Kiedyś rozwód był ostatecznością. Dziś łatwiej skończyć związek niż go ratować
Kiedyś rozwód był wyjściem ostatecznym, dziś jest sposobem rozwiązania problemu. Bo łatwiej jest zerwać związek niż spróbować go ratować – to wymaga pewnej pracy, wyrzeczeń. Większość osób nie robi nic, by utrzymać związek. Nie udało się, to trudno i każdy idzie w swoją stronę.
poradnik_zdrowie z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 203
Komentarze (203)
najlepsze
Dziś, szczególnie z powodów upaństwowienia małżeństwa nie znaczy już nic. Wyjątkiem są ludzie głęboko wierzący. A to, że jakiś urzędniczyna (sędzia), będzie mówił czy można skończyć związek czy nie to jest kpina. Jeśli ktoś chce związek skończyć to albo on umarł albo nawet nigdy nie istniał - ta opcja już
@szalonyonanista: Bawią mnie takie naiwne wypowiedzi. Takie cyrki często wychodzą dopiero po latach małżeństwa.
Złożyłem pozew rozwodowy i uzyskałem go po 16 latach małżeństwa, po 10 latach wzajemnych prób ratowania małżeństwa (ostatnie 2-3 lata były naprawdę ciężkie - bo to już była próba reanimacji trupa). Jestem ojcem dwójki dzieciaków - córka 20 lat, syn 13.
Jestem ojcem dwójki szczęśliwych dzieciaków, z których obecne starsze studiuje za granicą, młodsze mieszka z Mamą.
Jestem ojcem dwójki dzieciaków, które uważają
@DemonTT: Gdyby ludzie i ich emocje się nie zmieniały z czasem, może miałoby to sens. A tak, nigdy nie wiadomo czy ta jest odpowiednia. ¯\_(ツ)_/¯
To już zamiast słowa umiar, używa się anglizycmu?
Jak już ma być coś zamiast moderation, ale bliskoznacznie, to może z nadzorem?
1) za szybka decyzja o ślubie(znam pary które brały ślub po roku znajomości gdzie tak naprawdę nie znamy jeszcze drugiej osoby),
2) nie przepracowanie poprzednich związków( szukanie tzw "plastra"). Taka osoba bardzo szybko znajduje następnego partnera, czasami nawet po kilku dniach i ona jest przyzwyczajona że jak coś się zepsuje to zaraz znajdzie kolejny "plaster". Takie osoby absolutnie nie nadają się do dłuższych
Bo na boku znalazła sobie typa który w jej teraźniejszym wyobrażeniu jest lepszy od małżonka. Jak ma 100% pewności co do opłacalności nowej gałęzi to robi chop przy okazji czasem kombinując żeby zostawić sobie część majątku i mieszkanie. (Niebieskie karty itp)
No i prawidłowo. Kiedyś ludzie nie brali rozwodów, bo co ksiądz i sąsiady powiedzo.
Zmieniło się na lepsze.