Wpis z mikrobloga

Nudzę się na #nocnazmiana i tak jeszcze raz przeglądam wykopowe AMA z Przewodnikiem w muzeum w Auschwitz i chyba jedna z mocniejszych odpowiedzi jakie przeczytałem na wykopie. Odpowiada mąż przewodniczki:

Pytanie: Gdybyś znalazła się na miejscu osób z transportu, to czy uważasz, że przeszlabys wstępna selekcję? Czy uważasz, że wiedzą, która teraz posiadasz pomogłaby Ci przetrwać w obozie dłużej?

Odpowiedź: Na 99,9% po 2h od opuszczenia wagonu już by nie żyła. Jeżeli w ogóle przeżyłaby podróż. Trzeba pamiętać, że zwykle na jeden transport ok. 5000 tys ludzi przypadało około 2/3 tysięcy zmarłych w czasie podróży (inf. na podstawie zeznań oficera SS Suchomela z Treblinki). Zostałaby zaprowadzona do krematorium pod eskortą essesmanów, tam członkowie sonderkommando kazaliby się jej rozebrać, zapamiętać nr, pod którym zostawiła ubrania w szatni i wejść do komory gazowej, przekonywaliby ją, że wszystko będzie w porządku i zaraz zobaczy się ze swoim mężem oddzielonym w czasie selekcji. Wraz z maksymalnie 3 tysiącami innych nagich osób, kobiet, mężczyzn i dzieci, upchnięto by ich w jednej komorze i esesman zamknąłby za nimi drzwi. W środku światło ciągle by się paliło, lekarz SS patrzyłby przez wizjer w ciężkich stalowych hermetycznych drzwiach. Inny esesman na komendę wsypałby do szybów z siatki przechodzących przez ściany komory, poprzez otwory w górze pomieszczenia cyklon B. Ludzie zaczeliby krzyczeć tak głośno, że słychać byłoby ich w szatni pomimo grubych szczelnie zamkniętych hermetycznych drzwi, do których instynktownie wszyscy próbowaliby się dostać. Dzieci i starcy gineli by zmiażdżeni przez silniejszych. Ciała splątywałyby się ze sobą tak bardzo, że na koniec stanowiłby jedną wielką masę szczątków. Ludzie zaczęli by defekować a krew zaczęła by im płynąć z wszystkich otworów ciała. Kiedy oko lekarza ss spoglądające w wizjer przestałoby dostrzegać ruch, włączono by wentylatory i po paru minutach otworzono drzwi. Część ciał wysypała by się z pomieszczenia. Więźniowie sonderkommando zaczęliby wyciągać zwłoki rozplątując je narzędziami i kijami, niejednokrotnie urwawszy kończyny. zapakowaliby je na windę a ta poniosłą by je na górę do pieców gdzie zostały by spalone. Do pieca moją żonę załadowano by z kimś otyłym i jakimś dzieckiem, co pozwaliłoby na najlepszą wydajność spalania. Resztę kości zebranoby i wywieziono taczkami na zewnątrz krematorium gdzie rozbito by je drewnianymi młotami na proch, który wrzucono by na ciężarówkę i wysypano do Soły. Po mojej żonie nie zostałby nawet ząb, bo nie ma żadnego złotego, który zostałby wyrwany po wyciągnięciu jej fioletowego ciała z komory gaozwej.

#historia #thebestofmirko #sadstory
  • 13
@AndyMoor: byłem w zeszłym roku i oglądając to na prawdę można odczuwać autentyczne przerażenie jak ludzie byli w stanie to robić. Ci funkcjonariusze/żołnierze. Jak wielką nienawiścią trzeba było się kierować, a może strachem przed władzą, żeby wiedząc co tych ludzi czeka, tak po prostu upychać ich w łaźniach a potem przerzucac jak węgiel do pieca. No ale wiem, ludzkość nie raz juz dała popis jeżeli tylko nawinęła się jakaś ideologia do
@AndyMoor: Takie same transporty były też za naszą wschodnią granicą - polecam przeczytać książkę Archipelag Gułag. Niestety oba systemy totalitarne zarówno nazizm jak i komunizm- niewiele się od siebie różniły, nawet w kwestii transportu więźniów.