Dopiero co przesłuchałem rozmowę z "gościem radia Zet" w wykonaniu Olejnik i jakiegoś posła z PiSu, i zbieram na chemioterapie. Olejnik sprawiała wrażenie zakochanej w Ewie Kopacz, która twardą ręką rozdała 500 tys. zł z naszych portfeli na charytatywe. W całej rozmowie oczywiście nie zabrakło wjazdu na "prezesa Kaczyńskiego", który to zabraniał ludziom z PiSu udzielać wywiadów, ale najlepsze na koniec.

Oczywiście zeszło na KK.

To chyba najbardziej bóldupnogenny temat u Olejnik, bo zaczęła się #!$%@?ć na hierarchów, że jest "przymus wysyłania dzieci na religię", i że "jak to apostazja za ułatwianie aborcji" - pomijając to, że chodziło o ekskomunikę, i to jest ekskomunika latae sententiae., czyli automat. No i zeszło na rozwodników :D "jak to rozwodnicy muszą żyć w grzechu ciężkim, i zły ten Kościół" (pomijając zdanie Chrystusa na ten temat, który jasno sprzeciwia się "listowi rozwodowemu", argumentując, że wprowadzono takie prawo ze względu na "zatwardziałość serc") - wszystkiemu winien zły KK.

Mimo
@zerozero7: Ale traktowanie Olejnik jako reprezentantki lewicy obyczajowej jest troche bez sensu. Olejnik ma troche nie po kolei w głowie i jej poglady są IMHO dosyć przypadkowe - trudno je uznać za reprezentatywne dla jakiejkolwiek postawy.

A co do lewicy obyczajowej, moim zdaniem poglądy lewicowe mają nie ludzie, którym coś "nie wyszło" (bo mogło im jak najbardziej wszystko wyjść i mogą być bardzo szczęsliwi w życiu) tylko ludzie, którzy mają
  • Odpowiedz
Wiekszej bzdury dawno nie przeczytałem


@raj:

Lewica - Zwyczajowo określenie to stosuje się do sił politycznych dążących do zmian polityczno-ustrojowych, społecznych i gospodarczych, przeciwstawiających się tzw. tradycyjnemu porządkowi społecznemu, przeciwne
  • Odpowiedz
Znów na Węgry los mnie rzucił, okrutny. Siedzę sobie w budapesztańskim metrze, a tu widzę - naprzeciwko mnie Monika Olejnik, z czarnymi włosami co prawda, ale ona jak żywa. Patrzę się na nią z rozdziawioną gębą - ona opalona, w białbym trampkach, minijeansach, ciemnej półkoszulce. Rzuca wokoło siepokojne spojrzenia; patrzy na mniem, widzi że się na nią gapię, poprawia więc włosy i wysiada zaraz na przystanku.

Ja za nią, odwraca się co chwila, znowu mnie widzi, widzi że za nią idę, więc wdrapuje się błyskawicznie na drzewo, skacze na dach dworca, stamtąd po pomnikach i wieżyczkach w nieznanym kierunku pomyka wariatka. Ja się nie poddaję: wsiadam w swojego Astona Martina, rozpędzam sie i wjeżdżam na jakiś dach jakiegoś budynku, odrywam się od gzymsu i lecę nad miastem, korzystając ze skrzydeł, które mi wyrastają z drzwiczek auta. Olejnik na to wyszarpuje z torebki blond perukę i we mnie nią rzuca; zaplątuję się na moment, ale pomagają mi kruki, wrony, lecę dalej. Na to chwyta miotacz ognia i próbuje mnie spalić, ale mój samochód jest już niewidzialny, więc nie wie gdzie celować i trafia gdzieś w Bema, Bem płonie.

Więc ja lecę sobie dalej, lecę, lecę, lecę, lecę - a tu widzę psiakrew że samochód wprost na rzekę frunie; więc otwieram drzwiczki i wyskakuję na spadochronie niebiesko-biało-czerwonym. Ląduję na jakimś pałacu w samym środku lasu. Myślę sobie

psiakrew