najgorsze, że ta hopka wcale nie wyglądała na niebezpieczną, a sam fakt, że ja też kilka razy przeleciałem tak przez kierownicę powoduje, że człowiek zaczyna się zastanawiać...
@sajmonm: OTB (over the bars) czyli jeden z bardziej standardowych typów wypadków w MTB jest odpowiedzialny za lwią część uszkodzeń rdzenia kręgowego. Drugi typ który też nie wygląda bardzo groźnie to lądowanie na tyłku. Te dwa typy wypadków odpowiadają za większość uszkodzeń rdzenia w bajkparkach.
@Helix: Możesz mieć tzw. full armor, czyli zbroję, usztywniającą kręgosłup i barki. Możesz mieć też kołnierz pod kask [kask oczywiście full face]. W zbroi ciężko się zinwadlidzić - sam wylądowałem kiedyś na głowie skok w głęboki zjazd [którego nie znałem], waląc tzw. skorpiona, czyli jebnięcie nogami w tył głowy podczas lądowania na ryju. Miałem drobne uszkodzenie kręgosłupa, ale nie paraliż.
@M4lutki: Chłopak stara się być pozytywny w tragicznej sytuacji. Nie musi się już samobiczować, kara od życia jest wystarczająca. W dodatku kara tak naprawdę za co? #!$%@?ł się do stacji transformatorowej, czy był to niefortunny wypadek podczas uprawiania popularnego sportu? Naprawdę, nie widzę powodu, żeby okazywał ci jakąś skruchę.
Było mniej gadać a bardziej się koncentrować. Poza tym widać na wcześniejszych górkach, że koleś nie doskakiwał do końca i często lądował na wypłaszczeniu. Ten drugi dalej lądował i jeszcze się wybijał na górkach w ostatnim momencie. Chyba niedostosowanie trasy do umiejętności niestety.
Choć to raczej przypadek w stylu "nie wychodź z domu bo Cię auto potrąci."
@Fallriv: Eh, jednak dość niebezpieczny sport chyba. Podobnie z motocyklami. Przetłumaczony fragment z: anarchonomicon substack.com/p/the-antagonists-tech-tree
Jakieś 26-27 lat temu na "góralu" robiłem indywidualne bicie rekordu prędkości. Nie był to jakiś wybitny rower, budżetowy jak na tamte czasy, ale nie tzw. marketowy. Pozwalał na rozwijanie prędkości do 60+ km/h na asfaltowej nawierzchni (normalna jezdnia, z ruchem drogowym) z górki długości około kilometra. Trasa kończyła się wypłaszczeniem i dość ostrym 90 stopniowym zakrętem w prawo. Któregoś dnia na tym zakręcie jakiś czas wcześniej wywrotka musiała zgubić trochę piachu... Nie
@Fist_Of_Truth: Mam sporo podobnych doświadczeń i dzisiaj uważam, że miałem wtedy po prostu świetny refleks (wydaje mi się, że nadal mam). Możecie mnie #!$%@?ć, że jestem nieskromny i to i tamto, ale moim zdaniem dwie rzeczy ratują przed niemal wszystkim: umiejętność kładzenia ciała (uprawiałem akrobatykę i sztuki walk) i refleks. P.S. Miałem też podobną przewrotkę, ale mniejszą - tylko 1 salto i wylądowałem na nogach. Stałem przez chwilę i nie
@Fist_Of_Truth: Ok to moja #!$%@? przygoda ( ͡°͜ʖ͡°)
Jeździłem po leśnych górkach, niedużych, ale w pewnym momencie przyspieszając uderzyłem pedałem w jakiś korzeń czy pieniek tak niefortunnie, że wystrzeliło mnie do góry. Wyleciałem na supermana przez kierownicę. Lecąc widziałem tylko taki ostro zakończony, ułamany pieniek jakiegoś młodego drzewka i ledwo co udało mi się na niego nie nabić, tylko wylądować obok roweru. Niestety na płasko na klacie.
Wypchnęło mi całe powietrze z płuc. Przeszywający ból był tak silny, że zacząłem się tarzać po ziemi szukając jakiegoś ułożenia ciała, aby nie bolało i żebym mógł złapać oddech. Udało mi się oprzeć na plecaku, ale oddechu nie mogłem złapać. Byłem przekonany, że połamałem żebra, wbiłem je sobie w płuca i zaraz się uduszę... Na szczęście po kilkudziesięciu sekundach ból nieco zelżał i zacząłem łapać oddech, ale dla odmiany poczułem gwałtowną potrzebę oddania moczu - nie wiem czemu, jakiś odruch zapewne. Bezwiednie więc wstałem, wyciągnąłem ptaka żeby się odlać i nawet zacząłem sikać, ale po sekundzie pojawiły się mroczki
Oh, potrzeba bardzo dużo. Po pierwsze potrzeba sporo kasy na rower który nadaje się do tego typu zabaw i na resztę sprzętu. Po drugie trzeba całkiem sporo skłonności do ryzyka, nadmiernego zaufania do swoich umiejętności i sprzętu. Po trzecie musi nastąpić zbieg okoliczności który umieści potencjalną ofiarę w miejscu w którym może zrobić sobie krzywdę.
Owszem... można się kłócić, że "mógł nic nie robić, siedzieć w domu i być przegrywem, a robił to co kochał"
Pytanie tylko czy to było to co kochał najbardziej i czy było to warte ryzyka.
@unibot: Kochał ryzyko i się doigrał. Downhill nie uprawia się do kontemplacji widoków ani szybszego dojazdu do pracy. Ten sport jest po to, żeby sobie pompować adrenalinę do żył. Im bliżej granicy tym więcej adrenaliny.
@ATAT-2: znam masę ludzi i oni nie mają w zwyczaju potykać się o własne nogi ( ͡°͜ʖ͡°) Nie słyszałem też żeby 50% lub więcej wyjść na spacer kończyło się kontuzją zagrażającą życiu.
Mega smutne. Jeżdżę i skaczę na rowerach już długie lata i coś takiego mi się w głowie nie mieści. Zwykłe OTB i koniec normalnego życia. Straszna szkoda.
@dimrandir: No niestety. Jak nie umiesz bunnyhop w z trackstand-a to nie ma co sie pchac na gorki/trail ogolnie. Szkoda dzieciaka, kumpel strasznie nieodpowiedzialny.
Komentarze (234)
najlepsze
Ale z drugiej strony, mam mieszane uczucia, bo w opisie napisał, że nie żałuje niczego.
@IvanBarazniew: No tak, bo jazda na rowerze jest tylko dla wybrańców?
Chyba niedostosowanie trasy do umiejętności niestety.
Za słaby skill + sporo pecha i mamy tragedię. Choć to raczej przypadek w stylu "nie wychodź z domu bo Cię auto potrąci."
@Fallriv: Eh, jednak dość niebezpieczny sport chyba. Podobnie z motocyklami. Przetłumaczony fragment z: anarchonomicon substack.com/p/the-antagonists-tech-tree
Jak powie ci twoja babcia: Motocykle są pułapkami
P.S. Miałem też podobną przewrotkę, ale mniejszą - tylko 1 salto i wylądowałem na nogach. Stałem przez chwilę i nie
Jeździłem po leśnych górkach, niedużych, ale w pewnym momencie przyspieszając uderzyłem pedałem w jakiś korzeń czy pieniek tak niefortunnie, że wystrzeliło mnie do góry. Wyleciałem na supermana przez kierownicę. Lecąc widziałem tylko taki ostro zakończony, ułamany pieniek jakiegoś młodego drzewka i ledwo co udało mi się na niego nie nabić, tylko wylądować obok roweru. Niestety na płasko na klacie.
Wypchnęło mi całe powietrze z płuc. Przeszywający ból był tak silny, że zacząłem się tarzać po ziemi szukając jakiegoś ułożenia ciała, aby nie bolało i żebym mógł złapać oddech. Udało mi się oprzeć na plecaku, ale oddechu nie mogłem złapać. Byłem przekonany, że połamałem żebra, wbiłem je sobie w płuca i zaraz się uduszę... Na szczęście po kilkudziesięciu sekundach ból nieco zelżał i zacząłem łapać oddech, ale dla odmiany poczułem gwałtowną potrzebę oddania moczu - nie wiem czemu, jakiś odruch zapewne. Bezwiednie więc wstałem, wyciągnąłem ptaka żeby się odlać i nawet zacząłem sikać, ale po sekundzie pojawiły się mroczki
Oh, potrzeba bardzo dużo.
Po pierwsze potrzeba sporo kasy na rower który nadaje się do tego typu zabaw i na resztę sprzętu.
Po drugie trzeba całkiem sporo skłonności do ryzyka, nadmiernego zaufania do swoich umiejętności i sprzętu.
Po trzecie musi nastąpić zbieg okoliczności który umieści potencjalną ofiarę w miejscu w którym może zrobić sobie krzywdę.
Owszem...
@unibot: Kochał ryzyko i się doigrał. Downhill nie uprawia się do kontemplacji widoków ani szybszego dojazdu do pracy. Ten sport jest po to, żeby sobie pompować adrenalinę do żył. Im bliżej granicy tym więcej adrenaliny.
@ATAT-2: znam masę ludzi i oni nie mają w zwyczaju potykać się o własne nogi ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Nie słyszałem też żeby 50% lub więcej wyjść na spacer kończyło się kontuzją zagrażającą życiu.