunikacji. Potrzebowałem zaświadczenia o niezaleganiu z ZUS. Odstałem swoje w końcu Grażyna przyjęła mnie. Mówię, że potrzebuję zaświadczenia o niezaleganiu z podatkami, ona coś tam poszukała i oznajmiła, że nie może mi takiego wydać, bo mam zaległości do uregulowania. Dziwna sprawa, bo zawsze płacę składki, ale cóż pytam ile jest zaległości. Ona na to, że nie może mi powiedzieć, że to inny urząd rozlicza (jakaś główna komórka ZUS w innym mieście) i trzeba napisać do nich podanie. Wręcza mi Grażyna zatem kartkę i długopis i dyktuje "Do urzędu ZUS w ... itd". No dobra napisałem elaborat, pytam kiedy oni to rozliczą, a ona na to, że mają tydzień na przesłanie z powrotem rozliczonego konta. Specjalnie przyjechałem do swojego rodzinnego miasta, aby załatwić sprawy, a tu już mi każą tydzień czekać. To po co jest ten urząd? W takich sytuacjach za pocztę robi? Przecież to oddział ZUS do którego należę i jedyne zobowiązanie jakie wobec nich mam to co miesięczna płatność i ten właśnie urząd nie udzielić informacji ile im zalegam? No nie może, przykro mi. No trudno, nic nie poradzę, trzeba czekać.

Minęło dwa dni, postanowiłem sam zadzwonić do tego głównego oddziału. Kolejna niesympatyczna baba, ani dzień dobry, ani do widzenia, mówi że jest infolinia dla interesantów od 8 i żebym potem dzwonił. Zadzwoniłem znowu i przedstawiłem sprawę i zaznaczyłem, że to pilne dla mnie jest. Zapytałem też czy gdybym teoretycznie zrobił przelewy na wszystkie konta ZUS (społeczne, zdrowotne, fundusz pracy) większe niż jest zaległość to czy na podstawie takich dowodów wpłaty uzyskałbym to zaświadczenie. Ona mówi, że raczej tak, ale na 100% to mi potwierdzić nie może. W końcu powiedziała, że zajmie się tą sprawą i oddzwoni do mnie. Serio, oddzwoni? - pomyślałem. Ale faktycznie, oddzwoniła i przedyktowała mi kwoty do zapłaty. Tu 6,87 tu 10,92, a tu 30,54. Zaległości jak #!$%@?. No, ale nic, zrobiłem przelewy, wydrukowałem i poszedłem do ZUSu. Ta sama Grażyna pokserowała to wszystko, przybiła pieczątki, przesłała skanem z powrotem do głównego oddziału celem weryfikacji. W końcu mogłem wypełnić wniosek o niezaleganiu. Rzecz jasna, wpisuj znowu, imię nazwisko, nip, regon, adres i całą resztę, a na końcu jeszcze sympatyczne pole, po co mi to zaświadczenie. Napisałem, że na potrzeby własne. #!$%@?, jak na spowiedzi. #!$%@? im do tego po co mi to. Może po to żebym sobie tym dupę podtarł. Ale wracając do meritum, Grażyna mówi, że teraz to ona mi tego nie wystawi żebym przyszedł za godzinę. Przychodzę ja za godzinę, a ona że kwoty się zgadzają, ale na złe konta zostały przelane. Już nie chciałem się z nią wykłócać, że takie mi podano przez tel. Ale ona na to że to trzeba podanie napisać, żeby przeksięgowali kwoty na inne konta. I znowu kartka wyrwana z zeszytu, długopis i piszę podanie. Po tym podaniu, Grażyna w końcu wydała mi te zaświadczenia. ZUS załatwiony.

US. Idę analogicznie jak do ZUS po zaświadczenie o niezaleganiu z podatkami. Wiem, że ostatni podatek płaciłem po terminie, więc pewnie jakieś odsetki sobie naliczyli. Przychodzę siedzi koleś taki młody ze 25 lat. Kolejka jak #!$%@?, ale nic tam. Stanowiska 4, a działa jedno. Podszedłem i mówię, czy by nie mógł zawołać jeszcze kogoś, bo co tam sam będzie pracował, niech ktoś go trochę wspomoże. Ale taki w miarę ogarnięty był zapytał o co chodzi, więc przestawiłem sprawę. Odesłał mnie gdzieś do innego pokoju. Tam Grażyna sprawdza to moje konto i mówi, że jest czyste. Co prawda ma systemie odnotowane, że wpłata była po terminie, ale odsetek żadnych tu nie widzi. Czyli innymi słowy jak ktoś tego ręcznie nie policzy to odsetek nie ma. Idę z powrotem do kolesia, jeszcze trzeba 21 zeta zapłacić za wydanie takiego zaświadczenia. Zapłaciłem i stoję w kolejce. Odstałem swoje, w końcu koleś patrzy na ten wniosek, który w międzyczasie wypełniłem (oczywiście tutaj też rubryka, po co mi to), patrzy na potwierdzenie wpłaty, sprawdza to moje konto i mówi że jest ok. Zaczyna się drukowanie w 4 egzemplarzach kilku stron, czyli w sumie pewnie tego wszystko ze 20. Poleciał gdzieś do naczelnika urzędu, który #!$%@?ął parafkę, podstemplował i zaświadczenie gotowe. Trwało to pewnie około 1 godziny. Ludzie, którzy stali za mną w kolejce już wychodzili z siebie, że z takim gównem tyle schodzi. Ale zaświadczenie załatwione.

Kolejny urząd to wydział komunikacji w starostwie powiatowym. Skończyły mi się miejsca na pieczątki w dowodzie rejestracyjnym. Dali ich 6, żeby trzeba było co 6 lat wyrabiać nowy dowód i płacić 71 zeta. Przychodzę z dokumentami, a babka za oknem mówi, że kartę pojazdu proszę. Hmm.. a skąd ja mam to wziąć? A ona, że była wydawana wraz z pierwszą rejestracją samochodu. Ja na to że może i była, ale tego się w ogóle nie używa i pewnie gdzieś przepadła. A ona na to że używa się, że wszelkie naprawy samochodu wpisywane są w kartę. A ja na to że może i powinny, ale pewnie nie ma takiego obowiązku, albo nikt niego nie weryfikuje i w konsekwencji karta pojazdu to książka, która gdzieś leży i się kurzy, albo ginie bezpowrotnie. No to albo Pan znajdzie, albo Pan wyrobi nową. Nowa kosztuje 80 zł. No #!$%@? trudno, zapłacę, bo nie wiadomo gdzie tego szukać po 7 latach. Daje mi plik formularzy, druki na opłaty itd. Wypełniłem to wszystko, tutaj również było pytanie po co mi nowy dowód i co się stało z kartą. Napisałem zgodnie z prawdą, że zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach z powodu braku potrzeby jej użycia w ostatnich 7 latach. Idę ja zapłacić za te druki. A Krystyna z kasy, że coś tam. Nic nie słychać, bo przecież baba za oknem, a głośnika nie ma. Co? A ona mi pokazuje, że część druków jest kalkująca, a część niekalkująca :) Ja #!$%@? i pokazuje mi że tam są kalki, takie fioletowe. Serio, kalki, rok 2015? Nie wierzę. Ale nic tam, powypełniałem te wszystkie druki, część z nich opiewała np. na kwotę 1 zł, inne na 50 groszy, no w #!$%@? tego było. W końcu udało mi się zapłacić. Idę z powrotem do wydziału komunikacji dałem te wszystkie kwity i babka mówi, że będzie krzyczeć jak dowód tymczasowy będzie gotowy. Dobra, minęło 20 minut, drze się, każdy wie jak się nazywam, no trudno. Daje mi ten dowód tymczasowy i mówi, że właściwy dowód rejestracyjny będzie do odebrania do miesiąca. Ja na to czy dałoby się to przesłać na wskazany adres, bo jestem tu przejazdem i odbiór osobisty nie jest dla mnie najwygodniejszy. A nie, tak to proszę pana się nie da. Acha, a czy gdybym dał pełnomocnictwo do odebrania dowodu to czy ktoś z rodziny mógłby go odebrać? No tak, mógłby tylko proszę wypełnić ten formularz i osoba, która ma odebrać dowód musi mieć ze sobą dowód tymczasowy i potwierdzenie płatności OC. Acha, czyli ja będę musiał wysłać swój dowód tymczasowy do moje rodzinnego domu, w tym czasie nie będę mógł jeździć samochodem, bo nie będę miał dowodu. Potem ktoś ode mnie podejdzie do was odbierze dowód właściwy i wyśle mi pocztą. No taka jest procedura proszę pana. Nie, dziękuję to ja już przyjadę.

PS. Acha i jeszcze jedno. W międzyczasie jak już sobie chodziłem po tych urzędach to postanowiłem założyć to konto epuap. Może kiedyś się przyda. Zarejestrowałem się, potwierdziłem konto, zostało tylko jeszcze potwierdzenie w ZUS-sie. Pani wyjęła książkę aby mnie wpisać, że konto zostało aktywowane - swoją drogą od początku roku całe 3 osoby potwierdziły takie konto. Przyszedłem do domu, a był to czwartek, wchodzę na stronę, a tam info: Ta strona internetowa zawiera pętlę przekierowań. I tak jest do tej pory. Był moment w którym strona działała, ale jak chciałem się zalogować to wyrzuciło mi info, że podałem nieprawidłowe dane i autoryzacja nie powiodła się. No i to by było na tyle platformy elektronicznej.

Tak wyglądają urzędy w roku 2015.

A poniżej kalka i płatność na 1 zł, bo to musiałem uwiecznić.
goodghost - tldr: byłem w urzędach załatwić kilka spraw w ostatnim tygodniu

#oswia...

źródło: comment_zhULc1tRqcpkmikMH9C73oysw2JlQjVN.jpg

Pobierz
  • 1
@goodghost: Pewnego razu w ZUS`ie chciałem zmienić konto mojego taty na które przelewana była emerytura. Wszystkie pełnomocnitwa były załatwione, druk z nowym numerem konta wypełniony, więc myślałem sobie szybka piłka. Takiego ch*ja. Okazało się, że potrzebna jest umowa z bankiem (sic!), która potwierdza, że konto które zostało wpisane na wniosku jest kontem mojego taty.