Wpis z mikrobloga

W tym miejscu chciałbym pogratulować branży spożywczej majstersztyku. Naprawdę dymacie nas zawodowo.
Ale Karol o co chodzi?! Zapyta pewnie teraz każdy.
A w sumie to o nic, taka błachostka
Chodzi o cukier wanilinowy, tak, tak spójrzcie dokładnie to nie jest cukier waniliowy a waniliNowy!
A co to jest wanilina? Organiczny związek chemiczny stosowany w przemyśle spożywczym i kosmetycznym jako związek zapachowy. Znajduje się w rejestrze NIH niebezpiecznych związków chemicznych. Ma działanie stymulujące mózg dając mylne wrażenie, że coś smakuje lepiej (lepiej niż w rzeczywistości jest).
A teraz wisienka na torcie, jak najtaniej pozyskać wanilinę? Cytat z Wikipedii żeby nie było...
"W 2006 roku grupa japońskich badaczy kierowana przez Mayu Yamamoto opublikowała informacje o możliwości wyizolowania z kału bydła domowego waniliny. Wytwarzanie tego związku (używanego w przemyśle spożywczym i kosmetycznym) tą metodą jest tańsze, niż pozyskiwanie go z wanilii"
Dodam tylko że waniline znajdziecie w większości produktów spożywczych. Teraz niech każdy wnioski wyciągnie sam...
SMACZNEGO
orog - W tym miejscu chciałbym pogratulować branży spożywczej majstersztyku. Naprawdę...

źródło: comment_VqJqSfZTf8QEazyw7AsgCaeUDOT6dCJO.jpg

Pobierz
  • 119
A co to jest wanilina? Organiczny związek chemiczny stosowany w przemyśle spożywczym i kosmetycznym jako związek zapachowy.


@orog: I myślisz, że to przepadek, że nazywa się akurat tak wygodnie, że świetnie pasuje na opakowanie? Otóż to wanilina odpowiada za smak naturalnej wanilii, więc ten związek, który opisujesz to nie jakieś "coś" ze sprytnie dobraną nazwą tylko syntetyczny odpowiednik tego co jest w naturalnej lasce.
Toś Amerykę w konserwach odkrył. Wielkie odkrycie, że ten taki pachnący cukier, co go mama w szufladzie w kuchni chowa, nazywa się wanilinowy, a nie waniliowy odkryłem dziecięciem będąc jeszcze za głębokiego PRLu (tuż po wojnie jaruzelskiej, wtedy jak obecnie wiadomo nic w sklepach nie było, niekolaborujący rodacy z głodu marli, więc dzieci pryciały po kuchni i wyżerały co się do gęby mieściło. Te dzieci, których ZOMO nie złapało i nad koksownikiem