Kupno samochodu używanego w Polsce to koszmar!
Na początek kilka faktów uprzedzając komentarze:
1. Wiem, że za kwotę 3-4 tyś złotych nie dostanie się idealnego samochodu.
2. Znam się na mechanice trochę więcej niż przeciętny Mirek, ale mechanikiem nie jestem.
3. Wszystko wydarzyło się naprawdę. Niektóre ogłoszenia są dalej aktywne.
4. Zadrapania lakieru, rysy, jakieś drobne niedomagania, pukanie w zawieszeniu to standard w autach za taką kwotę. Liczyłem się z tym, bo znam rynek. Miałem wiele aut w przedziale cenowym do 3-4 tys. złotych. Wiem co piszę i czego powinienem wymagać :)
5. Zdjęcia poglądowe z neta! Nie dodaje linków do ogłoszeń, bo z niektórymi z tych osób nie chciałbym się spotkać ponownie...
Pewnego dnia w mojej głowie narodził się plan – zmienić samochód. Miałem ich już kilka w życiu i zawsze je zamieniałem gdy się mi nudziły. Nie sprzedawałem, tylko wystawiałem ogłoszenie z informacją o zamianie 1:1. Odzew na takie ogłoszenia był dość spory, było w czym przebierać i zawsze mogłem pocieszyć się chwilę innym samochodem aby... znowu go wymienić.
Zazwyczaj takie wozidło naprawiałem, remontowałem blacharkę i wymieniałem dalej. Po prostu dla zabawy. Tym razem dostałem dobrą ofertę sprzedaży mojej cytrynki. Ferrari to nie było, jego stan już sugerował pewne inwestycje. Potrzebowałem czegoś mniejszego lub oszczędniejszego do miasta i w sumie propozycja spadła mi z nieba. Sprzedałem go szczerze, dokładnie informując kupującego o usterkach. Jak mi to powiedział - „Chłopie. Biorę to auto, bo chociaż wiem co zrobić. A oglądałem już z 30 aut, które były jak nowe wg sprzedawców. A nadawały się na szrot”. I wiecie co? Jeszcze nie wiedziałem, jak te słowa są prorocze. Minęły w sumie 2 lata od ostatniej mojej wymiany. Nie myślałem, że rynek tak upadł. Albo to nie rynek, tylko sami ludzie?...
Opis będzie dotyczył kolejno samochodów które oglądałem. Wszystko zdażyło się naprawdę.
1. Peugeot 206 2000 rok. – Cena około 3500zł. Silnik 1,4 5-drzwi.
Przyjeżdżam na miejsce. Czekało na mnie małżeństwo. Pani w ciąży. Przez telefon mówiła, że sprzedaje bo nie chce jeździć w stanie błogosławionym. Miało być w stanie idealnym, do jazdy bez inwestycji. Oglądam auto – z zewnątrz ok. Podnoszę maskę – lampy klejone, widoczne ewidentne ślady odkręcanych błotników. Silnik mokry od oleju. Po odpaleniu nie chodzi równo, źle reaguje na gaz. Patrzę się na właścicieli.. - „Stał długo... Zaraz się rozkręci”... Ok. Rozkręcił się, wywalając błąd ABS-u. Chyba nie o to chodziło. Idziemy na jazdę próbną. Czuje ewidentnie, że auto ściąga na jedną ze stron. Najeżdżam na muldę i wtedy... Huk jak przy wybuchu wulkanu. Podskoczyłem i aż ciśnienie mi się podniosło. Patrze oczami przerażenia na właściciela siedzącego obok - „Eeee... Bo stał długo”. Wciskam hamulec – auto jakoś nie zwalnia. Patrze na kierownicę - pod kątem 30 stopni mimo że jadę prosto. WTFFF?? Szybko wróciłem na parking. Grzecznie podziękowałem i powiedziałem, że jak zejdą z ceny to zastanowię się. Podałem listę usterek – dla Pani w ciąży to wyglądało jak cios w serce. Zaparła się, że przesadzam i to przez zastanie auta. Chciałem ponegocjować cenę - „Panie, tu 1000zł alusy kosztowały”. Ok. Jednak nie będę negocjował. Wracam z niczym do domu zastanawiając się, kto temu rupieciowi podbił przegląd. A miał robiony niedawno..
2. Citroen Xsara 1997 rok. - Cena około 3100zł. Silnik 1,9D 5 drzwi.
Rozmowa przez telefon – „Córka chciała.. Ale jak kupiłem to jednak chciała Golfa... Panie, auto w stanie bardzo dobrym. Tylko wsiadać i jechać”. Spytałem go, jak z podłogą po Xsary bardzo rdzewieją od spodu. Skąd wiem? Miałem, tylko 1,4 benzyna. „Panie, blacha jest jak z salonu. Podwójny ocynk. Córce bym szajsu nie kupił.” Zbieram więc tyłek. Podróż do Głogowa zajmuje mi około 1,5 godziny. Za chwile pojawia się Pan Mietek. Chwila rozmowy, rzut okiem na auto – klar schodzi z prawie każdego elementu. Silnik zalany paliwem. Czuć było olej napędowy. Progi zapaćkane biteksem żeby nie było widać rdzy. Patrzę się pod auto – dziury. Po prostu dziury w podłużnicy i podłodze. Mówię typowi, że tłukę się tu tyle kilometrów a on mi chce sprzedać szmelc. Tłumaczenie? „Aaaa bo wieee Pan. One tak mają widocznie. Ja tam nie zaglądałem. Bo córka tego Golfa chciała. Bo ja normalnie, to handlarzem jestem. Mam na placu kilka fajnych samochodów. Ale to to prywatnie sprzedaje”. Nie chciało mi się więcej rozmawiać. Co miałem? Wzywać policję że mnie oszukał? Pobić? Podać do sądu? Wróciłem do domu. Kasa na przejazd poszła w …. las.
3. Polo 1997 rok. Cena 2600zł. Silnik 1,3 5 drzwi.
Czytam na OLX - „Stan idealny. Lakier idealny. Silnik idealny. Nie ma już takich aut”. Dzwonie - „Kupiłem jako zastępcze. Ale stan perfekcyjny. Wnętrze pachnie. Przyjedzie Pan i kupi”. Drugi koniec miasta, dojazd 2 autobusami i 2 tramwajami. PRZE RĄ BA NE. Do tego za 3 godziny muszę być w pracy. Auto potrzebne, więc jak mus to mus. Nie ma spania, trzeba jechać. Dojechałem z dziewczyną na miejsce. Stoi dwóch dziwnych typów. Jeden w rozmiarze XXXXXXXL. Pierwsza myśl – jak to małe Polo udźwignęło tego sułtana kosmitów? Jak się zaraz okazało, to wspaniałe, idealne auto miało puknięty błotnik. Odchodzące listwy dachowe i matowy lakier w wielu miejscach. Oczywiście zdjęcia robione tak, że nic nie było widać. Silnik osrany olejem. We wnętrzu podsufitka wisiała luźno nad głowami „To do doklejenia” - Widzę. Gałka zmiany biegów na taśmę malarską. Odpalam – dźwięk zarzynanego prosiaka. Rozrusznik na skraju śmierci. Ruszam. Dosłownie wszystko trzeszczy. Wszystko się rusza. Nie wiem jak pracuje silnik, bo go nie słyszę. Czułem i słyszałem jak samochód pracuje pod każdą dziurą. Wysiadam, oddaje kluczyki. Panowie ucieszeni, z umowami w ręce. Patrze na nich i z uśmiechem rzucam - „Dziękuję, ale to auto nie jest idealne jak Pan obiecywał”. Usłyszałem tylko „Cooo??!!!”. Faceci byli skrajnie zdziwieni tym, że odmówiłem. Na ich twarzach malowało się niedowierzanie. Jak on śmiał?! Takie auto? Trudno. Będę kolejny dzień bez samochodu. Odchodzę kilka metrów i słyszę „Marian, weź zaparkuj dalej”. I wiecie co? Nie chciał odpalić. Rozrusznik się zaciął, a ledwo żywy akumulator nie bardzo chciał go wskrzesić. Współczuje przyszłemu właścicielowi.
4. Punto 2 2001 rok. Cena 3100zł. Silnik 1,2 3 drzwi.
Rozmowa telefoniczna wyglądała całkiem dobrze - „Nie działa licznik. Coś tam puka, ale poza tym auto w bardzo dobrym stanie”. No dobra. Był ze mną kolega który kocha się w Fiatach, chociaż jego obecność nie była specjalnie potrzebna. Pan bardzo miły – to na plus. Ale idealny Fiat miał przerysowany i wgnieciony cały bok (zdjęcia od drugiej strony oczywiście), pognite progi i pognitą podłogę. Podniosłem maskę a tam... Luźno wsadzone kolumny McPhersona. Po prostu wsadzone, bez żadnego przykręcania. Nic. Zwyczajnie zwątpiłem. Spytałem Pana czy wie, że jazda takim samochodem to próba samobójcza. Właściciel stwierdził, że auto nie jest nowe i nie ma co wymagać. SERIO!? A ja wymagam. Wymagam, żeby takie złomy były usuwane z dróg. Włos się jeży na głowie. Nie przejechałem się tym wozem. Życie mi miłe.
5. Peugeot 206 1999 rok. Cena 3000zł Silnik 1,4 3 Drzwi.
Do auta jakieś 80KM pociągiem. Na zdjęciu IDEAŁ. Dzwonie do faceta – same zachwalania. Ma jedynie problem z licznikiem. Raz działa a raz nie. Akurat było to w miejscu zamieszkania mojej dziewczyny, więc podjechałem przy okazji odwiedzić przyszłych teściów. Stoję w umówionym miejscu – najpierw słychać, że coś jedzie. Potem widać. No piękna jest z tych 10-15 metrów. Ale pierdzi okrutnie. Wysiada Sebix – „No. W Niemczech tuningowana. Ma z 40 koni więcej. Sportowy wydech. Nie mam czasu gadać, bo dzieci same zostały. Masz 3 minuty”. Słucham... Okej.. Patrze na auto – całe w falbankach. Malowanie a'la Jaś Fasola. Czyli jak? A tak, że wkładasz petardy do wiaderka z farbą i uciekasz. Właśnie tak. Silnik mokry, całe auto w szpachli, polakierowane szprajem. Nawet nie zabezpieczyli nadkoli i opon. Co za luksus! Srebrny bieżnik.
Za chwile Seba oznajmia - „Nie ma takiego marudzenia! Bierzecie czy s----------e? Daje wam 30 sekund”. No to jak? S---------y. Sebix odjechał paląc sprzęgło i wymuszając pierwszeństwo. Karyna mu na drogę.
6. Peugeot 206 2000 rok. Sprowadzany z Niemiec. 2100Zł + opłaty. 1,4 4 drzwi.
Tutaj krócej. Opowieść o wspaniałym stanie, idealnej wręcz okazji. Facet na szczęście miły. Auto nie trzymało obrotów, dusiło się podczas dodawania gazu. Łożysko oporowe sprzęgła hałasowało jak tokarka na pełnych obrotach. Silnik krzyczał „NEEEIIINNNNNN” z francuskim akcentem gdy dodawało mu się gazu. Zapach palonego oleju działał lepiej niż afrodyzjak na Pana sprzedawce, który podskakiwał ze szczęścia jak go gazowałem. Pewnie myślał, że młody kupi szerszenia żeby polatać po wiosce. Nope. Podjęta szybka decyzja – Trzecia 206 do 3000zł w agonalnym stanie. Szukam czegoś innego.
7. Ford Puma 1999 rok. Cena 3700zł. Silnik 1,7 3 drzwi.
Ładna pogoda – idealna na wycieczkę. Wiecie, ja serio po oglądaniu tych aut dostałem depresji. Akurat nieopodal w Miliczu ktoś sprzedawał Pume. Uczucia mieszane, ale w TOP GEAR mówili, że to świetne autko sportowe. Dobre osiągi, spoko spalanie i dużo satysfakcji z jazdy. Wiedziałem, że to Fiesta z naklejką „Sport” aleeeee chociaż wycieczka będzie. Znowu to samo. Zdjęcia piękne, Pan sprzedawca prawie dochodził gdy opowiadał w jakim stanie jest wóz. Jedziemy. Może to będzie to. Hm. Ci sprzedawcy mają krótką pamięć. Zapomniał w wyposażeniu dopisać „Silnik pomalowany w sportowy, czerwony kolor szprejem”. Do tego „Odchodząca farba i szpachla. Nie trzyma obrotów, wnętrze posiada liczne pourywane elementy. Fotel popalony i rozdarty”. Chyba, że to synonimy słowa „Stan bardzo dobry”. Nie przejechałem się, bo jak? Obroty falowały jak łajba na oceanie podczas sztormu. Pozostaje mi wierzyć chłopakom z TOP GEAR, że to fajne auto. Kolejny wyjazd, kolejna kasa psu w … miskę. Chociaż okolica piękna.
8. Renault Megane 2001 rok. Cena 3200zł. Silnik 1,9D 5 drzwi.
Tutaj totalna chamówa. Nie wiem nawet jak to opisać. Ogłoszenie na OLX – Auto w stanie bardzo dobrym, niskie spalanie. Wszystko sprawne. Dzwonie do faceta – Zachwala jak nic. Bez rdzy, silnik igiełka. Umawiam się z nim na oględziny. Coś mnie jednak tchnęło żeby zajrzeć na Gumtree. Patrze, to samo auto, inne zdjęcia. Nie działa klimatyzacja, podmieniona pompa wtryskowa, błędy na komputerze. Na fotach rdza. Spytałem Pana, czy to to samo auto. Nie odpisał. Dziwne...
9. And the winner is....
Opel Corsa 2001. Cena 3000zł. Silnik 1,4. 5 drzwi.
Zdjęcia – mega. Opis – nic nie ukrywane. Dzwonie, rozmawiam – Pan bardzo konkretny i miły. Umówiliśmy się, że za 5 minut oddzwoni bo teraz ma coś do załatwienia i ustalimy szczegóły spotkania. Oddzwaniam za godzinę – Pan powiedział, że będzie w domu za około godzinę. Zadzwoni żebym przyjechał. Ok. Czekam trzy godziny – w końcu postanawiam zadzwonić. Wita mnie poczta. Myślę – może telefon mu padł, czy coś. Patrze na Gumtree – ogłoszenie usunięte. Dzwonie do brata – „weź spróbuj zadzwonić do typa”. Za chwile odpowiedź – sygnał idzie normalnie. Typ mnie przetrzymał przez kilka godzin. Sprzedał auto pewnie wcześniej. Zamiast powiedzieć, że nie aktualne – po prostu dodał na #
czarnalista. Cały dzień psu w dupę.
Nie będę nawet zliczał sytuacji, gdzie samochody wyglądające na zdjęciach OK, oraz z realnym opisem były sprzedawane w minute po dodaniu ogłoszenia.
Naprawdę można dostać skrajnej depresji. W końcu udało mi się kupić samochód.
Jeden ślad rdzy na błotniku. Silnik suchy. Zawieszenie, hamulce i wnętrze w stanie bardzo dobrym.
Dwie usterki – do naprawy wkładka zamka od strony kierowcy i klakson. Tyle. Rocznik 2001, cena – 2600zł. DA się kupić uczciwe auto za małe pieniądze. Ale kosztuje to sporo nerwów i czasu.
Przestrzegam! Uważajcie na Januszy!
Komentarze (98)
najlepsze
Co to znaczy uczciwie? Kupiłeś tanio. Pewnie właściciel na naprawy niedawno władował więcej więcej niż ty zapłaciłeś za auto. Gdzie tu uczciwość czy sprawiedliwość? Naprawy są drogie i nie opłaca się ładować kasy w samochody w samochody za 3000 zł, bo się tej kasy nie odzyska i tyle. A ty byś chciał kupić za 3
- dziecko/dzieci w drodze i trzeba sprzedać małe miejskie auto
- zmiana charakteru pracy i niektórzy zamieniają benzynę na diesla (dojazdy do klientów)
- to samo co wyżej, ale jeździsz głównie po mieście, więc zmieniasz auto na mniejsze, bo łatwiej parkować
- względy ekonomiczne, bo chcesz jeździć autem w podobnej klasie, ale taniej i
Komentarz usunięty przez moderatora
Wiesz, ale się żalisz?
Jak chcesz sprzedać dobre auto też dramat.
z tego co piszesz to "krajowy" to wada a nie zaleta - i niestety w autach pow. 5 lat się raczej sprawdza, moje pierwsze auto było dość zaniedbane, ale nie miało szpachli, nigdy nie musiało być dotykane przez blacharza,