Wpis z mikrobloga

Bardzo dawno temu, mając lat ok.12, mieliśmy z koleżką fazę na petardy. Piraciki takie małe i duże odpalane potarciem o pudełko zapałek. chodziło się i po szkole w drodze do domu wysadzało co popadnie. Gdy skończyły się pomysły, nadszedł czas na coś poważnie głupiego. Do dziś żałuję, bo chuligaństwo nie było w moim stylu, ale cóż-błędy młodości. Jestem pod wrażeniem natomiast tego, w jaki sposób ocaliliśmy dupska i stąd wpis.
Tak więc pewnego dnia postanowiliśmy sprawdzić, jaki odgłos będzie, gdy odpalimy pirata na klatce wieżowca. Jakby tego było mało, stwierdziliśmy że fajnie będzie położyć go komuś na wycieraczce, a jeszcze fajniej w róg drzwi. Parter, droga ucieczki opracowana ,petarda największa- grubsza od palca- no to akcja.
Jjjebło.Tak, że się chyba 10-te piętro zatrzęsło. Pełnia szczęścia, ubaw po pachy, wracamy. Idziemy już sobie chwilę gdy nagle łaps od tyłu ktoś nas za plecaki łapie "aa, mam was gówniarze". Ja jakoś się wyrwałem, ale plecak kolegi został w rękach "pana emeryta".
"Po plecaczek zgłosisz się kolego z rodzicem, a jak nie to jutro jestem u dyrektorki szkoły"... Pięknie-myślimy- w środku podpisane zeszyty, kumpel podany na tacy w sosie własnym. Całą drogę ze zrzędniętymi minami zastanawialiśmy się jak tu wyjść z tego cało. Oto co zrobiliśmy:
Po powrocie poszedłem do mojej mamy i powiedziałem, że kolega zrobił coś bardzo głupiego,opisałem co, z tą różnicą że ja właściwie tylko stałem na czatach i cały czas próbowałem go powstrzymać, no bo jak to tak.Trzeba odebrać plecak, ale jego mama jest chora na serce i jak się dowie to może zejść i czy przypadkiem nie dałoby się tak że moja pójdzie go odebrać jako jego mama. Nasze założenie było takie- ja jestem w miarę wybielony, on ma przerąbane ale tylko u mojej mamy więc luz, a że moja mama wysłucha nie za swoje dziecko to może to po niej spłynie. No i przeszło, mama się zgodziła :) Do dziś jej jestem wdzięczny, kumpel zapewne też, bo na miejscu zadyma była niezła. Okazało się że żona "pana emerta" była na prawdę na serce chora i sama mało nie zeszła bo myślała że to gaz albo ruskie atakują.To było mocno głupie z naszej strony. Drzwi na szczęście całe, lekko osmolone tylko więc obyło się bez kosztów. Moja mama generalnie zczaiła rozgrywkę i wiedziała że taki święty nie byłem, ale fakt faktem że ja plecak miałem w domu, także skończyło się na ultimatum że jak mnie z petardą zobaczy to nogi z płucami powyrywa. Do dziś nie puszczam nawet sztucznych ogni w sylwestra...

#coolstory #truestory
  • 1