[AMA] Wychowywał mnie ojciec chory na schizofrenię paranoidalną
Zapraszam. Chętnie opowiem, jak to jest mieć ojca schizofrenika: jako małe dziecko, dorastający chłopak, i teraz - 20-paroletni mężczyzna. O tym, jak to się na mnie odbiło, z czym musiałem sobie radzić, co mi pomogło. I o tym, co myślę o ojcu, który niedawno postanowił przestać się leczyć.
sybreed z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 241
- Odpowiedz
Komentarze (220)
najlepsze
przerażające. Jak sobie radziłeś z budzeniem w nocy ?
Nie mam pretensji do matki, że zdecydowała się na dziecko, wiedząc
Ja w dzieciństwie całkiem możliwe, że miałem nerwicę, a oznaki depresji miałem też na studiach (bo chodzenie na 1/3 zajęć, w tym na jeden przedmiot w ogóle, i nie przyjście na żaden egzamin w 1 terminie chyba o czymś świadczy). Widzę to tak, że dobrze jest mieć kogoś, z kim można często gdzieś wyjść, zrobić coś nowego itp. i wiem, że może się nie chcieć, bo wygodnie
Ale ojciec formalnie jest pod opieką babki (swojej matki), która nie pozwoli go wysłać do szpitala. Wiem, że to chora sytuacja, ale tak to wygląda.
1.Kiedy twoja mama dowiedziała się o chorobie ojca? Byli już wtedy małżeństwem?
2.Jak wygląda jego dzień? Czy pracował kiedykolwiek?
3.Jaki ojcem chciałbyś być dla swoich dzieci?
Bardzo ciekawe ama, dobrze, że pomimo wszystko potrafisz rozmawiać o swoim dzieciństwie, że nie zamykasz się na świat. Trzymaj się i powodzenia w życiu :)
1. Gdy moi rodzice się poznali, ojciec jeszcze nie był chory. Zachorował zanim się pobrali.
2. Wiem, że zachorował w wieku ok. 25 lat i od tego czasu nie pracował. Wiem też, że zachorował głównie przez niepowodzenia w szkole muzycznej, gdzie miał bardzo dobre wyniki i jeden człowiek przyczynił się do tego, że uniemożliwiono mu ukończenie tej szkoły w przyspieszonym tempie (reszta komisji była za) i później na ostatnim roku miał zajęcia z tym człowiekiem i nie wiem do końca co się działo, ale efekt był taki, że nauczyciel przez swoje wymagania czy sposób prowadzenia zajęć doprowadził do tego, że ojciec postanowić rzucić tę szkołę na ostatnim roku i jej nie ukończył.
Nie wiem, czy uczęszczając do szkoły, równocześnie pracował. Musiałbym podpytać mamę, jak to
Musiałem radzić sobie np. z tym, że nigdy nie mogłem wiedzieć, co czeka mnie w domu. Ojciec miał takie huśtawki nastrojów, że cały czas trzeba było być czujnym. Można było za byle co oberwać.
Z kolei nieraz było zupełnie ok. Musiałem nauczyć się przestawiać z jednej sytuacji na drugą i nauczyć się wybaczać. Plus tego jest teraz taki, że nie potrafię nosić w sobie urazy do innych przez długi czas. Minus jest taki, że staram się usprawiedliwić złe zachowanie innych ludzi, nawet jak ktoś jest zwykłym chamem i tak już zostanie.
Co mi pomogło - poczucie własnej wartości (poza kontaktami ze starszymi o parę lat) budowałem w szkole. Byłem wzorowym uczniem, chwalonym przez nauczycieli. Z jednej strony miałem taką potrzebę prawdopodobnie dlatego, że od ojciec nigdy jednoznacznie nie dał mi znać, że jest ze mnie dumny itd. Na pewno jest, ale leki jakie bierze (a właściwie brał) spłycają uczucia i nigdy ich nie uzewnętrzniał. Z drugiej strony, miałem niejako wrodzoną taką postawę pełną pokory i służalczości, bo w domu ojcu nie można było się przeciwstawić. I podobnie w stosunku do nauczycieli - co powiedzieli, to robiłem; jak trzeba było się nauczyć to się
Wsparcia od dziadków nie było. Nie mogę powiedzieć, że mieli nas wszystkich gdzieś,