@essos ciężko powiedzieć że cokolwiek o randkach jest o mnie bo od kilkunastu lat się nie umawiam na nie... Obiad z żoną czy córka to raczej się nie liczy.. Ale jak tam uważasz
Lata dwutysięczne. Bzykało się znajome z bloku obok. Bez żadnych restauracji, kolacji czy prezentów. Ot tak – po prostu. I to bez żadnych większych starań. Wystarczyło mieć 2-3 lata więcej, żeby dziunie same wpadały na takie pomysły. Później jakieś lachony po dyskotekach, które akurat miały wolną chatę albo wręcz na klatce o 3 nad ranem. Były też przypadkowe domówki podczas Sylwestra, wpadanie na urodziny dalszych znajomych, wypady pod namiot nad morze… Każda
@paliwoda: a kto tu przylazł, pan pali-chomoto-woda?
Nawet zwykłe plażowanie potrafiło się kończyć tête-à-tête.
Czyli kończyło się spotkaniem sam na sam, głowa w głowę, w cztery oczy? No to se nie poruchałeś. Takie spotkania to nawet w czasach tindera żaden problem.
Może pozostań przy języku polskim, bo żeby brylować to musisz jeszcze trochę postudiować, najlepiej "tête-à-tête" ze słownikiem wyrazów obcych Kopalińskiego.
@paliwoda:delikatnie sie mylisz, kobiety z racji tego, ze nie bylo tinderkow etc. nie mialy takiej atencji i duzego wyboru. Teraz maja dostep ot tak, i wybor jaki wczesniej im sie nie snil, wiec wtedy braly co maja, w skrocie.
Komentarze (236)
najlepsze
źródło: comment_1659464321iULTsUegb4jWDFQJNh7PiI.jpg
PobierzCzyli kończyło się spotkaniem sam na sam, głowa w głowę, w cztery oczy? No to se nie poruchałeś. Takie spotkania to nawet w czasach tindera żaden problem.
Może pozostań przy języku polskim, bo żeby brylować to musisz jeszcze trochę postudiować, najlepiej "tête-à-tête" ze słownikiem wyrazów obcych Kopalińskiego.