SOLISTKA
PO PIERWSZE, NIKT WAS TU NIE CHCE. PO DRUGIE, BĘDZIECIE UWAŻANI ZA RUSKICH. PO TRZECIE, POLSKA NIE JEST BOGATA. PO CZWARTE, MIMO WSZYSTKO PRZYJEŻDŻAJCIE - PISAŁA DO RODZIN Z KAZACHSTANU, KTÓRYM CHCIAŁA PODAROWAĆ MIESZKANIA.

Jedna z anegdot o burzliwych relacjach Zofii Mertens-Teligi z urzędnikami: po otrzymaniu od niej pisma w sprawie domu dla repatriantów, prezes Unii Organizacji Polonijnych dzwoni do naczelnika z ministerialnego pionu repatriacyjnego:

- Kim jest właściwie ta kobieta i o co jej chodzi?
  • Odpowiedz
http://www.wykop.pl/link/3200161/pierwsze-rodziny-z-ukrainskiego-mariupola-przyjechaly-do-poznania/

- Dwie rodziny już przyjechały, trzecia ma dotrzeć jeszcze dziś. Natomiast wszystkich rodzin urząd spodziewa się ok. 28 czerwca, czyli po zakończeniu roku szkolnego. W części zaproszonych rodzin są także dzieci - powiedziała w środę rzeczniczka Urzędu Miasta Poznania Hanna Surma.

#mikroreklama #ukraina #pomoc #poznan #repatrianci
  • Odpowiedz
Wielka Polka i wybitna patriotka.

Zofia Teliga-Mertens na własną rękę sprowadziła z Kazachstanu 40 rodzin polskiego pochodzenia. W sumie ponad 200 osób. Zajęło jej to dziesięć lat i kosztowało cały majątek - odszkodowanie za mienie pozostawione przez jej rodziców w Woli Rycerskiej na Wołyniu. 45 hektarów ziemi, 240-metrowy dom i siedem budynków gospodarczych - wszystko wycenione na 1,3 miliona złotych. Państwo zwróciło ponad 600 tysięcy, "płacąc" trzema budynkami mieszkalnymi w zrujnowanych poradzieckich koszarach w Szczytnicy koło Bolesławca.

Zofia osiedle nazwała "Kresówką".


http://wyborcza.pl/duzyformat/1,149194,19164214,podarunek-zofii-polacy-z-kazachstanu.html
K.....l - Wielka Polka i wybitna patriotka.

 Zofia Teliga-Mertens na własną rękę sp...

źródło: comment_b9Bb0wai36zvKZbl96XtxOYteRkZ0UaB.jpg

Pobierz
Historia mojego pradziadka, repatrianta z byłych ziem polskich (obecnie Ukraina),
który osiedlił się wraz z rodzina na zachodzie polski, zaraz po 1945 roku.
Pradziadek mój żył 98 lat. W jego rodzinie nie była to rzeczą nadzwyczajna, wielu przodków dożywało takiego wieku.
Podczas pierwszej wojny światowej dziadek był sanitariuszem, a nie długo potem z racji braków kadrowych i jego rokujących predyspozycji, dostał przydział do szpitala polowego, gdzie zaczął od asystowania chirurgowi wojskowemu. Przy pracy z chirurgiem polowym, pradziadek nauczył się składania kości, można by nawet rzec, iż odkrył w sobie talent do tego fachu. Szczególnie wartym podkreślenia jest to, że nauka ta odbywała się w trudnych wojennych warunkach. Można to nazwać kursem przyspieszonym.
Po zakończeniu działań wojennych, mój przodek powrócił do domu. Nastały czasy uspokojenia, hodowla trzody, uprawa roli. Pradziadek miał już blisko 40 lat wiec, nie wiązał swojej przyszłości z umiejętnościami, które w sobie odkrył. Ważna była rodzina i zapewnienie jej potrzeb. Z biegiem lat o jego umiejętnościach radzenia sobie ze złamaniami i zwichnięciami robiło się coraz głośniej.
Należy też pamiętać, że prawie sto lat temu, wizyta u lekarza dla ludzi ze wsi, była nie dość, że trudno dostępna, to często nieosiągalna z powodów finansowych.
  • Odpowiedz