Niemal co dziesiąta praca dyplomowa może być plagiatem
Prawie co dziesiąta z przebadanych prac dyplomowych, które studenci napisali w tym roku na polskich uczelniach może nosić znamiona plagiatu. Takie są wyniki pierwszych statystyk uzyskanych z Jednolitego Systemu Antyplagiatowego, który wprowadzono w tych instytucjach.
Szewczenko z- #
- #
- #
- #
- 285
- Odpowiedz
Komentarze (285)
najlepsze
To jest polska innowacyjność w pigułce.
Sparafrazowany kraj.
Moim zdaniem prace powinny być praktyczne(badania, zaprojektowanie jakiegoś urządzenia z wykonaniem lub bez),
serio mnie to śmieszy jak ludzie się srają że "hurr plagiat" czy jeszcze lepiej "ukryty plagiat" mimo że cały system imo promuje tylko pisanie gówna tylko po to żeby było unikalne, bez zwracania uwagi na jakąkolwiek wartość merytoryczną (przynajmniej na
@Wacek1991: Uzyskany wynik w programie antyplagiatowym o niczym nie decyduje. To jedynie pomoc dla promotora. Zaznaczane są "podejrzane fragmenty", a zadaniem promotora jest sprawdzenie tych zaznaczonych fragmentów.
@mikorys: Przeczysz samo sobie - skoro wy łapał kod z GH, to znaczy, że działa zajebiście. Poza tym, wynik z AP nigdy nie jest ostateczny - poza decyzją promotora, zostaje (zazwyczaj autorytarnie) dziekan.
Zamiast tego tracą czas i energię na pisanie nikomu niepotrzebnych i szybko zapomnianych prac dyplomowych.
Ja bym wywalił obowiązek pisania prac i zastąpił to egzaminem końcowym.
Tyle że badanie to mniejsza część pracy, reszta to typowe lanie wody. Co z tego, że w 30 stronach mógłbyś wyczerpać temat, uczelnia chce 80 stron i #!$%@?.
Nowy system antyplagiatowy (stary w sumie też) obnażył smutną prawdę... o kadrach nauczających na studiach wyższych. To nie jest system, który poinformuje o plagiacie, a jedynie pomocnicze narzędzie, które pozwala określić promotorowi źródła pracy. Ale o tym później.
Osoby, które tutaj się zżymają, że "prace dyplomowe są odtwórcze więc łatwo o plagiat" mają rację i jednocześnie jej nie mają.