Tej sprawy nie chciałem nagłaśniać zanim nie zakończy się ona prawomocnym orzeczeniem sądu. W pewnym momencie wręcz zaproponowałem mecenasowi reprezentującemu bank, aby w ogóle spuścić nad tą kompromitującą dla banku sprawą zasłonę milczenia. Argumentowałem, że toczy się inna znacznie poważniejsza sprawa w prokuraturze i UODO (opisywana przeze mnie pod tagiem #aliormnieostrzega) i tym błahym sporem konsumenckim nie chciałbym się już zajmować. Moja propozycja jednak pozostała bez odpowiedzi. Zamiast niej odebrałem za to apelację, w której Bank odwołuje się od zasądzonej kwoty 331,45 złotych. Najwidoczniej więc mecenas nie mogąc pogodzić się z zasądzoną kwotą stwierdził, że sprawę trzeba jednak kontynuować. Skoro tak, to wykładam karty na stół.
Naparzajcie kapuczina bo będzie grubo.
W dniu 14 sierpnia 2020 roku w siedzibie Alior Banku podpisałem razem z pracownikiem aneks stanowiący o bezwarunkowym wstecznym zawieszeniu trzech rat harmonogramowych na posiadanym przeze mnie kredycie gotówkowym. Wstecznemu zawieszeniu miały podlegać trzy raty na kredycie, za: kwiecień, maj oraz czerwiec.
Tu należy wyjaśnić jak doszło do tego, że Bank zgodził się zawiesić wstecznie i bezwarunkowo trzy raty kredytowe. Otóż było to po prostu wynikiem uznanej reklamacji. Chodziło o to, że w marcu 2020 bank wprowadził możliwość zawieszenia trzech rat kredytowych wskutek pandemii covid jednak gdy wystąpiłem w marcu o takie zawieszenie właśnie dla rat za kwiecień, maj i czerwiec to powiedziano mi wbrew prawdzie, że akurat na mojej umowie takie rozwiązanie nie przysługuje. Ponieważ nie było to prawdą, skierowałem w dniu 30 marca reklamację w sprawie wprowadzenia mnie w błąd i w tejże reklamacji wniosłem roszczenie zawieszenia trzech rat kredytowych (zawieszenia, a nie jedynie "przyjęcia wniosku" w tej sprawie). Na tą reklamację bank odpowiedział z przekroczeniem ustawowego terminu, bo dopiero w dniu 6 maja po tym jak sam powiedziałem pracownikom że nie dotrzymano terminu. W odpowiedzi przeproszono mnie za przekroczenie ustawowego terminu jednak zaznaczono że fakt ten nie oznacza to, iż reklamacja została uznana. Skierowałem odwołanie od tej decyzji, które zostało uwzględnione. I te właśnie okoliczności doprowadziły do podpisania w dniu 14 sierpnia opisanego wcześniej aneksu.
Po podpisaniu tegoż aneksu czekałem spokojnie na jego wprowadzenie.
Spore było moje zdziwienie, gdy w dniu 1 września otrzymałem maila z nowym rzekomo zawartym w dniu 24 sierpnia aneksem o zmienionej treści oraz informacją, iż wchodzi on w życie. Problem w tym, że tego nowego aneksu nigdy nie akceptowałem. Różnił się on treścią od podpisanego w dniu 14 sierpnia dokumentu (!). Różnica dotyczyła m. in.t ego, że dopisano zapis o kosztach wprowadzanej karencji wynoszących ok 331,45 złotych. Dodatkowo dopisano, że zawieszenie jest wprowadzane w ramach wakacji związanych z covid. Oryginalny aneks o niczym takim nie wspominał. Ten drugi fakt mógł mieć znaczenie w kontekście danych przekazywanych do BIK.
W późniejszej korespondencji próbowano mnie jeszcze przekonać, że dokument podpisany w dniu 14 sierpnia (i zatytułowany "aneks") to była jedynie "propozycja aneksu") (!) a dokument przysłany mi mailowo to jego wiążąca wersja.
Czacie to? Postawmy sobie pytanie co by było, gdyby ktoś z nas podpisał z bankiem jakiś aneks, a potem go sobie w domowym zaciszu "poprawił" i wysłał do banku jako "wersję ostateczną".
I w tych okolicznościach mecenas reprezentujący bank zamiast skorzystać z mojej propozycji zakończenia sprawy i jej nie nagłaśniania kieruje apelację w sprawie tej zasądzonej kwoty. Prawdziwa gwiazda palestry.
Okej, formalnie ma do tego prawo jasna sprawa. Pytanie tylko czy takim ruchem faktycznie działa on w interesie banku?
Warto jeszcze w powyższej sprawie zwrócić uwagę na dwa interesujące aspekty. Otóż roszczenie dotyczące nienależnie naliczonych kosztów prolongaty (bo nie przewidzianych treścią faktycznie zawartego aneksu) zostało wyrażone w reklamacji / wezwaniu przedsądowym skierowanym do banku w dniu 10 września 2020 roku. Bank na to wezwanie… zapomniał wysłać odpowiedzi (!). Początkowo co prawda pracownicy banku twierdzili zarówno w pismach jak i rozmowach telefonicznych jakoby taką odpowiedź wysłano. Miała się ona ograniczać do pięciu słów (!!!) cyt.: "Pana reklamacja nie została uznana" (!). W pozwie argumentowałem, że takiej odpowiedzi nie wysłano. Dodatkowo przedstawiłem kilka okoliczności na poparcie tego twierdzenia. Bank w toku postępowania nie zaprzeczył temu twierdzeniu, czym w mojej ocenie nie tylko uznał zarzut braku wysłania odpowiedzi, ale też potwierdził że wcześniejsze informacje w tym zakresie były… nazwijmy to oględnie: niezgodne ze stanem faktycznym. W nieprawomocnym i zaskarżonym orzeczeniu sąd uznał, że odpowiedzi istotnie nie wysłano. A przecież bank w pismach i rozmowach zapewniał, że to uczynił. Przed sądem nabrał wody w usta. Nie stawia to instytucji rzekomo "zaufania publicznego" w dobrym świetle.
Druga interesująca okoliczność jest taka, że Bank w apelacji nie chce zgodzić się na wprowadzenie bezpłatnej karencji twierdząc, że równałoby się to sankcji kredytu darmowego. Po pierwsze należy zauważyć, że to Bank sporządził aneks godząc się na bezwarunkową karencję i nie wspominając w nim o jej kosztach. Po drugie zaś kiedy uwzględniając moje odwołanie bank zgodził się, że wstecznie zawiesi raty na kredycie to wówczas zapewnił, że Bank zwróci mi pieniądze zapłacone wcześniej na poczet tych rat. Jak czytamy w piśmie od Rzecznika Klienta "nie odnajduje podstaw", aby te kwoty miał zwrócić z odsetkami.
Cytat z pisma z dnia 24.06.2022 - "Nie znalazłem jednak podstaw do zwrotu tej kwoty wraz z odsetkami."
I tu mamy już pełny obraz dwulicowego zachowania. Jeżeli Bank pobrał nienależne kwoty i ma je oddać to nie widzi podstaw, aby te zwracane kwoty powiększać o odsetki. Gdy jednak klient wywalczył bezwarunkową karencję to sytuacja ulega znaczącej zmianie, to taka karencja absolutnie nie może odbyć się bez naliczania odsetek. I to nawet w przypadku gdy wnoszono o to w reklamacji, na którą bank zapomniał odpowiedzieć.
Zacytuję tu zasłyszane kiedyś zdanie: "ktoś tu chyba jest głupi, ale nie wiem jeszcze kto"...
Z tym was wykopki zostawiam, a kiedy sprawa się prawomocnie zakończy napiszę na czym ostatecznie stanęło.
Tymczasem… trzęsę się i boję się :)
Komentarze (179)
najlepsze
Traf chciał, że siedziałem w pobliżu babki z działu prawniczego. Takiego #!$%@?ństwa jakie przedstawiała jak na razie nie spotkałem, a to było prawie 10 lat temu.
Komentarz usunięty przez moderatora
@Anomalocaracid: https://alebank.pl/byla-prezeska-pko-bp-i-alior-banku-oraz-poslanka-pis-nowymi-czlonkiniami-rpp/?id=424911&catid=360
Trzy banki w jeden dzień. PiS obsadza stanowiska w państwowych spółkach
https://wyborcza.biz/biznes/7,177151,21962494,trzy-banki-w-jeden-dzien-pis-obsadza-stanowiska-w-panstwowych.html
@bylem_simpem: oczywiście że jest, chociażby przy prowadzeniu DG (limit transakcji gotówkowych do bodajże 15k).
Okazało się bowiem, że złożona w oddziale banku dyspozycja odstąpienia od umowy ZAGINEŁA! I w centrali Alioru nie mieli odstąpienia. Dopiero za trzecią wizytą
@mily3city:
przeciez na tym polega falszerstwo :)
@mily3city: pierwsza zasada korporacji, nie przepraszaj bo wyjdzie że twoja wina xD
kolejna jest taka, że mają własny dział prawny który musi działać, więc #!$%@?ą się wiedząc że to nie ma sensu