@TwojKoszmar: znajomi pytają co mają zjeść podczas pobytu w Polsce to mówię że kebaba. Zawsze się śmieją, ale przestają się śmiać po powrocie i mówią że miałem racje. Ostatnio ziomek wrócił i mówił że nawet McDonalds smaczniejszy jest
Mirki, polecicie jakas dobra ksiazke/kurs online odnosnie alkoholu? Chodzi mi glownie o cos, co moze sie przydac zwyklemu barmanowi - podstawowe koktajle, drinki, odrobina teorii na temat win, piw. Po polsku badz angielsku (moze nawet lepiej po angielsku bo w tym jezyku pracuje). #alkohol #uk #ksiazki #kursyudemy
A propos marży na karty kredytowe. Gdy byłem w #uk stwierdziłem że obczaje wszystkie polskie sklepy w okolicy, by wiedzieć co oni mi tam sprzedają polskiego.
I tu muszę zaznaczyć że w uk nie nosiłem gotówki. Kto był w uk ten wie, że ich monety są ciężkie toporne i wystarczy rozmienic dyche by portfel był ciężki jak cholera. Karta revolut, gdy potrzebowałem tej dychy to szybkie doładowanie szło, zero problemów. Tak samo jak przy płatności za.. Wszystko w sumie. Mogłem kupić mała wodę, Batona, zmieścić się w tym funcie i nikt nie robił problemów. Kasjerzy z Asda, Tesco, poundland, poundstretcher cieszyli się że nie muszą wydawać reszty.
Tak trafiłem na jeden polski sklep. No i oczywiście. Minimum płatności to uwaga, 5 funtów. Poniżej "musisz" dopłacić 50p. Zazwyczaj gdy obczajalem nowe małe sklepy nie kupowałem wiele bo nie wiem jak z jakością ich produktów, czasem warunki przechowywania są po prostu złe, a towar potrafi leżeć i leżeć. Więc kupiłem paczkę bingosow i coś jeszcze by do trzech funtów dobić. I tu haczyk - nigdzie nie ma info o minimalnej płatności xD dopiero po zeskanowaniu i prośbie że chce płacić kartą informuje mnie o minimalnej płatności xD. Mówię jej to niech już doliczy te opłatę. Oczywiście, głosuje portfelem, potrafiłem sporo zostawić w polskich sklepach, w Anglii zbytnio nie oszczędzalem, ale tam już nie wróciłem.
@TymRazemNieBedeBordo: wydaje mi się ze nie obowiązuje ich to co w Polsce bo w większości pubów płatność karta ma limit. Znam miejsca gdzie £10 to limit i nie ma ze 50p doliczane tylko dobijane do 10 nawet jak to £3
@dsvlt: Jeśli jeszcze numeru nie masz, to powiedz im, że czekasz na interview i powinno być spoko. Na to się czasem czeka 2 miesiące więc ludzie przywykli do przyjmowania ludzi, którzy oczekują.
Zauważyliście może u Brytyjczyków pewne upośledzenie z rozróżnianiem wyrazów? Chodzi mi dokladnie o akcent. Jesli nie zaakcentujesz dobrze niektórych slów oni kompletnie nie czaja o co chodzi. Przykładowo: Pracowałem kiedyś w hotelu i mówiłem "im working in a HOTEL" i zaraz what what where? " HO TEL". nadal nic... po chwili aaa u meant "HOTEEEEL"... no #!$%@? rzeczywiście nie przeciagnalem eeee to nie czają o co chodzi o_O Takich sytuacji jest pelno
@johnmorra: Co prawda nie jest dokładnie to samo, ale czasem z rozpędu użyję amerykańskiej wymowy zamiast brytyjskiej (zazwyczaj się złapię i poprawiam, ale czasem mi się po prostu nie chce). Wczoraj np. powiedziałem /data/ zamiast /dejta/ i za każdym razem jak nie wypowiem czegoś po brytyjsku to w następnym zdaniu CELOWO używają tego słowa z brytyjską wymową. Myślą, że robi mi się głupio i przykro. I mają rację.
Kumpel zobaczył jak to pracuje i dostał ataku padaczki... Nie polecam, ale daje 5 gwiazdek bo robal zdrowo #!$%@? i robi niewytlumaczalne #!$%@? muzg trikady fikoły i obroty a kumpel wyzdrowieje
@fruity: A więc jednak pamiętałem! Poleciałem w piątek z Gatwick, z wysokości ta wysepka wyglądała jak jakaś większa skała, myślałem - O, fajnie tu mają, może jakieś roślinki tam rosną, jakieś dzikie zwierzęta może. Dopóki nie zaczęli obniżać lotu i zobaczyłem pola ziemniaków i domy. Spędziłem tam piątek wieczór, sobotę i niedzielny poranek. W przeciwieństwie do moich normalnych podróży, tym razem planu nie miałem i postanowiłem po prostu chodzić dookoła. Akcenty z całego UK, dosłyszałem szkocki, irlandzki, Liverpool, Londyn. Hiszpanów, Francuzów pełno. No i Polaków (podobno ponad 5 tysięcy ich tam jest). Myślałem, że cała wyspa to jedno wielkie miasto, a tu niespodzianka - jest tam kilka miast, ja byłem w St Helier. Pogoda niezbyt ciekawa, bo było ok 10 stopni i dosyć wietrznie. Deszcz tam pada zupełnie inaczej niż w UK - zamiast lać cały dzień, nagle robi się ciemno, pada jakby świat się miał skończyć przez 5 minut i przestaje, a potem wychodzi słońce. O czym nie wiedziałem to fakt, że to nie jest część UK ani nawet Unii Europejskiej, więc internet kosztuje miliony (przynajmniej w mojej sieci). Mają papierowego funta, więc musiałem go zabrać na pamiątkę. Bankomaty wydają pieniądze ich (które w UK raczej są nieakceptowane) więc albo płatność kartą albo angielskimi funtami, które przyjmują bez problemu. Inaczej wrócisz do UK z kasą której ci nie przyjmą. Plaże uzależnione od przypływu i odpływu, więc rano spacerem można przejść, wieczorem całość jest zalana wodą. Byłem na Elizabeth Castle - dosyć ładnie zachowany, dużo budynków z II wojny światowej. Droga do zamku śmieszna, bo idzie się przez piasek, który odkrywany jest przy odpływie, a na miejscu Ci mówią o której musisz uciekać z tej osobnej wysepki, bo droga powrotna zalewana jest wodą przy przypływie (zazwyczaj ok. 2-3 popołudniu). Ceny niższe niż w UK, ale niewiele. Miejsce ciekawe, pewnie gdyby pogoda była ładniejsza, to bym pojeździł na rowerze dookoła wyspy i zobaczył więcej. Miałem się wybrać do Zoo ale autobus jeździł raz na godzinę, więc wolałem nie ryzykować. Fajne na odwiedzenie, ale mieszkać bym tam nie dał rady, bo jest zbyt cicho. Miejsce pewnie dobre
@wrzesien: pytanie mi się nasuwa jedno - czy wyniki są dla osób które osiągnęły 5 lub więcej czy pokazuje to ile osób z tych które próbowały osiągnąć 5 lub więcej zdało egzamin. Bo może po prostu nie pisali tylu egzaminów
Po siłowni poszedłem na saunę. Suche Sauny są dwie (niewielkie - około 2x2.5m na oko, z dwoma poziomami). Było pusto, niewielki ruch więc po prostu położyłem się na górnym poziomie sam na całą saunę. Do sauny po jakimś czasie wchodzi dwóch kolesi, zacząłem się podnosić aby zrobić miejsce i zapytałem jednocześnie 'do you guys wanna sit on top ?'. W odpowiedzi krótkie i spłoszone 'No, no' i usiedli sobie na niższym poziomie. "-Are you sure ?" . "-Yes"
Miałem to samo w samolocie. Jako że telefon nowy kupiłem tutaj ustawiłem go na język angielski. Leciałem do domu z 2 typowymi Sebami. Na dzień dobry usłyszałem „dobrze ze nie lecimy z jakaś starą babą” bo słyszeli jak gadałem z brytyjska stewardessa. Obywatelstwa się nie wstydzę ale to są przebłyski dumy kiedy polskie Seby cię biorą za nieswojego.
@dnasstorm: z gadki, wyglądu, zachowania. I przynajmniej przez 2h lotu nie muszę reagować na głupie gadki i komentarze jak to Angole im życie uprzykrzają.