Mój ojciec był prezesem (i nadal jest) jednego z wielu związków wędkarskich podlegających po PZW (Polski związek wędkarski).
Startowałem w kilku zawodach w swojej kategorii wiekowej i w końcu przyszedł czas na zawody między związkowe do których wystawiano po 1-2 zawodowników do ogólnopolskich zawodów wędkarskich.
Każdy losował stanowisko na akwenie o dosc malym spadku terenu i żeby tam w miarę walczyć należało daleko rzucać. Dlatego z własnych oszczędności kupiłem tyczkę 11m (czyli taka co przesuwa się na rolkach i odczepia tylko szczytówkę) aby móc dokonać jak najwięcej wyciągnięć i zarzuceń w 3 godzinnej rozgrywce. Zapłaciłem wtedy czyli w okolicach roku 2000 ponad 700zł. Tylko 4 osoby na ponad 50 POSIADAŁY takie przygotowanie.
ale to leci bessy juz nie ma xd