Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirabelki. Dzisiaj w #podrugiejstroniebajora bedzie o moim zdaniem najwiekszej roznicy pomiedzy Polska a #usa. "Community" czyli zgrana spolecznosc lokalna.

W kraju kwitnacego ziemniaka wielokrotnie spotkalem sie z tym ze jak przychodzi do zrobienia czegos "dla dobra ogolu" to wszyscy sie ogladaja zeby zrobil to ktos inny, a juz najgorsze by bylo gdyby trzeba sie zrzucic chociazby po 2 zlote. Pod tym wzgledem przeprowadzka do USA jest prawdziwym szokiem kulturowym.

Pare przykladow takich #truestory #coolstory :

Jakis czas temu (jeszcze zanim przeprowadzilem sie na stale) mialem faze na odwiedzanie roznych amerykanskich kosciolow. Podczas jednej z wizyt w Texasie udalem sie do "Kosciola Kowbojskiego". Sama msza to wogole oddzielna dluzsza opowiesc, wszyscy wyluzowani, ludzie w kapeluszach i butach z ostrogami. Pastor skazany za pobicie bankiera kiedy stanal w obronie jednego z parafian itp. No ale nie o tym mialo byc :) Po mszy czas na ogloszenia, wiec czekam ile potrzeba na remont kosciola ;) Ale okazuje sie ze ogloszenia troche inne niz te do ktorych bylem przyzwyczajony:

"Drodzy parafianie, naszemu bratu Johnowi spalila sie w tym tygodniu stodola i garaz, polowa z dzisiejszej tacy idzie na pomoc dla niego" chwila ciszy i zaczynaja wstawac rozni ludzie.

- Ja mam drewno ktore zostalo z budowy nowej stajni, moge przekazac.

- Ja moge przepracowac 3 weekendy.

- Moj syn jest w Afganistanie, John moze uzywac jego samochodu dopoki syn nie wroci

itp. itd.

Generalnie po wspomnieniach z polskiej wsi, gdzie u wujka nie mogli przez 10 lat wyrownac zakretu z ktorego co zima ktos wylatywal do rowu i poszerzyc drogi bo paru cepow nie chcialo oddac po 1-2 metry ziemi bylem w szoku.

Inna mniej spektakularne przypadki:

Czekam na swiatlach, i sygnalizator dla pieszych troche przekrzywiony, tak ze gorzej widac. Slysze jak parka kolo mnie rozmawia "Trzeba zadzwonic do ratusza i zglosic ten sygnalizator, bo jeszcze jakies dziecko nie zauwazy i wpadnie pod samochod"

Wszystkie lawki w moim parku i plac zabaw sa ufundowane przez poszczegolnych mieszkancow osiedla (o czym dumnie wieszcza przybite do nich plakietki z nawiskiem fundatorow)

#emigracja #emigrujzwykopem #zagranico i troche #gorzkiezale
źródło: comment_y2wkyzBu7Rq5lOAPxRhzLzNC7uXJQLdA.jpg
  • 24
@Asgareth: Bo tak jest. Oczywiscie nie zawsze i nie wszedzie, ale zdecydowanie latwiej liczyc tu na pomoc sasiadow niz w Polsce. Nawet nie chodzi o pomoc dla konkretnej osoby, tylko o pomoc "dla wszystkich". Zrobienie jakiejs rzeczyz ktorej wszyscy dookola beda mogli skorzystac (kupienie glupiej lawki do parku, czy zgloszenie sie na ochotnika do sprzatniecia i wykarczowania jakichs chaszczy w parku).
@Breaux: Calkiem w porzadku. Jak juz wspomnialem: w parku rzeczy ufundowane przez sasiadow, ludzie zglaszajacy wszelkie usterki do wladz miejskich (zamiast czekac az miasto samo na to wpadnie), spore zaangazowanie seniorow ktorzy w ramach wolnego czasu na emeryturze zajmuja sie np przeprowadzaniem dzieci przez ulice itp.

Ostatnio byla akcja "przywracania rzeki miastu" czyli wykarczowania krzakow, posprzatania smieci i zasiania trawy na terenie po starych magazynach i zrobienia tam ogolnodostepnego miejsca wypoczynku.
Slysze jak parka kolo mnie rozmawia "Trzeba zadzwonic do ratusza i zglosic ten sygnalizator, bo jeszcze jakies dziecko nie zauwazy i wpadnie pod samochod"


@Taco_Polaco: ja dzisiaj zadzwoniłem do swojej spółdzielni mieszkaniowej poinformować o zepsutej latarni (w kółko włącza się i wyłącza w nocy, robiąc mi disco z pokoju, a wieczorami w ogóle nie świeci) i zaproponować, by rozwiązano jakoś problem zaparkowanych aut blokujących chodniki, tak że pieszy nie ma jak
Generalnie po wspomnieniach z polskiej wsi, gdzie u wujka nie mogli przez 10 lat wyrownac zakretu z ktorego co zima ktos wylatywal do rowu i poszerzyc drogi bo paru cepow nie chcialo oddac po 1-2 metry ziemi bylem w szoku.


U nas jest podobnie w małych wsiach, też sobie pomagają. Ciotka mojej mamy mieszkała w Stanach od końca II w. ś. do 2009 roku i ona uważa, że tam wcale nie jest
@ewolucja_myszowatych: no a gdybyś dymał córkę tego gościa i to właśnie w tej spalonej stodole, a czasem w garażu równie spalonym, podczas gdy tatko jej, na kowbojskiej mszy duszenie zakładał pewnemu bankierowi na żydowski procent, za co ten później mu stodołę uczynił palną przynosząc galon benzyny z pobliskiego garażu, gdzie właśnie spłakana córka tego gościa od duszenia bankierów, czytała list z bardzo dalekiego Afganistanu, w którym niejaki Ewolucja Myszowatych (w woju