Upadek ZBIORKOMU – Wynik lat zaniedbań
Ostatnie dziesięciolecia to okres postępującego upadku transportu publicznego w Polsce. Jest to temat coraz częściej poruszany przez polityków, organizacje pozarządowe i publicystów. Sugeruje się, że jest to już kryzys w odwrocie. Jak mają się sprawy rzeczywiście? Przed zagłębieniem
abiandri z- #
- #
- #
- #
- #
- 129
Komentarze (129)
najlepsze
1. PKS kilka kursów dziennie + sobota + niedziela (bilet 5zł), dość tłoczno.
2. Pojawia się prywatny busik, bilet kosztuje 4,5zł , ludzie oszaleli ze szczęścia. Ścisk jak #!$%@?. Kursy wyłącznie w godzinach szczytu, i2 xw sobotę.
3. PKS powoli się zwija. W końcu się wycofuje.
4. Busik z 4,5 podnosi cenę na 7zł XD
5. Zostają tylko dochodowe kursy 8-16
6. znika
Poza tym to właśnie korwinisci dbają o interes rolników i kierowców (a na wsi bez samochodu jak bez ręki). Sprzeciwiając się choćby zakazom aut spalinowych i nadmiernemu opodatkowaniu kierowców
PKP zaczęło uwalać połączenie aż zostało ich 6, a doszło nawet do momentu w którym przez pół roku nie kursowały wcale (na drugiej linii nie było ich prze ponad 20 lat, a mówimy tutaj o zaledwie 8-15 km). Jednocześnie z jednego prywatnego minibusa zrobiły się 3 przez co miałem busa co 20-30 minut. Autobusy
Warto jeszcze do Twojego przypadku dodać, że wielu przewoźników to też nie jest optymalne rozwiązanie jeśli musisz dojeżdżać gdzieś codziennie, np. do pracy. Bilety jednorazowe zawsze wychodzą drożej niż miesięczny ale jak potrzebujesz korzystać z usług kilku przewoźników to nie ma wyboru, co właściwie przekreśla korzyści płynące z transportu publicznego (a gdzie tu jeszcze brać pod uwagę niewygody tego środka transportu).
Aby komunikacja publiczna miała jakąkolwiek rację bytu potrzebowalibyśmy zunifikowanego
PKS też padł ponad 20 lat temu.
Problemem jest też to że powiat jest bardzo duży. Nie da się z jednego końca dojechać na drugi koniec autobusem. A pierwszy pociąg obecnie to 7:24. Pytam się dla kogo? Dla tych 10 uczniów co ich rodzice nie odwożą? Odpowiedź brzmi: niestety ale
no bez przesady!
Przykład u mnie. Z domu do biura mam ~12km. Autem? ok 15-25 minut, zależy od pory dnia. Autobusem? Biorąc pod uwagę, że jeżdżą co godzinę i muszę jechać dwoma - lekko licząc w okolicy 1h30-2h.
Rowerem się to jedzie poniżej godziny.
Kretyna można spotkać nie tylko w aucie, ale też na rowerze, jako pieszego czy w naprawdę w dowolnym innym miejscu. Jest on święcie przekonany, że wszyscy mają mu z drogi ustępować, że on ma wszędzie pierwszeństwo itd. Nie myśli
Połowa paliwa ściągana na lewo.
Państwowe firmy, w których nie istniało pojęcie rentowności, potem sprywatyzowanie tego dziadostwa i szok, że koszty większe od przychodów i się nic nie spina.
przyspieszony kurs z przedsiębiorczości prezesów i zarządów.
optymalizacja kosztow przez wywalenie
Jak to co? wsiadasz z nim do pociągu i masz czym dojechać ze stacji docelowej na miejsce.
Bezpieczniej było, bo jeździłem i pamiętam.
Z każdym rokiem agresja kierowców rośnie, zwłaszcza zawodowych.