Za 50 zeta KUPIŁEM, bo nie można tego nazwać inaczej niż zakupy, zaświadczenie o chrzcie potrzebne do ślubu.
I nie chodzi mi o to, że nie wiedziałem, że trzeba będzie płacić… chodzi mi o formę w jakiej to się odbywa…
Nie odkrywam tu Ameryki, ale poczytajcie sobie dla „śmiechu” jak to było.
Ślub mam w Krakowie i widać puławska parafia nie chce mnie za free tam puścić, ale bez przesady.
Puławy, kancelaria jednej z parafii:
Pani z kancelarii: proszę to Pana zaświadczenie, będzie to kosztować 50 zł.
Ja: (po chwili namysłu) dlaczego?
Pani: no tyle to u nas KOSZTUJE
Ja: ale dlaczego kosztuje, ja myślałem że mogę dać jakąś ofiarę, „co łaska” itd.
Pani: no u nas kosztuje 50 zł
Ja: ale dlaczego, Państwo nie macie nigdzie wywieszonego żadnego cennika, ani na drzwiach, ani w Internecie. Nie wiem na jakiej podstawie mam dać te 50 złotych
Pani: no tyle za to bierzemy
Ja: ale ja przecież mógłbym być nieprzygotowany, żeby tyle zapłacić. To jest dla mnie całkiem dużo pieniędzy, mógłbym tyle nie mieć. Chciałem dać jakąś ofiarę, ale nie aż 50 złotych. Mogła by być chociaż jakaś informacja, a tak dowiedziałem się o tym teraz od Pani.
Pani: no przykro mi to nie moja decyzja
Ja: dobrze, ja zapłacę, ale poprosiłbym jakieś potwierdzenie wpłaty
Pani: ale jakie potwierdzenie?
Ja: no takie potwierdzenie dla mnie że Pani to wpłaciłem, bo ja nie wiem na jakiej podstawie mam Pani dać te 50 złotych, więc chciałbym dowód tej wpłaty
Pani: NO TAKI MIŁY MŁODY MĘŻCZYZNA, A ROBI PROBLEMY
Ja: Ja nie robię problemów tylko jestem dociekliwy, taką też mam pracę, a poza tym jestem w ogóle przeciwko takim opłatom w Kościele.
Pani wyciąga kopertę pełną kasy, w którą każe mi włożyć moje 50 złotych, po czym wpisuje w jakiś z dupy wysrany zeszycik moją wpłatę
Pani: już jest potwierdzone
Ja: (ehhhhhh…) Ale ja chciałbym dostać jakieś potwierdzenie typu „kasa przyjęła” czy coś takiego, może mi Pani coś nawet napisać na kartce…
Pani: Pierwszy raz ktoś mnie o to prosi
Ja: Nie wierzę, że jestem pierwszym młodym człowiekiem, który zastanawia się dlaczego to kosztuje 50 złotych i prosi o potwierdzenie
Pani: No mówię Panu jest Pan pierwszy, nie wiem co mam z Panem zrobić, zadzwonię do koleżanki
Pani telefonuje
Pani: Jadziu, tu jest taki młody miły Pan, któremu wystawiłam metryczkę chrztu do ślubu i on mnie prosi o jakieś potwierdzenie wpłaty i ja nie wiem co mam zrobić… to ja Ci dam Pana.
Ja: dzień dobry, (przedstawiam się), proszę Pani, ja tylko chciałem spytać skąd taki cennik, bo mnie to zastanawia dlaczego nie mogę za to dać ofiary „co łaska”, tylko konkretnie 50 złotych.
Jadzia: Wie Pan, ja rozumiem, że to może być dużo, ale taka jest decyzja rady parafialnej, my na to nie mamy żadnego wpływu, my tu tylko pracujemy
Ja: no właśnie nie rozumiem, że to jest decyzja rady, że musi być tyle a tyle kasy. To jest dla niektórych ludzi dużo pieniędzy. Co by było gdyby rada ustaliła cenę na 200 złotych… Poza tym mogła by być chociaż gdzieś wywieszona taka oficjalna informacja, czy decyzja tej rady. Sprawa była by trochę bardziej jasna.
Jadzia: no NIE jest Pan pierwszą osobą która się o to pyta
(koniec rozmowy telefonicznej)
Ja: widzi Pani, jednak nie jestem pierwszą osobą, która się dziwi, że jest jakiś cennik, którego i tak nie ma…
Pani: wie Pan, ja tu bardzo krótko pracuję.
Ja: dobrze, już niech się Pani nie tłumaczy, jakie jeszcze formalności mam do załatwienia w Puławach?
Pani: musi pan
DAĆ na zapowiedzi. Będą dwa razy ( i tu nie pamiętam czy gdzieś wisiały, czy będą odczytane)
Ja: to korzystając z okazji zapytam, ile to kosztuje?
Pani: 100 złotych
Ja: za jedną, czy za obie?
Pani: za obie
(na szczęście…)
Ja: Dziękuję, do widzenia, miłego dnia.
Wyszedłem – poziom frustracji = max!!!
Jeszcze mnie w międzyczasie stara baba straszyła, po tej dyskusji, że ona mi to w ogóle chyba za wcześnie wystawiła, bo skoro ślub w sierpniu, to ona powinna to dopiero 3 miesiące przed ślubem wystawić, a nie w marcu. Ale skoro już z daleka po to przyjechałem i strasznie chce to ona wypisze, tylko może to być nieważne, i później będę musiał za to ZAPŁACIĆ KOLEJNE 50 ZŁOTYCH jeśli coś będzie nie tak.
Dokumencik napisany w 3 minuty potwierdzający chrzest, który przyjąłem 26 lat temu. Kurwa jak coś może być nie tak, JAK TO MOŻE MIEĆ JAKĄŚ WAŻNOŚĆ…
(to chyba była taka jej mała zemsta za moją dyskusję)
Po wszystkim pomyślałem sobie, że niedługo pewnie każdy sprzedawca obwarzanków czy warzyw itd. będzie musiał mieć kasę fiskalną co na pewno mu w życiu nie pomoże, a taka pierdolona baba z kancelarii nie widzi, że w jej chorym systemie coś jest nie tak i że śmiałem ją prosić o jakieś potwierdzenie.
Komentarze (664)
najlepsze
- No i co? No i co?
- Dostałem, ale nie uwierzysz: musiałem zabulić 50 złotych.
- A to złodzieje. Mam nadzieję, że wiesz co z nimi zrobić?
- Jasne, już wchodzę na Wykop i piszę pełną oburzenia i złości wiadomość, a co! Niech mają za swoje!
- Ach, uwielbiam to Twoje zdecydowanie i siłę.
- Założę się, że będę
@Xysio21: Ale przed ślubem to nie wolno! Grzech, grzech!
Termin ważności jest po to, aby wyeliminować bigamię - ponieważ każdy ślub jest odnotowywany w księgach parafialnych razem z chrztem/bierzmowaniem.
Z tego co wiem, to świadectwo chrztu/bierzmowania jest ważne przez 3 miesiące z tolerancją do 6 miesięcy :)
W USC (odpowiednim do miejsca brania ślubu) też będziesz musiał wziąć zaświadczenie do ślubu konkordatowego (~84 PLN) ważne 3 miesiące -> tam możesz poprosić o to żeby wystawiono je z datą późniejszą jeśli chcesz załatwić to wcześniej.
Jeżeli nie urodziłeś się w miejscowości w której bierzesz ślub, to aby otrzymać takie zaświadczenie
ps. tak tylko głośno myślę, że wszystko dałoby się załatwić parafii w której bierze się ślub
a zapłaciliśmy:
- za wydanie mojego świadectwa chrztu: - zero!! (w Szczecinie)
- za wydanie świadectwa mojej żony - 50 pln,
- za organistę - 150,00
- za ślub - 650,00
-
Chcesz? Coś się nie podoba? To nie leć na skargę na wykop, tylko załatw sprawę w swojej parafii, jest ksiądz proboszcz, rada parafialna, biskup.
Jak trzeba zapłacić raz na 26 lat 50zł to jęczy, a jak za darmo jest spowiedź, komunia, msza to się nie widzi. Kościół i księża są utrzymywani przez wiernych, czy dasz raz na
Jak ja bym chciał żeby tak właśnie było i żeby przestali wyciągać rękę po kasę z budżetu państwa.
No i żeby już nie prowadzili tych wszystkich akcji charytatywnych i domów opieki! Prawda? Czy widzisz tylko jedną stronę medalu?
Też chętnie bym zlikwidował przekazywanie pieniędzy Kościołowi przez państwo, ale razem z innymi socjalistycznymi transferami typu "państwo zabiera jednym, daje drugim, część pieniędzy zostawiając sobie". Dla katolików to na prawdę wszystko jedno,
@marw:
Niezupełnie. Bo teraz płacą wszyscy bez względu na wyznanie. Wszyscy płacą podatki, a z tych podatków częściowo finansowane są związki wyznaniowe (katolicy są szczęśliwi bo wg nich tak jest fajnie i w ogóle ok, a wg innych te pieniądze można by wykorzystać na inne cele - np. oświatowe, zdrowotne, remontowe
Ktoś w końcu kiedyś będzie miał jaja, żeby opodatkować kościół? (nie popieram Paligłupa ani lewicy, ale jestem za opodatkowaniem).