Wpis z mikrobloga

Uważam, że jedną z największych chorób cywilizacyjnych dzisiejszego świata jest poczucie samotności. I nie mam tutaj na myśli brak kumpli do wyjścia na browara czy siedzenie 24/7 na Mirko. Pod terminem "samotność" mówię o braku nikogo kogo można nazwać prawdziwym przyjacielem. Z braku pieniędzy można z tego jakoś wyjść, dokształcić się, pracować dorywczo, a przede wszystkim być wspieranym mentalnie przez kogoś innego. Podobnie jest z chorobami czy innymi problemami, które los może nam rzucić pod nogi. Ale samotność rozsadza człowieka od środka, #!$%@? ci, psychika nie wytrzymuje tego po prostu. Możesz mieć kasy jak lodu, mieć sławę czy po prostu chodzić codziennie do baru z "kolegami" na piwo i zarywać panienki. Ale to nie w żaden sposób nie jest w stanie całkowicie zmienić tego, że jesteśmy w tej kwestii słabi. Można to ukrywać po maską, ale to nic nie zmieni, nawet największy koks jakiego znasz też tak naprawdę pragnie tego. Dlatego Mirki, jeśli ktoś z Was posiada taką osobę, którą może nazwać prawdziwym przyjacielem na którego można liczyć (to może być również i ktoś z rodziny czy chłopak/dziewczyna/partner życiowy. A nawet powinien być), podziękujcie mu za to, po prostu.

#oswiadczenie #samotnosc #przemyslenia, trochę #januszepsychologii
  • 3
@siper: Ja nigdy nie miałem przyjaciół ( bo fałszywych nie liczę ), wrogów miałem co nie miara, teraz na studiach, niby mam znajomych, ale przyjaciela żadnego. Rodzina tez to nie to. To co piszesz to prawda, sama prawda. Cięzko jest, ale ja się przyzwyczaiłem niestety... uwierz mi że można, nie pogodziłem się, ale przyzwyczaiłem, ale teraz to przyzwyczajenie pękło, od kiedy jestem na studiach, i poznałem ludzi których życie jest miliardy