AMA SPRZEDAŻ PERFUM NA ULICY + METODOLOGIA
Witam, tak jak obiecałem robię znalezisko a'propo tego filmu:
https://www.wykop.pl/link/4052...
Niestety jeden Mirek uświadomił mnie, że nie mogę zawołać ludzi do nie mojego wpisu ale po zainteresowaniu liczę, że wejdzie w gorące.
Najpierw opiszę jak wygląda praca w takiej firmie a potem postaram sie opisac techniki stosowane w prezentacji z rosłozeniem na czynniki. Wszystkiego nie pamietam bo to bylo lata temu ale postaram sie jak najlepiej.
Jak znalazłem sie w firmie? Lata temu po wojsku ok roku 2007 szukałem pracy i znalazlem ogloszenie o firmie ktora zbiera ankiety. Nigdy nie oglaszaja sie o co chodzi tylko zawsze ze ankiety albo podobne bzdury. Na rozmowie bylo około 10 osob, pytania w stylu: Jak oceniasz swoja pewnosc siebie w skali... Na koniec oczywiscie mowią, że zadwzwonią. I faktycznie po paru dniach dostałem telefon. Cieszylem sie bo pierwsza normalna praca (tak myslalem), po szkole i w wakacje dorabialem na budowach. Pierwszy dzien kazali mi przyjsc w garniturze, wsiadlem z szefem i innym chlopakiem do auta i pojechalismy "zbierac opinie". Ja mam isc z nim i patrzec jak to wyglada. Poszlismy we dwojke, chlopak wbił do sekretariatu do urzedu i powiedział ze jest z Pania birmistrz umowiony. Sekretarka nie wierzyla ale wpuscila nas i wtedy wlasnie o-----ł jej taką prezentacje jak na filmie. Pozniej tego dnia było jeszcze pare prezesow bankow, komendant policji czy nawet pielegniarki w szpitalu i biura po kolei w urzedach, dopoki nie wywaliła nas ochrona. Na koniec kilkanascie mieszkan w blokach. Za kazdym razem "zbieral opinie" a potem perfumy do ręki i cena.
I ciągłe pytania czy mi się podoba, czy nie mam dosc itp. ja mowiłem, że nie bo troche mnie to bawiło a troche imponowało nawet ze mozna być tak wygadanym.
Na koniec powiedzieli że się odezwa bo dużo kandydatów mają ( poczucie straty). Wieczorem jeszcze dostałem telefon od mojego lidera jak się czuję itp. czy chciałbym dostać pracę ( jak pozniej sie dowiem to celowy zabieg ktory sie zawsze stosowało przy rekrutacji) Tak jak zabranie kandydata na obiad na pierszym spotkaniu (za wlasne pieniazki of course) żeby pokazać jakie to swietne ludziska w firmie nie pracują.
Ok potem telefon, że sie dostałem miałem przyjechac i miec ze sobą torbe/neseser elegancki (na perfumki). Pierwszy dzien w pracy- meeting. Śpiewanie piosenek firmowych tańce, szkolenie z marketingu, cwiczenie prezentacji miedzy soba. Tą kazali mi napisac na kartce ile zapamietałem a potem dali mi prawidłową. To trwało około godzine, oczywiście wszystko przy muzyce na full, żeby trzeba było krzyczeć aby sie słyszec- miało to na celu nakrecenie na resztę dnia do działania. I potem w teren- zaczepiało sie ludzi na ulicy, pukało do mieszkan, chodzilo do pokoju nauczycielakiego, komendanta policji, burmistrzow, prezesow bankow- wszedzie gdzie mozna było wejść i ktos był-taka była zasada- zadnych drzwi nie pomijamy- za to mozna było dostać po premii. Czasem nawet menedżer siedział w aucie nieopodal, stało sie na ulicy i trzeba było zaczepiać osobę za osobą. Nie ważne młody czy stary, czy wygląda na biedaka czy bogacza- zasada byla taka, że nie oceniamy i nie myslimy za klienta- im wiecej zaczepisz tym wiekszy utarg zrobisz. I faktycznie- czesem facet co wyglądał na biedaka potrafił wyskoczyć z grubej kasy. Z osob ktore nie spodziewałem sie a kupowały były własnie komendant policji, burmistrz i księża nawet.
Na tablicy wisiały cele- jak zrobimy dany utarg w tygodniu idziemy na pizze. Kto zrobi najlepszy wynik w miesiacu dostaje xboxa itp. oczywiscie sprowadzało sie do do tego ze na koniec miesiąca mialem kilka sztuk wiecej sprzedanych perfum od kolegi to okazywało sie, że wywalił pare sztuk do kosza że niby sprzedał i xbox był jego. I tego typu zagrywki. Jak nie robiło się wyniku to lądowało się u memadżera na stolku i odbywało rozmowę motywacyjną- typowy couching- możesz wszystko, jestes zwyciezcą, to że nie masz wyniku to wina nastawienia itp. plus zdjecia jakichs ludzi, ktorzy dorobili sie w miesiąc na mercedesa i teraz sa milonerami ( sprzedając k---a perfumy na ulicy)
Były wyjazdy do innych miast na szkolenia, gdzie opowiadali też jakieś podobne historie, był cały szef tego burdelu na polske, ktory podając Ci reke mowił- podałeś własnie reke czlowiekowi ktory zarabia miliony. Jakies niespodzianki na spotkaniach w stylu- pod kilkoma krzeslami ukryte jest 100 zł- kto na nim siedzi to jego. Czasem szło sie z menadżerem na miasto żeby pokazać, że on tez sprzedaje a potem jak sie podeszło za pol godziny to wmawiał Ci ze sprzedał juz 20 sztuk ( a kitrał w samochodzie) i że tak babe przed chwilą zbajerował że kupiła sama 10 jeszcze go po rękach całowała. Ogólnie pranie mózgu. Na każdym kroku motywacja/presja. Z czasem człowiek tego nie wytrzymywał i wypalał sie zawodowo.
Ok teraz postaram przedstawić się system sprzedaży bezposredniej na przykładzie prezentacji typowej- kazdy z czasem miał troche inną bo dostosowywał do siebie indywidualnie ale opierały się na tym samym schemacie. Każda prezentacja skladala sie z czterech czesci:
WSTĘP
PRZEDSTAWIENIE PRODUKTU
ZAMKNIĘCIE
WYKONCZENIE
Wstep czyli zaczepienie klienta. Chodziło o to zeby klient sie zatrzymał i zainteresował nami. Na ulicy było to najczesciej- " przepraszam Pan stąd czy przejazdem". Kluczowe jest tu zadawanie pytań aby nie mogł odpowiedzieć "nie" W mieszkaniach najczesciej mowilo sie ze przyszliśmy zaprosić do galerii handlowej na stoisko ktore wkrotce bedzie otwarte. Oczywiscie nigdy takich nie było. Strona internetowa była ale nie mozna na niej nic kupic a cena perfum podana jest tylko po to żeby klient myślał ze korzysta z promocji. No i zawsze mowilo sie ze " zajme tylko chwilke" i "tylko zbieram opinie". Im wiecej " tylko" tym lepiej bo to słowo działa magicznie na podswiadomosc.
Prezentacja czyli przedstawienie produktu. Psikalo sie klienta w reke i mowilo ze produkt marki Mirko zapach zaprojektowany przez Stulejance. Byleby brzmialo francusko. I że nowa kolekcja. Potem dawalo sie klientowi produkt do reki zeby w kolejnej czesci zabrac co wywoluje POCZUCIE STRATY. Jak dziecku ktoremu zabrało sie cukierka. I pytanie- "zapach ładny, przystepny?" (Znowu nie sugerujemy odpowiedzi na "nie") Jak klient dalej z nami rozmawial nastepowalo zamkniecie. I tu sprobuje opisac to w miare jasno matematycznie:
Zamknięcie czyli sprzedaż. Oczywiście nie mowilo ze sie sprzedaje czy klient kupuję bo to slowa zakazane tylko- Pan korzysta.
Uczulono nas że kazdy flakonik kosztuje 25 zł i po tyle mamy sprzedawac nie drożej. Ale klientowi mowilo sie- "pamieta Pan cene ze stoiska? 149 zł jeden- to za trzy byłoby 450 a ja dzisiaj dam Panu trzy ( wkladalo mu się trzy do reki) za jedyne 99 zł." Czemu nie cztery? Bo jak klient sie zastanawiał mozna bylo zawsze dorzucic czwarty- taki as w rekawie i ze niby gratis. I tak czy siak wyszło 25 zl sztuka. Jak wział trzy to mozna było powiedziec " wie Pan co, ja juz koncze prace to dorzuce jeszcze trzy bo duzo dzis zarobilem i ide do domu. I wtedy szło 6 sztuk za 149 (to dalej 25 zl za sztukę) to wlasnie WYKONCZENIE
Taki system pozwalał tez sprzedac mniejsza ilosc bo jak klient nie chciał trzech i czwarty nie pomagal gratis to mozna było powiedziec: "wie Pan co to ja juz zeby był Pan zadowolony to zostawie Panu jeden po kosztach produkcji za jedyne 25 zł- takie drobne to Pan na pewno znajdzie."
I tak właśnie prowadzilo sie sprzedaż- pozwalało to schodzić z ilosci perfum jak i ja podbijać a klient caly czas myslal ze schodzimy z ceny. A koniec koncow i tak wychodzilo 25 zł za sztuke.
I tak to wyglada. Dodatkowo w trakcie korzystano z impulsów ktore działaja na każdego czlowieka np:
chciwosc- wszyscy korzystają dzisiaj, jutro bedzie cena 149zł
Zazdrosc- sasiadka z dołu ta blondynka skorzystała (nie kupila) z czterech sztuk
Obojętnośc- jak Pan nie wezmie kto inny skorzysta (mnie niby nie zależy na sprzedazy)
Poczucie straty -danie do reki potem zabranie
Cos jeszcze było ale nie pamietam;)
Praca miala system prowizyjny- im więcej sprzedazy tym wieksza prowizja od sztuki- za 11 dziennie stawka sie zwiekszała.
Dziennie mozna bylo wyciagnac koło100- 150 zł na czysto. Za 15 szt z prowizji wychodzila stowka
Wiec kokosow jakichś nie było. Zapraszam do zadawania pytań, postaram sie odpowiedziec nie wiem czy na bierząco ale chociaz w posniejszym czasie. Tekst chaotyczny bo pisany na kolanie w pociagu ale mam nadzieje ze ciekawy. Pozdrawiam. OP DELIVERED;)
Komentarze (267)
najlepsze
Byłem po zajęciach wracałem na przystanek. Po drodze zaczepia mnie różowy i pyta się o coś w stylu:
- hej ten autobus to jedzie do xxx?
- tak jedzie - odpowiadam
Po chwili spytała się co studiuje czy mam już sesję. Okazało się, że ona też studiuje na tym samej uczelni. Cały czas się uśmiechała i w ogóle zapaliła mi się
Komentarz usunięty przez moderatora
Czy to wciskali atlasy samochodowe,perfumy czy inne gówna, czasami jak miałem czas to dawałem się sprzedającym wygadać,a później uśmiechem odmawiałem zakupu.