#zydzi #historia

17 czerwca 1981 roku w kibucu Bojowników Gett w Galilei zmarł Icchak Cukierman ''Antek'' – syjonista, działacz He-Chaluc, sekretarz generalny Dror-he-Chaluc, współzałożyciel i zastępca komendanta (a po śmierci Anielewicza – komendant) Żydowskiej Organizacji Bojowej.
Uczestniczył i został ranny przy przeprowadzaniu zamachu na niemiecką kawiarnię „Cyganeria” w Krakowie (22 XII 1942). Jako dowódca jednej z grup bojowych brał udział w samoobronie styczniowej w warszawskim getcie. Po aresztowaniu Arie Wilnera został mianowany łącznikiem po tzw. ''aryjskiej'' stronie między ŻOB, AK i PPR W trakcie powstania w getcie warszawskim, które wybuchło 19 kwietnia 1943, był komendantem ŻOB poza murami getta. Współredagował raporty konspiracji żydowskiej dla rządu polskiego w Londynie. W 1944 roku walczył w powstaniu warszawskim na Starym Mieście, dowodząc plutonem ŻOB wchodzącym w skład III batalionu Armii Ludowej. Po zakończeniu wojny był członkiem Prezydium Centralnego Komitetu Żydów Polskich i Komisji Budowy Pomnika Powstania w Warszawskim Getcie, W 1946 roku wyjechał do Palestyny. Był jednym z założycieli kibucu im. Bojowników Gett w Galilei. Był również jednym z założycieli Muzeum Bojowników Getta. W 1961 r. brał udział w charakterze świadka w procesie Adolfa Eichmanna. Swoje wspomnienia spisał w książce pt. „Nadmiar pamięci (Siedem owych lat). Wspomnienia 1939–1946”,
Prywatnie był mężem Cywii Lubetkin- współzałożycielki Bloku Antyfaszystowskiego oraz współorganizatorki ŻOB.
Marek Edelman wspominał go w następujący sposób: „Miał duszę poety. Nocami opowiadał bajki. Sam je wymyślał. […] Znał na pamięć wszystkie wiersze Icchaka Lejbusza Pereca […] i połowę utworów Juliusza Słowackiego. Obu jednako cenił. […] Już po powstaniu w getcie, w naszym konspiracyjnym mieszkaniu na Komitetowej w Warszawie, niezależnie od tego co się działo, żeby nas uspokoić, kładł się na łóżku i swym pięknym głosem recytował Anhellego. Albo Pereca w jidysz. Był człowiekiem romantycznym. Pisał listy do swych przyjaciół w obozach koncentracyjnych. Musiał w nich przemycać pewne informacje, ale poza tym były to listy pełne romantyzmu, kwiatów, miłości. Dziewczyny szalały za nim. Był nadzwyczaj przystojny. Miał wybitny zmysł piękna. Lubił mówić nie o tym, co akurat się działo, ale o ludziach. […] Lubił się śmiać. Opowiadał kawały z odległych kresowych prowincji. Były głupie, ale jakoś nas rozweselały. Lubił ludzi. Nieswojo czuł się tylko wówczas, gdy trzeba było strzelać. W jego światopoglądzie strzelanie było smutną koniecznością, nie zaś czymś dobrym. (źródło: Assuntino R., Goldkorn W., Strażnik. Marek Edelman opowiada, Kraków 2006, ss. 83–84”).
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Variv: Wygląda na to, że to akta dotyczące tego jednego śledztwa, sprawa założona w 1968. Dziwne faktycznie, że nie ma niczego od UB sprzed 1956 - albo akta zaginęły, albo UB się nie interesował. Nie ma także wzmianki, by ktoś w 1968-69 próbował jakichś wcześniejszych dokumentów szukać. Ale widać, że tamten okres był w ogóle poza ich zakreesem zainteresowań. (Zresztą mało kto z Polaków mordujących czy wydajacych Żydów został za
  • Odpowiedz
@denerwujesie: Czyny dziadków nie rzutują na wnuków, choć jeśli ktoś używa "wnuka Wyklętego" jako pseudoargumentu w dyskusji, sam się podkłada. I ów dziadek, jeśli oprzeć się na materialach z tej teczki (oczywiście mogą to być pomówienia, ale nie sądzę - w 1968/69 na akurat takie pomówienia nie było klimatu) mógł być kimś gorszym niż "zwykłym szmalcownikiem".
  • Odpowiedz