Janusze Motoryzacji - moja historia z kupowaniem "nieuszkodzonego" samochodu
Chciałbym podzielić się z Wami swoja historia z kupowaniem samochodu i ostrzec przed poniższym sprzedawca. Z góry przepraszam za niepelne polskie czcionki.
Pajotr z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 503
- Odpowiedz
Komentarze (503)
najlepsze
Ale pewien właściciel zakładu lakierniczego kupił sobie samochód powiedzmy za 100 tyś i dopiero po czasie chyba podczas jakiejś naprawy wyszło, że samochód był walony. Niby się zna i zjadł na tym zęby, a dał się zrobić handlarzom.
Narzekanie że starego, zjeżdzonego auta nie chce nikt kupić z dość awaryjnym silnikiem to jak narzekanie że ludzie chcą być oszkiwani i wolą świeżą żywność z marketu niż ze sklepu osiedlowego gdzie jest 2x z końca daty ważności.
https://www.otomoto.pl/oferta/skoda-superb-salon-polska-100-aso-100-oryg-lak-170km-cr-prywatnie-ID6z7fVq.html
Gdy sprzedający podpisał bez oporów, to pomyślałem,
Np. to ogłoszenie
"*100% bezwypadkowy : zapraszam z miernikiem" - przyjeżdżamy na miejsce, miernik wskazuje że cały lewy bok malowany. pytam o co chodzi, ponoć zamalowana rysa, którą ktoś przejechał kluczykiem ( ͡° ͜ʖ ͡°) . drzwi jednak nie zbiegały się już tak ładnie z przednim błotnikiem jak z prawej strony. No
Komentarz usunięty przez moderatora
Nie można winą za próby oszustwa obciążać kupujących, to raz.
A dwa - nie każdy jeździ niewiadomo ile, więc samochody 10 letnie z przebiegiem 1xx tys. km to żaden unikat. Tyle, że nie takie się sprowadza do Polski.....
Kręcenie liczników na placu, umowy bezpośrednio z Niemcem, wszystkie auta oczywiście bezwypadkowe albo po szkodach parkingowych. Nie, nie i jeszcze raz nie.