AMA - były zakonnik, kapucyn.
Jak w tytule. Zasugerowano mi, że kogoś może to zainteresować - jeśli tak, to pytajcie do woli. W zakonie spędziłem 4 lata. Jako smaczek może podam, że wstępując musiałem podpisać dokument, że nie będę po ewentualnym odejściu domagał się żadnych odszkodowań lub wynagrodzeń za wykonaną pracę...
- #
- #
- #
- 422
Komentarze (412)
najlepsze
2. Była to przemyślana decyzja, czy może pod wpływem impulsu?
3. Odczuwałeś jakąś wewnętrzną potrzebę, coś co nie dawało Ci spokoju? Może uczucie rezygnacji widząc pewne aspekty życia, na które ludzie kładą zbyt duży nacisk? Chęć oderwania, oddalenia się od tego?
4. Spotkałeś się z osobą (hmm nie wiem czy dobrze mnie zrozumiesz) na podobnym stopniu świadomości co ty, nie będąca tak blisko związaną
1. 19lat
2. Bardzo przemyślana. Do samego wstąpienia przygotowywałem się 1,5 roku.
3. Odczuwałem wewnętrzny przymus, wobec którego trochę się buntowałem. W kościele odnajdywałem zawsze spokój i pokój.
4. Niestety, nie schlebiając sobie, nie miałem tej przyjemności, a chętnie bym na pewne tematy porozmawiał. Ludzie o odmiennych przekonaniach często zbywają mnie twierdząc, że nie potrafią uzasadnić swoich przekonań ani znaleźć odpowiedzi na moje argumenty, pytania.
5. Ubolewam, ale nie. Miałem
Jeśli zaspać to na modlitwy lub mszę, z wykładami już tak łatwo nie było - tu trzeba było zwolnienia.
Jestem dalej wierzący, w przyszłości zamierzam zostać stałym diakonem. Nie wiem jak dużo zakonników traci wiarę w zakonie, ale są tacy - najlepszy przykład to redaktor 'faktów i mitów'. Żal mi tych co tracą wiarę, znałem takiego jednego który się bardzo pogubił, poszedł w dziwki, nabawił się chorób wenerycznych... lipa.
Podam Ci przykład z pewne zgromadzenia księży: ksiądz miał romans i dostał wybór. Albo misje, albo out. Tam gdzie jest posłuszeństwo wszystko jest możliwe. Zazwyczaj nikt nie zmusza nikogo do misji, wręcz przeciwnie, trzeba kilkukrotnie składać podanie zanim zostanie ono potraktowane poważnie.
Czytałem za to wiele na ten temat znanych i chodziłem na sympozja z o. Posackim - nie egzorcysta ale dużo wie na temat.
Moja dziewczyna w wieku gimnazjalnym była zamknięta w klasztorze na jakieś dwa tygodnie. Kiedyś zgromadzono ich w kaplicy i zaczęto gęsto dymić kadzidłem. Wszyscy zaczęli się wić na ziemi dostając "objawienia", wpadali w euforię. Co ciekawe, moja dziewczyna nie czuła nic, chociaż chciała i szczerze wierzyła w całą inicjatywę - klasztor to była jej pokuta za brane swego czasu narkotyki (była bardzo młoda i
Wiesz... wiele zależy od kościelnego;) Standardowe kadzidło - śmierdzi, nie ma w nim nic specyficznego. W przypadku który opisujesz powyżej spodziewałbym się zbiorowej psychozy albo czegoś jak to znalezisko: http://www.wykop.pl/link/766387/mistrz-kiai-bije-z-dystansu/
Wracając do kadzidła - owdychałem się sporo i nic mi nie było, więc jestem przekonany że się nie dosypuje, poza tym Kościołowi objawienia są nie na rękę (z racji na