Wpis z mikrobloga

Drogie Mireczki-czytelnicy mojego nieregularnika pseudo-blogowego! Żyję i mam się dobrze!
Wpis będzie długi, ale nie da się zawrzeć tych ciekawych 3 tygodni w krótkim TL-DR. Podzielimy go na pare części: #pracbaza , #biznes #emigracja

Praca
Jak pisałem, po zaledwie dwóch zmianach została mi zaproponowana posada kierownika zmiany na stacji Orlenu. Zmiana miejsca pracy o 20 km dla starej załogi(dla nowych - dwie stacje zostały zamienione załogami, odległe od siebie o 20 km. Całe ekipy przeszły na nowe obiekty) okazała się zabójcza. Na chwile obecną, 75% starej ekipy odpadło. Nabór pełną parą, część ludzi jest jako zapchaj-dziury, widać że nie popracują tu długo.
W każdym razie, mój zakres obowiązków jest całkowicie inny niżeli zwykłego pracownika kasy. Przechodzę ciągle szkolenia, nowe umiejętności, ogarnianie sytemów komputerowych, dostaw, przyjęć, procedur. Jestem pierwszą linią obrony kiedy kasjer powie "Momencik, musze zapytać". Oczywiście jeżeli jest taka potrzeba, obsługuję ludzi i lepie hot-dogi ( ͡° ͜ʖ ͡°) ale większość czasu spędzam na doglądaniu "salonu sprzedaży", papierów, maszynek, urządzeń, pomiarów i wykazów.
Z jednej strony - czuje się mniej zmęczony fizycznie, bo częściej mogę usiąść, odpocząć. Z drugiej zaś - jest to stresujące, zwłaszcza na tym etapie szkoleniowym. Jestem odpowiedzialny za poprawne funkcjonowanie stacji i nie ma miejsca na słowa "Nie wiem" z moich ust. Jeżeli nie czuje się pewnie w tym co mówię - musze dzwonić gdzie należy.
Z dnia na dzień coraz łatwiej przychodzi mi ogarnianie nowych rzeczy, za klika-kilkanaście zmian będę samowystarczalnym człowieczkiem kierującym stacją.
Jak wygląda to od strony finansowej? Więc pracując jako kasjer, zarabiałem 100zł/12h, plus premia. Za grudzień wyszło mi około 70zł premii na 5 przepracowanych zmian. Jako kierownik, dostaję 120zł/12h, plus premia - oczywiście. Ile premii za cały miesiąc - nie mam pojęcia. Na chwile obecną jest to premia "uznaniowa", zależna od tego czy prowadzący widzi twoje zaangażowanie. W trakcie tworzenia jest unitarny "system" gradacji premii. Oczywiście są też tak zwane "konkursy", jak chociażby ten trwający teraz. Stacja która załapie się w najlepsze 18% w swojej grupie (stacje są pogrupowane wdłg ilości klientów, obrotów) otrzyma po 200zł premii na pracownika. Konkurs trwa od teraz do marca, a opiewa na rabat - 30l paliwa + płyn 4l = hot-dog gratis. Dlatego przyszykujcie się na fale namawiania do brania 30 litrów i płynu za 30 złotych, bo ludzie będą walczyć o ten hajs!
Sumując, w miesiącu mam do wyrobienia +/- 15 zmian. Daje to 1800zł podstawy + premia. Nie jest źle jak na pracę bez doświadczenia.
Ostatnia rzecz w kwestii Orlenu, a ważna w świetle następnego akapitu - robię wszelkie niezbędne szkolenia i kwalifikacje do umowy o pracę. Praktycznie ode mnie zależy kiedy zostanie mi ona przedłożona - brakuje mi tylko BHP. Niestety terminy szkoleń pokrywają się z moimi zmianami w pracy, tak więc muszę poczekać pare dni.

Biznes
Pamiętacie dziadka który zbierał od innych dziadków lodówki, pralki, złom i inne pierdoły, trzepiąc na tym niezły hajs? Z ciekawości porozglądałem się jak wygląda to wszystko, zdobyłem pakiet informacji. Pomysł zawiesiłem z powodu braku środków, lecz całkowicie przypadkiem trafiłem na ciekawe rozwiązanie.
Pewien bank (nie robie reklamy) oferuje dość interesującą opcję. Zakładając konto firmowe otrzymujesz możliwość debetu na 10 kawałków. To w zupełności wystarczający fundusz na podjęcie tej działalności, nie jest jednoczesnie tak duży by w razie ewentualnej klapy zakładać sznur na szyję. Przeprowadziłem dwie rozmowy z konsultantami którzy podali mi zbieżne informacje - oprocentowanie roczne to 11,5% (sporo, ale tak jak mówiłem - przy takiej kwocie, nie odrobić jej w rok biorąc pod uwagę moje warunki to ślamazarstwo) i minimalne koszta pozostałe. Dla banku to pewny biznes, dla mnie szansa obłożona małym ryzykiem. Mieszkać gdzie mam, jeść co - także. Nie stracę tego nawet, jeżeli wezme to 10 kawałków i wydam na dziwki a potem będę martwił się jak to spłacić. Z resztą, duża część tych pieniędzy które chcę wziąć "na krechę" ma iść na samochód, który można spieniężyć.
Pozostaje kwestia ZUS'u. Tutaj też miłe zaskoczenie, o którym nie miałem pojęcia do chwili realnej opcji umowy o pracę. Jeżeli posiadasz takową, a prowadzisz własną DG - opłacasz tylko i wyłącznie składkę zdrowotną w kwocie 270zł/miesiąc. Co więcej, składkę tą możesz odliczyć od podatku dochodowego, więc to dość miły ukłon w stronę przedsiębiorcy w tym smutnym jak bura dupa kraju.
Tak więc na liście wymogów co do startu w eksperymenty przedsiębiorcze możemy odhaczyć finansowanie oraz pół okienka "prawnego". Dlaczego pół?
Ano, nasze cudowne wymogi określenia rodzaju prowadzonej działalności gospodarczej. Tenże mój plan biznesu akurat wchodzi w rejon działań, który od roku jest "restrukturyzowany" prawnie. Brak jest odpowiednich numerów PKD pod kątem tej działalności, sami urzednicy nie za bardzo wiedzą jak do tego podejść. Wykonałem pare telefonów do różnych urzędów, nikt nie potrafił jednoznacznie określić co ja mam wpisać we wniosku CEIDG-1 przy rejestracji firmy. Niemniej jednak, zaczyna się rysować w mojej głowie jasny i klarowny obraz wymaganych pozwoleń i wpisów, jednakże potrzebuję upewnienia. Na dniach zawitam w urzędzie i jedynie potwierdzę te przypuszczenia.

Jeżeli okaże się że dobrze interpretuje ustawy, PKD i rozporządzenia GIOŚ, urzędu miasta - myślę że na początku przyszłego miesiąca zaryzykuję i złożę wniosek CEIDG-1.
Tutaj od razu zaznaczę - wiem iż biznes "na krechę" to głupota. Sam niejednokrotnie o tym pisałem. Różnica jednak jest w tym, o czym wspomniałem powyżej. Nawet przyjmując najczarniejszy scenariusz i utratę tych 10 tysięcy, pozostaje mi samochód do spieniężenia. Jeżeli się spali, ukradną, przepije - mam 10 tysięcy długu. Mieszkam w domu rodzinnym w którym jak tylko mogą wspierają moje dążenia do własnej firmy i rozwoju. W przypadku powinięcia nogi, mam gdzie mieszkać, co jeść - praca zawsze jakaś jest/będzie. Nawet pracując za 1000zł/miesiąc, spłacę to w rok. Nie ma dramatu, a szansę szkoda stracić.

ostatnia część, czyli Projekt Kanada.
Tutaj będzie krótko i treściwie. Wniosek o paszport złożony, czekam na odbiór (w przyszłym tygodniu zapewne). Dziewczyna także takowy wniosek złożyła, jest zdecydowana i zdeterminowana na wyjazd, więc tutaj sukces. Oczywiście plany nie zostają odłożone w związku z działaniami w kierunku "Biznesu", lecz nigdy nie mogę być pewnym że nie przegapię naboru aplikacji do IEC bądź po prostu nie uda mi się znaleźć tam pracodawcy. Z resztą, jeżeli biznes ruszy i uda się zacząć gromadzić podobne pieniądze co w Kanadzie, tyle że na miejscu, w Polsce - wtem nie widzę potrzeby wyjazdu na chwile obecną. Słowem końca, Kanada nadal jest moim głównym celem - lecz niepewnym. Własna firma w Polsce jest zabezpieczeniem, kolejną otwartą kartą i drogą, którą można podjąć.

Mam nadzieję że przebrnęliście przez tą ścianę tekstu. Chciałbym też gorąco podziękować za stały dopływ czytelników moich wypocin, fajnie widzieć że kogoś interesuje coś takiego. Są to niekiedy dość osobiste i prywatne zwierzenia, wyznania - lecz może komuś w podobnym dylemacie bądź na rozdrożu, będę w stanie pomóc. Jeżeli macie sugestie co do kolejnych wpisów - chętnie przyjmę każde propozycje!

#wpogonizahajsem
  • 4
  • Odpowiedz
@Chaczins: zakladanie biznesu w polsce obarczone jest pewnym ryzykiem ktorego ty nie bierzesz pod uwagę. Jakiego ryzyka? no cóz szeroko rozumianego burdelu który może doprowadzić do twojej upadłości.
Takze realnie rzecz biorą wybrał bym Kanadę mimo wszystko ;]
  • Odpowiedz
  • 1
@c4-pl-: Kanada nadal jest planem nr 1 na chwile obecna. Tylko ten plan takze moze nie wyjsc. Kanada jest fajna, ale rownie ryzykowna. W tekscie wyjasnilem tez dlaczego nie boje sie zaryzykowac tych 10k.
  • Odpowiedz