Drogie Mirki i nie-Mirki planujące wakacje za granicą! Niespełna dwa tyg. temu wróciliśmy z wakacji na Bali* używając portalu Hotels.com . Bogatsi o doświadczenie, jak można być jednocześnie oszukiwanym przez tamtejszych azjatów i naszych rodaków, zdalnie.
*Zanim ktoś skomentuje, że ‘macie hajs na takie wakacje to nie narzekajcie’, ceny wakacji w tych rejonach nie muszą być koniecznie drogie - za większe pieniądze, znajomi są obecnie nad polskim morze. Ot, ciekawostka na temat cen hoteli w sezonie, nie o tym jednak będzie traktować ten tekst :-).
Umieszczam ten wpis nie po to by odzyskać część pieniędzy, lecz jedynie w celu przestrogi dla potencjalnych zainteresowanych. Opiszę jak jedna globalna sieć traktuje klientów z Polski (polski pododdział) a jak sprawa załatwiana jest w przypadku globalnych odłamów Hotels.com
Na początku wytłumaczę pokrótce o co chodzi. Na Hotels.com wybieramy hotel w danym kraju który nas interesuje. Zobowiązują się oni do przedstawienia aktualnej oferty tamtejszego miejsca a w razie ewentualnych problemów na miejscu – uderzamy do nich bezpośrednio. Przynajmniej w praktyce. Po przylocie na Bali (na własną rękę, co stanowiło główny wydatek) odwiedziliśmy nasz hotel. Nie rozpisując się aż nadto: zastaliśmy coś nieporównywalnie gorszego za co płaciliśmy. Karaluchy, łazienka przypominające toalety z dworców PKP z lat 90-tych, wyłącznie zimna, lodowata wręcz woda (dla orzeźwienia?). W sąsiednich apartamentach po 8-12 azjatów na pokój. Brak ręczników, papieru toaletowego, prześcieradła dziurawe oraz zgrzybiałe. Ogółem, wszechobecna pleśń. O braku widoku na basen oraz codziennego sprzątania pokoju nie wspomnę. Skłamałabym, iż nasz hotel był reklamowany jako 5-gwiazdkowy. Jednakże, wcześniej będąc w innych zakątkach świata, za te same pieniądze, zawsze dostawało się coś skromnego, lecz zadbanego.
*Zanim ktoś skomentuje, że ‘macie hajs na takie wakacje to nie narzekajcie’, ceny wakacji w tych rejonach nie muszą być koniecznie drogie - za większe pieniądze, znajomi są obecnie nad polskim morze. Ot, ciekawostka na temat cen hoteli w sezonie, nie o tym jednak będzie traktować ten tekst :-).
Umieszczam ten wpis nie po to by odzyskać część pieniędzy, lecz jedynie w celu przestrogi dla potencjalnych zainteresowanych. Opiszę jak jedna globalna sieć traktuje klientów z Polski (polski pododdział) a jak sprawa załatwiana jest w przypadku globalnych odłamów Hotels.com
Na początku wytłumaczę pokrótce o co chodzi. Na Hotels.com wybieramy hotel w danym kraju który nas interesuje. Zobowiązują się oni do przedstawienia aktualnej oferty tamtejszego miejsca a w razie ewentualnych problemów na miejscu – uderzamy do nich bezpośrednio. Przynajmniej w praktyce. Po przylocie na Bali (na własną rękę, co stanowiło główny wydatek) odwiedziliśmy nasz hotel. Nie rozpisując się aż nadto: zastaliśmy coś nieporównywalnie gorszego za co płaciliśmy. Karaluchy, łazienka przypominające toalety z dworców PKP z lat 90-tych, wyłącznie zimna, lodowata wręcz woda (dla orzeźwienia?). W sąsiednich apartamentach po 8-12 azjatów na pokój. Brak ręczników, papieru toaletowego, prześcieradła dziurawe oraz zgrzybiałe. Ogółem, wszechobecna pleśń. O braku widoku na basen oraz codziennego sprzątania pokoju nie wspomnę. Skłamałabym, iż nasz hotel był reklamowany jako 5-gwiazdkowy. Jednakże, wcześniej będąc w innych zakątkach świata, za te same pieniądze, zawsze dostawało się coś skromnego, lecz zadbanego.








#pytanie #finanse #pieniadze