Ciekawi mnie jak ciężko wchodzi się na Aconcagua. W końcu niespełna siedmiotysięcznik, odcięcie tlenu pewnie jest mocno, ale technicznie jest to góra zerowa. Czy trenowanie forsownych marszy z plecakiem po tatrach wystarczyłoby do wyrobienia kondychy na najwyższy szczyt Ameryk?
To dla mnie górnolotne marzenie ;)
Oczywiście zdaję sobie sprawę że tak wyprawa kosztuje kupę kasy, a taki pleb jak ja nie może sobie ot tak pozwolić na to z marszu, ale za
To dla mnie górnolotne marzenie ;)
Oczywiście zdaję sobie sprawę że tak wyprawa kosztuje kupę kasy, a taki pleb jak ja nie może sobie ot tak pozwolić na to z marszu, ale za











A po uplywie tych sekund tracisz wszystkie ładunki (jest atut ktory sprawia, ze tracisz po kolei jeden ladunek, az do 0)