Adrenalina w przedszkolu? Lek ratujący życie problemem dla personelu
Aplikacja adrenaliny nie mieści się w definicji pierwszej pomocy, wychowawca dziecka nie ma więc obowiązku jej podania. Są placówki, które idą krok dalej: blokują dzieciom-alergikom możliwość przynoszenia ze sobą leków ratujących życie, zasłaniając się zasadami bezpieczeństwa.
Qtasus2Wielgus z- #
- #
- #
- #
- #
- 21
Komentarze (21)
najlepsze
powinno się podjąć najlepsze działanie na dany moment - czyli jednak podanie adrenaliny u dziecka ze stwierdzona wcześniej tendencja do alergii i przepisanym epi-penem.
A że zyjemy w chorym świecie i rodzina zacznie sądzić o wystąpienie 2 miesiące później sepsy gronkowcowej, dając za powód podanie niejałowo adrenaliny w nagłej sytuacji, zapominając o tym że bez tego dawno by byli po
@Wjolka: Na ten moment najlepszym działaniem jest nie podanie żadnych leków, przez osobę która nie jest lekarzem. Taki własnie mamy chory system i przepisy(╭☞σ ͜ʖσ)╭☞
Prawnicy mogą się mądrzyć, niestety tutaj prawo jest jasne. Jak nie masz przeszkolenia to nie możesz tego robić w pracy np. jak nie jesteś elektrykiem to nie możesz wymienić spalonej żarówki. W szkołach jest tak samo, nauczyciele nie mają prawa podawać leków. Tutaj akurat jest o tyle prościej, że w prawie każdej szkole jest pielęgniarka, która już leki może podawać.
Pretensje powinny być kierowane nie do nauczycieli tylko do Ministerstwa Edukacji
1) kilku, czyli 10h bo jak rodzic pracuje 8h to jeszcze musi dojechać z przedszkola do pracy a potem z pracy do przedszkola.
2) jak masz dzieciaka alergika co się dusi jak go użądli pszczoła lub osa to jest to dziecko niepełnosprawne? (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
Tak samo w każdej poważnej pracy BHPowcy tłuką do głowy (w sprawie dorosłych a nie dzieci !!) żeby nie podawać żadnych leków i żadnymi lekami się nie dzielić nawet gdy ktoś twierdzi, że lek zna, używa i wie czego potrzebuje.
@MarcusPlinius: zwykłe zrzucanie na pracownika pedagogicznego odpowiedzialności wymagającej specjalistycznej wiedzy z zakresu medycyny. Rodzice nie dość, że nie potrafią się poskładać na specjalistę - ratownika/pielęgniarkę skoro jest to tak duży problem, to jeszcze chcą ten gorący ziemniak przerzucić na pracowników którzy nie są ku temu przeszkoleni, "no bo przecież to nic