Miałam zrobić podsumowanie #brutalassault ale jakoś tak się nie mogłam zabrać, pewnie przez tą pogodę.
Festiwal z roku na rok, w mojej opinii staje się coraz lepszy - dobrze dobrane zespoły, genialne miejsce (twierdza, w której można się schronić zarówno przed deszczem, jak i w tym roku - przed upałem). Za wielki plus w tym roku uważam powieszenie telewizorów (z relacją ze sceny) w namiotach piwnych i twierdzy, gdzie można było sącząc piwko śledzić kto akurat gra. Za minus - brak wyboru damskich koszulek na brutalu (no ale to powiedzmy mały minus).
Niesamowity upał uniemożliwiał zobaczenie koncertów w godzinach 10-14, więc wpółczuję kapelom, które wtedy grały, bo frekwencja była niska (na szczęście to był głównie grindcore xD).
Nie było dnia, w którym stwierdziłabym, że nie ma nic do zobaczenia - codziennie grały zespoły, które warto zobaczyć, choćby i po raz kolejny (niestety nie dało się zobaczyć wszystkich).
Triptykon - miłe zaskoczenie, nie słyszałam ich wcześniej na żywo, zagrali bardzo udany koncert.
Soulfly, Sepultura - dwa razy można było usłyszeć kawałki Sepultury (roots, refuse, war for territory) - w wykonaniu Soulfly i Sepy, porównanie wypada zdecydowanie na korzyść Sepultury - dali czadu jak zawsze. Soulfly trochę mniej, ale też dobrze.
Festiwal z roku na rok, w mojej opinii staje się coraz lepszy - dobrze dobrane zespoły, genialne miejsce (twierdza, w której można się schronić zarówno przed deszczem, jak i w tym roku - przed upałem). Za wielki plus w tym roku uważam powieszenie telewizorów (z relacją ze sceny) w namiotach piwnych i twierdzy, gdzie można było sącząc piwko śledzić kto akurat gra. Za minus - brak wyboru damskich koszulek na brutalu (no ale to powiedzmy mały minus).
Niesamowity upał uniemożliwiał zobaczenie koncertów w godzinach 10-14, więc wpółczuję kapelom, które wtedy grały, bo frekwencja była niska (na szczęście to był głównie grindcore xD).
Nie było dnia, w którym stwierdziłabym, że nie ma nic do zobaczenia - codziennie grały zespoły, które warto zobaczyć, choćby i po raz kolejny (niestety nie dało się zobaczyć wszystkich).
Triptykon - miłe zaskoczenie, nie słyszałam ich wcześniej na żywo, zagrali bardzo udany koncert.
Soulfly, Sepultura - dwa razy można było usłyszeć kawałki Sepultury (roots, refuse, war for territory) - w wykonaniu Soulfly i Sepy, porównanie wypada zdecydowanie na korzyść Sepultury - dali czadu jak zawsze. Soulfly trochę mniej, ale też dobrze.
W końcu obejrzałam też Kung Fury - całkiem dobry, chyba spodziewałam się czegoś lepszego, ale być może to kwestia tego, że obejrzałam go za późno, jak już legenda go wyprzedziła i ciężko mu było dorównać oczekiwaniom. Mimo wszystko fajnie było obejrzeć go w większym gronie.
Polecam także film Fist of Jesus - trwa 15 miut i można go znaleźć na YT - ludzie na nim prawie płakali ze śmiechu. Nic więcej nie powiem, ale nieprzypadkowo wyżej użyłam tagu #zombie xD.
Prawie płakali, bo kolejny film, który widziałam to turecka wersja Star Wars z 1982 roku - i na nim ludzie naprawdę płakali. Ale nie myślcie, że ten film ma wiele wspólnego z Gwiezdnymi wojnami - zamiast laserowych mieczy jest kung fu a zamiast... a zresztą, co Wam będę spoilerować, obejrzyjcie sobie, pewnie na YT jest, a jak nie to trailer. Polecam do tego piwko (albo nawet więcej) i zapraszam do oglądania,
------------------------------------
Star Wars 1982