Witam, kłaniam się cieplutko i pozdrawiam!
Ostatnio znowu zabrałem się za oglądanie "chińskich bajek". Tym razem chciałem poszukać czegoś (w mojej opinii) mniej znanego.
DISCLAIMER 1 Spoiler alert
DISCLAIMER 2 Przeglądając jeszcze raz swoje wypociny stwierdziłem że są skrajnie nietolerancyjne, wulgarne, homofobiczne, seksistowskie, rasistowskie itd... Czytasz na własną odpowiedzialność!
[W poprzednim odcinku]
W tym momencie powinienem opowiedzieć cokolwiek o pokazanym uniwersum ale jestem zmuszony przyznać że go mimo wszystko sam nie rozumiem... ale po kolei...
Jest sobie facio (prawdopodobnie główny bohater) w jakichś szklarniach. Widzi jak taki ptaszor przyp... [uderza z dużą prędkością] o "folie" (czy może raczej o szkło z którego te "flolie" są zbudowane?). Łoloboga! Pełno krwi wszędzie... Kolo wyciąga z tego jakieś wyniosłe i pompatyczne aluzje do stanu w jakim się znalazł, że już nigdy sobie nie polata (on był kiedyś jakimś pilotem? czy co? coś się stało że nie może latać?).
W tej samej chwili leci sobie duży transportowiec wraz z eskortą. Myślę sobie "hurra wreszcie będzie rozpiernicz!". A jednak nie. Na pokładzie laska (jakaś nieokrzesana dzikuska?) strzela jakieś fochy że chce popływać w morzu. (a lecą nad wyschniętym pacyfikiem! czaicie? no jak oni mają niby to ogarnąć? co?).
Laska wyczaiła naszego ziomka z lotu ptaka (wtf? sriously?) ze standardowym "micketa!" [znalazłam Cię! przyp. tłum.]. Nu to masz już przesrane nasz biedny ziomeczku. Znaleźli Cie! Już się nie ukryjesz :(
Wylądowali. Jakiś groteskowy cyberpunk podrywa panią oficer łapiąc za tyłek...
Laska poleciała za popluskaniem się w wodzie. Co się okazało wj... się [weszła nieproszona] do gościa pod "folie" bo miał tam jakąś małą sadzawkę. Gość w tym czasie kończy pamflety do martwego ptaka... TO ŻYJE! Ptak gdzieś poleciał obijając się parę razy o glebę a gość za nim. Gościu natrafia na laskę pluskającą się w najlepsze w jego sadzawce. Zobaczył kawałek cyca na wolności, podniecony próbuje podryw "na ratownika". Jednak miał "lepkie ręce" do których "przykleił" się stanik i to go zdradziło. Początkowo laska próbuje go wrobić w aferę z molestowaniem ale ostatecznie sama zaczyna go bajerować hasłami że on zostanie jej "darling".
W końcu zwijają ją jej ochroniarze i zabierają na audiencje u papieży (że co?). No więc jest jakieś wielkie koloseum i papieże udzielają tam audiencji i jest to wielka uroczystość. (Zaraz.. wróć! Że cooo?)
W tym samym czasie odbywa się drama. Nasz facio obrzuca się winą z jego byłą (partnerką? pilotką?) o to przez kogo oboje nie będą już mogli latać bo któreś z nich jest do d**y
Co się okazało, w tamtym uniwersum ziomki i ziomale są łączone w pary i razem pilotują jakieś "Ewangeliony" [no wiecie... takie duże roboty... przyp. red.]
Była żegna się z naszym ziomkiem. Rzuca w niego swoim bagażem mówiąc że już tego nie potrzebuje. (Co?! Planuje s---------o?!)
Nagle na horyzoncie pojawia się "taranozarł" (WTF?) Tak! Dokładnie! Taki niebieski dinozaur z kwadratową głową i z rozpędu taranuje koloseum.
W tym samym czasie pojawia się jakiś robocik i walczy z taranozarłem. Prowadzą zawziętą walkę dając sobie nawzajem popalić. Z robocika wychodzi nasza "darling" wyrzucając ciało jednego ze swoich ochroniarzy. Nasz bohater poruszony losem ptaka który już może nigdy nie polatać decyduje się wsiąść na pokład i razem z laską pokonują taranozarła.
Co się okazało. Facio był adeptem jakiejś szkoły dla pilotów tych ewangelionów. Jego młodszy kolega nie mógł uwierzyć że gość pilotował tamtego super-robocika i zwyzywał go od noobów. Gość chciał mimo wszystko udowodnić że jest pro i wyzwał go na pojedynek (bo tak naprawdę urwał mu się film i nie pamiętał czy rzeczywiście pilotował czy może włączył mu się autopilot). Młodszy bierze swoją "stałą partnerkę" a naszemu ziomkowi przydzielono "przewodniczącą klasy".
Co się okazało, tam przedstawiono ciekawą aluzję. W kokpicie gość siedzi w fotelu "jak król" a gościówa na czworaka mając zamontowane stery na plecach wypina przed nim (lol).
Zaczęło się! Podczas pojedynku nasz ziomek i przewodnicząca dostają w d**e. Ziomek sobie przypomina że razem z darling walcząc z taranozarłem ona go pocałowała i dostali wtedy super power-boosta. Proponuje to samo przewodniczącej. Nie wyszło. Młody i jego "stała" rozwalili ich na łopatki. Nasz ziomek i przewodnicząca odczuwają zażenowanie tak jakby to było po nieudanym sexie... xD
Później cała brygada miała "emergency critical issue". W kopalni zaplęgły się "kleszczozarły" (Czaicie fazę? Takie przerośnięte, kilkunastometrowe kleszcze!!!). Na misję wyruszają wszyscy z wyjątkiem naszego ziomka (bo już niby nie ma swojej "stałej") oraz jednej pary której nie wyszło z synchronizowaniem się. Headquotery odmawiają wysłania wsparcia bo niby nasza brygada musi udowodnić że potrafi obronić się sama czy jakoś tak?
Docierają na miejsce. Znajdują jednego kleszcza. Trochę babrają się z nim ale w końcu zdycha i phiii.. bułka z masłem. Przewodniczącej coś strzeliło do głowy żeby "sprawdzić co jest za górką". Tam nagle rzuca się na nich cała chmara takich kleszczy razem z królową! Kleszcze już dogryzają się do kokpitów i piloci ocierają się o śmierć.
W bazie pojawia się nasza darling z tamtym swoim super-robocikiem i chce zabrać naszego ziomka żeby ruszyć na odsiecz. Jednak w bazie jakieś biurwy robią problemy (bo nasz ziomek nie miał takiej specjelnej licencji pilota i go nie chciały wypuścić) No więc decydują żeby wysłać w zamian innego ziomka który akurat nie poleciał bo nie mógł się zgrać z partnerką. Darling rzuciła focha na naszego bohatera. (usprawiedliwionego no bo chyba nie muszę tłumaczyć... macie zarezerwowane z kobitą bilety do kina, mówicie: sorry darling będę musiał dłużej zostać w robocie ale w zamian pewien kolega chętnie ten film zobaczy...)
Co prawda rozbili w pył chmarę kleszczy ale tamten inny ziomek umar.
Czyli stara legenda miejska okazała się prawdą! Piloci rzeczywiście umierają latając razem z nią (co najwyżej 3 razy).
Innym razem brygada walczy z dwoma potworkami. Wielką golarką Gilette oraz szczypcami... później się okazało że to tak naprawdę dwie końcówki gigantycznego tasiemca. (I beg your pardon?)
[Małe sprostowanie: tamten ziomek tak naprawdę jeszcze nie umar ale: "Stary! Nie pakuj się w ten związek! Ona wyssała ze mnie wszystkie siły życiowe, gotówkę, minuty na kartę, punkty do Auchana itd.. i jeszcze się z tego śmiała. To zła kobieta!"]
Nowi ochroniarze zabierają naszą darling. Ona z nimi początkowo odchodzi nie robiąc większych problemów (podkreślam WIĘKSZYCH bo zawsze musi wywołać drobny incydent przy takiej okazji) Nasz ziomek biegnie za nią i wygłasza przemówienie w holywoodzkim stylu po czym ona w równie holywoodzkim stylu czuje się tym poruszona, robi rozwałkę i daje dyla. Razem porywają tego super-robocika i ruszają na odsiecz brygadce.
[-Darling will you ride me?
-It will be my pleasure to ride you!] (laughter xD)
Biurwa boi się reakcji papieży... jednak mimo wszystko później wygłaszają audiencję podczas której wychwalają odwagę i poświęcenie młodych pilotów. Przy okazji poznają doktora Franka, wynalazcę tamtych robotów. Ogólnie w tamtym świecie politycznym przeprowadzono połączenie dwóch sektorów po czym zaczęto przesyłać "energię magmową" poprzez rurociąg "przyjaźń".
Kolejnego dnia w koszarach naszej brygadki jest śniadanie. Obowiązkowo przed posiłkiem modlą się do papieża (brechłem srogo xD)
Nasz bohater zaczął źle się czuć. Okazało się że latając z darling [i w wolnym czasie jeszcze przeglądając Wykop] dostał ogromnego czerniaka na klacie. Ma świadomość że jak kolejnym razem zasiądzie za sterami to będzie to raz ostatni...
Jest drama bo przewodnicząca ma pretensje do darling że ona go w końcu zabije. Darling daje jej do zrozumienia że ma to w d*** i że jej partner należy do niej (jego życie też) pokazując przy okazji swoje diabelskie oblicze... to pragnienie wyssania życia z niego... i ten diaboliczny śmiech... i te czerwone oczy... moknąc w deszczu... i te... ROGI! (od dzisiaj to jest moja nowa łaifu! <3 ;* Już! Teraz! Lecę na OLX zamawiać taką podłużną poduszeczkę z jej wydrukiem...)
Jest kolejna bitwa bo cała chmara Polaków-robaków chce rzucić się na tamten ich "gazociąg północny" (No dobra... sam przyznaję: Idiotyczne porównanie! Już sam kilka razy tą linijkę kasowałem ale moja wrodzona złośliwość + degustacja głupkowatym poczuciem humoru Testovirona okazały się silniejsze od RiGCZ-u... xD)
W bitwie bierze udział brygadka z drugiego sektora troszkę starsza i bardziej doświadczona ale mimo wszystko nasi bohaterowie chcą pokazać że są od nich lepsi. Na posiedzeniu sztabowym okazuje się że darling cieszy się u nich pewnym rodzajem sławy (przy pierwszej okazji zwyzywają ją od potworów i k***w za to że wystawia innych ziomków na pewną śmierć)
W skrócie: nasz bohater wraz z darling dostają troszkę w d***e od wielkiego biegającego niebieskiego kwadratowego kloca (swoją drogą brehłem srogo jak to zobaczyłem: Jeden duży biegający kwadratowy kloc i kilka małych klocuszków przybierających szybko małymi nóżkami wokół niego) Wielki kloc przetransformował się w wielki młotek z dopalaczami i zaczyna ich tłuc na oślep ale jak zwykle nasz podmiot liryczny odnajduje metaforę do jakiegoś gatunku ptaków które łączą się w locie w miłosnym uścisku i jak jednemu się nie chce to drugie go niesie czy jakoś tak... Od tego znowu dostaje power-boosta i tym samym leczy swojego raka. (...niesie mieeee, dzie Cieebiee, odnalazłam Cieee, odnalazłeś mieeee...)
Tak w ogóle to wychodzi na jaw że przewodnicząca miała "crush" na naszego bohatera. Ona pamiętała że w przedszkolu bili się klockami między sobą i to były dla niej miłe wspomnienia. Jej stały partner to odkrył i robi się troszeczkę zazdrosny. Mimo to trochę też martwi się o niego bo to był jego współlokator z akademika. Szczególnie wtedy gdy miał raka. Zorganizował nawet Wykop-efekt dla niego...
Później przez parę odcinków były jakieś bzdety o dojrzewaniu i poznawaniu siebie. No bo ta cała gromadka to były tak naprawdę jeszcze dzieciaczki (no z wyjątkiem darling). Wytykają się palcami i śpiewają: "...zakochana para, Jacek i Barbara...".
cdn...
Komentarze (7)
najlepsze
...cdnn
Najbardziej brechłem jak był okres świąt. Nasze dzieciaczki wysyłały listy do papieża (tak jakby do Świętego Mikołaja) i papież przysyłał im prezenty. Ale no wiecie: to były jakieś pierdułki typu: piłki, kredki, mandarynki itp... nasz bohater dostał atlas kuźwa ptaków czaicie to? xD Jeszcze do tego była kartka od papieża na której wychwalał ich za to, że ryzykują dla niego życie. A oni się jeszcze z
Naszej darling wyrastają jeszcze większe kły, pazury i wymiona. (idealne na dodatek do mięsa drobiowego przetwarzanego mechanicznie) Ubzdurała sobie, że jak zabije wszystkie klockozarły to stanie się spowrotem człowiekiem. Wpada w szał bojowy co zamienia ją w jeszcze większego potwora. Nasz bohater próbuje ją uspokajać ale na pokładzie robocika podczas walki dzieje się coś takiego, że ich myśli i wspomnienia dawnych melanży napływają do nich nawzajem.
Nasz bohater przypomniał sobie
Ich szklarnie są zniszczone po bitwie, dzieciaczki muszą dorosnąć i nauczyć się radzić sobie w życiu, no przecież pranie, papu itd... samo się nie zrobi, no nie? Blondyneczka próbuje zgwałcić tamtego swojego gbura (zapomniałem wspomnieć: w czasach przedszkolnych nasz bohater obiecał mu [yakusoku] przejechać się swoim robocikiem jak wróci od lekarzy ale nasz bohater miał później wymazywaną pamięć i wszystko zapomniał [lol] i to niby uczyniło go gburowatym do