#copypasta #pkp #hipsterskistylzycia #boldupy #polakibiedakicebulaki

Jazda pociągiem w naszym prestiżowym kraju, to zazwyczaj coś więcej niż tylko jazda. Zastanawiająca jest ta ekstraordynaryjna zupełnie łatwość z jaką niewinna podróż z, dajmy na to, Kutna do, powiedzmy, Suwałk, zamienia się w doświadczenie z pogranicza guerilli i długiej wizyty w tajnym laboratorium, w którym elegancki, sfanatyzowany profesor o niemieckim nazwisku krańcuje ludzi i stwory. Tu przestają obowiązywać konwencje międzynarodowe, ideały cywilizacji zachodniej i normy, które regulują takie kwestie, jak higiena osobista, przyjmowanie napojów i pokarmów w obecności osób trzecich i hałas. Pasażer pasażerowi Polakiem, tak. Bo poziom twojego cierpienia, naiwny podróżniku z biletem PKP w garści, zależy nie tylko od skali opóźnienia, temperatury dogrzewu, czy obłożenia składu, ale przede wszystkim od tego, z kim akurat przyszło ci jechać. Jeśli spoko, to spoko, jeśli nie – to po tobie, jeden wielki czarny penis i napisz sms na odejście, zdaj sprzęt. Zło na dodatek może przybrać dowolną postać. Parka ciekawych świata dzieci wyposażonych w empetrójkę i blaszkę w głosie, wycieczka licealistek o twarzach wyprasowanych przez nihilizm i dostatek, totalnie pozytywnie zakręceni yesmeni, BRACIA ŚWIATŁA DOBRA ZIOŁA I GITARY, kiperzy puszkowanych browarów, studenciaki puszczający w kółeczko naprawdę skiepszczone kawały, psiapsiółki w zaawansowanym stadium frenezji, amatorzy kina laptopowego, bossowie połączeni ze swoją firemką przez 24h, inwazyjni nudziarze, człowiek-ser. No i tacy, jak ten, z którym dane było mi obcować tydzień, dwa, temu w pociągu z Warszawy do Wrocławia.


Pojawił się jakoś na minutę przed odjazdem, ani #!$%@?, ani szczęść boże, wlazł do przedziału, usiadł na wolnym przy drzwiach i nawet na chwilę nie przestał nawijać przez telefon. Typowy wajdelota komórkowy, w mordę. To prawdziwa zaraza – szarańcza i trąd polskiej ponowoczesności, ci gdaczący na okrągło, gdaczący głośno i bez oglądania się na innych. Jakby ci inni, pasywni, #!$%@? w sposób kulturalny, zdychający w cichości bliźni, byli czymś na kształt figur woskowych z żywymi oczami, tłem. Ruszyliśmy.


Jechaliśmy,
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@kaskaderMike: Właśnie dlatego czuję duuuuży niedosyt. KOL mieli problemy a później olali sprawę więc i ja ich olałem i poszedłem na Devendrę Bancharta, który swoją drogą dał genialny koncery. Co do CF to impreza była przednia, wyszedłem spod sceny cały mokry :D Po Devendrze podjarany czekałem godzinę na Animal Collective a wyszedłem po 30 min bo byli zwyczajnie nudni :(

@ZielonaPietruszka: To się nazywa snobizm i myślę, że
  • Odpowiedz
@ChrisVW: co do steków - Angus jest przepyszny, jadłem go w Siuxie jakiś czas temu i bardzo dobrze wspominam. Tylko, że cholernie drogi.

Kurrrde, chyba się skuszę raz na tego burgera :)
  • Odpowiedz
"Syf w tym Starbucksie. Tylko jakieś cioty i hipstery siedzą w tych dziadowskich swetrach, lansują się z tymi MacBookami, piją tę kawę pięć razy droższą niż jest warta. Nie ma to jak porządna sypana kawka. Od razu człowieka rano na nogi postawi, lżej iść tyrać 8 godzin w korpo, zapieprzać na tę międzynarodową szajkę wyzyskiwaczy za psie pieniądze, bez urlopów, na umowie zlecenie. A ta kadra kierownicza to na sushi tylko chodzi,
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ja jebę...

http://gfx.mmka.pl/newsph/442278/1254867.3.jpg

"Michała spotkałam ostatnio w jeden z cieplejszych dni, stąd dżinsowa kurtka na zdjęciu, a pod nią ciepły wełniany sweter w norweskie wzory. Zaintrygowała mnie tutaj dżinsowa kurtka w klasycznym, nieco spranym odcieniu - element zapomniany przez wielu chłopców i mężczyzn, który jednak z powodzeniem można zastosować- pisze Gabriela Francuz na blogu Street Fashion in Kraków. - Do tego fajnie ścięte włosy, znoszona torba, ciężkie buty, szeroki uśmiech i można ruszać w miasto na spotkanie wiosny "

źródło:
  • 12
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach