- Nie rozumiesz – dziadek przetarł załzawione oko wierzchem spierzchniętej dłoni. – Dopiero, gdy napiję się tego wina, wyglądam tak jak teraz. Dla was „Amarena” to, jak rzekłaś, zwykły jabol. Dla nas magiczny napój, który naprawdę nieziemsko smakuje. Jak już umrzesz, to zrozumiesz, o czym mówię.
- Daj łyka.
Dziadek podał wnuczce „Amarenę”, która brutalnie przetoczyła się przez jej przełyk, wywołując natychmiast nieprzyjemne palenie w żołądku. „Chyba jednak żyję”, pomyślała, i przysiadła obok dziadka. Czuła nieprzyjemne mrowienie w ustach, więc wyciągnęła z kieszeni paczkę czarnych, cienkich Marlboro i poczęstowała dziadka. Palili w milczeniu. Dziewczyna była obolała, zagubiona i tak zmęczona, że wszystko jej było jedno. Postanowiła nie kwestionować i nie analizować tego, co się właśnie działo. A dużo się działo jak na jeden dzień.
- Kasiu, musimy iść. Szybko – nagle dziadek wyrwał ją z zamyślenia, ciągnąc za rękę tak mocno, że nawet nie przeszło jej przez myśl, by zaprotestować.
- Do samochodu!
Popędzili przez pasy, na czerwonym świetle. Jako że Kasia nie miała w aucie zamka centralnego - otworzywszy drzwi po stronie kierowcy - chciała od wewnątrz odbezpieczyć te po stronie pasażera, i wpuścić dziadka. Nie zdążyła. Dziadek już rozgościł się w środku. Mrugnął do niej, jak podwórkowy Houdini, dumny z pokazania przedszkolakom nowej sztuczki. W samochodzie intensywnie pachniało uszczkniętymi listkami aksamitek, czyli czymś pomiędzy aromatem pomidora a gnijącej w foliowej torebce cytryny. Kasia zaczęła kręcić korbką, by opuścić szybę.
- Daj łyka.
Dziadek podał wnuczce „Amarenę”, która brutalnie przetoczyła się przez jej przełyk, wywołując natychmiast nieprzyjemne palenie w żołądku. „Chyba jednak żyję”, pomyślała, i przysiadła obok dziadka. Czuła nieprzyjemne mrowienie w ustach, więc wyciągnęła z kieszeni paczkę czarnych, cienkich Marlboro i poczęstowała dziadka. Palili w milczeniu. Dziewczyna była obolała, zagubiona i tak zmęczona, że wszystko jej było jedno. Postanowiła nie kwestionować i nie analizować tego, co się właśnie działo. A dużo się działo jak na jeden dzień.
- Kasiu, musimy iść. Szybko – nagle dziadek wyrwał ją z zamyślenia, ciągnąc za rękę tak mocno, że nawet nie przeszło jej przez myśl, by zaprotestować.
- Do samochodu!
Popędzili przez pasy, na czerwonym świetle. Jako że Kasia nie miała w aucie zamka centralnego - otworzywszy drzwi po stronie kierowcy - chciała od wewnątrz odbezpieczyć te po stronie pasażera, i wpuścić dziadka. Nie zdążyła. Dziadek już rozgościł się w środku. Mrugnął do niej, jak podwórkowy Houdini, dumny z pokazania przedszkolakom nowej sztuczki. W samochodzie intensywnie pachniało uszczkniętymi listkami aksamitek, czyli czymś pomiędzy aromatem pomidora a gnijącej w foliowej torebce cytryny. Kasia zaczęła kręcić korbką, by opuścić szybę.
- Zamiana, dawaj, dawaj! – rozkazał dziadek, wypychając wnuczkę przez drzwi samochodu. Nogi miała jak z waty – kierując się do prawych drzwi auta poruszała się tak swobodnie, jak wtedy, gdy z koleżanką Natalką po kolana brodziły w szlamie wysychającego stawu, ratując duszące się w błocku traszki. Dziadek otworzył drzwi, i Kasia wtarabaniła się do środka.
- Ten strucel nie chce jechać! – dziadek warknął, usiłując ruszyć dynamicznie. Lusterko ustawione było tak, że z pozycji pasażera Kasia nie widziala w nim nic. Poczuła ucisk w gardle, znów wyraźnie słysząc zbliżający się z tyłu pojazd. Zdziwiła się, że nawet w takich okolicznościach mocno zabolało ją to, że dziadek wziął ją za kiepskiego kierowcę - nie wierząc, że ślamazarność Opla może być spowodowana jego konstrukcją, a nie brakiem umiejętności wnuczki. Uśmiechnęła się, gdy ruszał wolniej ode niej. I wtedy twarz jej się rozpłaszczyła na bocznej szybie jak rozjechana żaba.
Dziadek zrobił ciasny nawrót podciągnąwszy ręczny, i perfekcyjnie kontrolując gaz odkręcił koła. Auto nie zatrzymało się, ani nie straciło swojej ślimaczej mocy. Jechało dalej, z właściwym sobie przyspieszeniem motyla.
- Cud, że na tym krawężniku opona nie spadła z felgi – uśmiechnął się dziadek, znów przecinając ten sam parking, co wcześniej. Za słupkami zapytał, gdzie dalej, a Kasia – instynktownie – odpowiedziała:
- Na światłach w prawo, i zaraz po lewej będzie brama do parku.
1. Szczególnie ideowe (nie ma zbyt wielu Żydów, Żołnierzy Wyklętych, nie ma Wielkiej Polski ani LGBT).
2. Szczególnie historyczne.
3. Szczególnie kryminalne ani szczególnie erotyczne.
To jest bardzo trudne, bo póki co, jak wysyłałam poprzednią książkę do wydawnictwa, to dostałam info, że fajnie piszę, i
http://www.basilisk.dk/bog/sextapes.htm
Albo po niemiecku:
https://buchbund.de/polnisch-poetisch-2/
:)
Ważne, że mi się podoba i wiem, że to dobre. A każdy kolejny czytelnik cieszy najbardziej na świecie (。◕‿‿◕。)
A jak się komuś nie podoba, to po co się męczyć i czytać?