Made my day - wyszedłem na małe zakupy do pobliskiej Biedronki (a jakże!), podchodząc bliżej sklepu z daleka słyszę, że leci skądś głośna muzyka. Łup, łup, łup, cup, cup, cup - i tak cały czas. Oczywiście źródłem dźwięku było czerwone, sportowe, zaniedbane niby sportowe coupe jakiegoś łysego, starszego, janusza z brzuchem i ubraniem w bazarowym stylu. (starszego w sensie 30-35 - jak na dresa w sportowym aucie, wyglądał niepoważnie stąd użyłem słowa
Przypomniał mi się kumpel z podwórka. Szedłem raz ze szkoły i spotkałem go na podwórku. Micha rozhahana, zadowolony. "Co jest?" "Stary zaruchałem! Jestem bogiem. Cudowne to jest, ja #!$%@?ę" "No to spoko, good for you".

Miesiąc później spotykam go znowu, ale tym razem siedzi z piwem i fajką na murku, zdołowany jak jezusmaria. Znowu pytam "Co jest?" "#!$%@?, wpadliśmy. Będę miał dziecko, ja #!$%@?ę. Mam siedemnaście lat. #!$%@?..." Dzisiaj ma już 30